Statystyka

Październik! ~~~

Październik
Nauka, nauka i nauka!
Powoli Robi Się Coraz chłodniej. Weekendy uczniowie spędzają w miasteczku.


Punkty przyznawane SĄ dopiero od roku szkolnego AŻ zrobić Początku wakacji - wtedy na Początku piszecie nazwę domu :. Od ... do / CD ...]
W WAKACJE Piszcie TYLKO od kogo ma kogo! Bez domu ponieważ nie nie SA przyznawane wtedy Punkty! :)

Opowiadania DO DOKOŃCZENIA!


Od Ell cd Rosalie - Czy Rosalie


Od Jonasza zrobić ... - Trzecioroczniaka Z Belle.
Od Lili cd. Jonasza - Do Jonasza
, Od Vinyli cd Lili - Czy Bianki i Lili



Od Avalone cd Daniela - CZY Daniela & Vako

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Ombrelune: Od Leslie cd. Davida

Spojrzałam na tego czubka, który ubrał się w koszulę jak na imieniny ciotki Hermenegildy i stał na środku sali wejściowej z bukietem jak jakiś łom, i parsknęłam śmiechem. Co prawda zgodnie z jego życzeniem i ja ubrałam się ładnie, kolejny raz korzystając z dobrodziejstw szafy Clarisse, jednak nie sądziłam, że jego wejście będzie aż tak pompatyczne i do obrzygania oficjalne. Wzięłam od niego fioletowe kwiaty i wycharczałam jakieś "Dźkuję".
- Chodźmy. - David podsunął mi swoje ramię, sugerując, bym go złapała.
- Nie przesadzasz? - uniosłam brew, w tej sekundzie przypominając sobie, że powinnam być na niego śmiertelnie obrażona za traktowanie mnie jak piąte koło u wozu.
- Oczywiście, że nie! Ten wieczór jest tylko dla ciebie, kochanie.
Poruszył brwiami w górę i w dół, a ja wyobraziłam sobie miny stojących wokół mnie przyjaciółeczek, które nie wiedzieć czemu nie ruszyły swoich ciężkich zadków do lochów, tylko stały i przysłuchiwały się rozmowie. Uśmiechnęłam się pod nosem zuchwale.
- Nie pójdzie ci ze mną tak łatwo - powiedziałam i ruszyłam przed siebie, zupełnie nie zwracając na niego uwagi.
- Ej, laleczko! - zawołał za mną. - Wiesz aby, gdzie masz iść?
- Oczywiście - prychnęłam. Zaraz jednak odwróciłam się do niego. - ...to gdzie?
- Wieża - uśmiechnął się szeroko, wskazując palcem na sufit.
Po kilkunastu minutach wspinaczki znaleźliśmy się na najwyższych kondygnacjach akademii. Z dumnym uśmiechem David zaprezentował mi udekorowaną salę. Stolik, dwa krzesełka, świece... W powietrzu unosiły się zaczarowane skrzypce wygrywające smętną melodię, która zapewne miała rozkochać mnie w nim i jego randkach za dychę do szaleństwa.
- To tyle? - spytałam z pretensją. - A gdzie szampan, fajerwerki, szwedzki stół i fontanna z czekoladą?
- Mamy winko - odparł z uśmiechem, prowadząc mnie do stolika. Po dżentelmeńsku odsunął krzesło.
- Co dobrego jemy? - dopytywałam się, odkładając bukiet do przygotowanego wcześniej wazonu.
- Aaa... Same smakołyki. - Po jego twarzy błąkał się tajemniczy uśmieszek. - Co powiesz na spaghetti bolognese?
- Ewentualnie zjem - prychnęłam, czułam jednak, że długo nie wytrzymam udając nadąsaną. Chłopak się postarał, a dla kogoś, kto zwykle wysługuje się służbą, musiało być to niemałe wyzwanie.
W ciszy nawijaliśmy nitki na widelce. To znaczy - nie całkowitej ciszy. Akompaniowało nam rzępolenie skrzypiec. Z rozmachem wciągnęłam kluskę i rzuciłam widelec na stół.
- To ma być romantyczne, tak?! - spytałam zniecierpliwiona.
- Nie podoba ci się? - W jego spojrzeniu dostrzegłam cień rozczarowania, maskowany przez zwykłą, codzienną obojętność.
- Irytuje mnie - odparłam szczerze. - Ale... To naprawdę... miłe z twojej strony.
Spuściłam głowę i z najwyższym zainteresowaniem zajęłam się swoim talerzem pełnym makaronu. Usłyszałam, jak odsuwa krzesło. Instrument zamilkł, a ja poczułam jego zapach tuż przy mojej szyi. Ten zapach, który od prawie roku doprowadza me zmysły do szaleństwa. Chłopak objął mnie od tyłu i pocałował w szyję.
- To wszystko dla ciebie, kochanie. Moja gwiazdeczko.
Odkorkował butelkę wina z uśmiechem ukazującym dumę ze zdobycia alkoholu. Mój chłopak jest młodocianym alkoholikiem, tak samo jak mój wątpliwie obdarzony miłością moją oraz rodzicielską brat, a jego kumpel. Świetnie.
Napełnił do połowy dwa kieliszki do wina i nie owijając w bawełnę wypił swój jednym łykiem. Spojrzałam na niego krytycznie. Nalał sobie znowu i czynność powtórzył. No proszę. Widzę, że po dżentelmeńsku. Wzięłam w dłoń szkło i upiłam łyczek. Ohyda. W sumie pierwszy raz sięgnęłam po alkohol. I już wiem, że go nie lubię.
- Nie pijesz? - zapytał, napełniając sobie trzeci raz. Chyba w jego orzeszkowym móżdżku zaczynało świtać, że niezbyt grzecznie jest podle alkoholizować się w obecności damy. Odchrząknął, bawiąc się czerwoną substancją.
- Nie krępuj się - westchnęłam. - Nie lubię.
- Ale to wszystko dla ciebie!
Dla ciebie, dla ciebie... Rzygałam tym tekstem tego wieczoru. Czułam, jakby to wszystko było dla szpanu. A pfe! Leslie Brooks nie daje się wziąć na byle bajer.
Zobaczyłam kieliszek tuż pod moim nosem.
- Pij - nakazał, podsuwając go jeszcze bliżej.
- Nie chcę...
- Pij!
- Nie rozkazuj mi - warknęłam. Odepchnęłam jego rękę zdecydowanym gestem. Zawartość szkła polała się prosto na jego koszulę. - Sorry - burknęłam. Miałam gdzieś, czy zepsuję mu wieczór. Irytował mnie. Irytowało mnie to jego uszczęśliwianie mnie na siłę. Miało być miło. Trudno.
- Wybacz, moja jedyna. - David odstawił kieliszek i przede mną klęknął. Nie mogłam powstrzymać grymasu, który wykwitł mi na twarzy. - Uwielbiam cię. Nie złość się, bo więcej tego nie zniosę.
Wstał, pociągnął mnie za rękę do pozycji stojącej i schylił się ku moim ustom. Długi, cukierkowy pocałunek sprawił, że zmiękły mi kolana. Czasami nie mogę się mu oprzeć, chociaż jest draniem i najlepszym kumplem mojego brata, co mówi samo za siebie.
- To co, deserek? - zaproponował, ukazując białe ząbki w perlistym uśmiechu.
- A co masz?
- Tort czekoladowy i creme brulée.
- To deserek - przytaknęłam i ponownie usiadłam na swoim miejscu. Szmaciarz. Miał jednak sposoby, żeby mnie udobruchać.

- Kurwa mać!
- Dziękuję - burknęłam.
- Jesteś popierdolona i tyle. No pojebana. Masz mózg w ogóle? Używasz takiego organu?
- Co się dzieje? - Do dormitorium chłopaków wszedł nie kto inny tylko mój kochany braciszek.
- Nie twój interes - warknęłam i cisnęłam w niego pierwszym, co miałam pod ręką - jego własną poduszką. Odbiła mu się od twarzy - obrońca od siedmiu boleści - i upadła na podłogę z cichym pacnięciem.
- A właśnie, że jego! Może przyzna mi rację! - pieklił się David.
- Jeżeli już chcesz mediatora, to proponuję bezstronnego. I takiego z rozumem.
- O, jednak co w rodzinie to nie zgninie - syknął.
- Można wiedzieć, o co wam poszło?
- NIE! - wrzasnęłam.
- Owszem, można - David rzucił mi spojrzenie spode łba. - Twoja siostrunia twierdzi, że mam ją gdzieś i ją paskudnie zlewam. Robi paskudny problem z tego, że czasem chcę spędzić czas z kumplami.
Prychnęłam i przysiadłam na łóżku Adama z rękami skrzyżowanymi na piersi. Byłam zła jak diabeł. Nie smutna, nie. Nie Brooksówna, proszę państwa. Ale świadomość, że po durnej kolacji, która miała wszystko zmienić, i miesiącu drobnych sprzeczek przyszedł kolejny wielki konflikt, nie dawała zbyt dobrych rokowań co do przyszłości tego związku.

Dejw?
Skończyłam! xD

1 komentarz:

  1. hehe xD
    zaczyna się z ładnym ,,Miał jednak sposoby, żeby mnie udobruchać.'' a kończy się awanturą xD

    OdpowiedzUsuń