Najeżyłem się słysząc wyznanie o wielce pięknych drapieżcach z kłami niczym sztylety.
Wstałem, otrzepałem szybko spodnie, przy okazji poprawiając kamizelkę i zacząłem iść w stronę półki z książkami w ręce. Poszedł za mną, uśmiechając się jakby wygrał na loterii. Odłożyłem papierowe dzieła i bez skrępowania poszedłem na wyjścia. Przeszedłem przez drzwi i korytarzem ruszyłem do dormitorium, właściwie nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Niby dookoła było dużo osób więc nie musiałem się czuć zagrożony, ale ten dureń zaczął biec w moją stronę i pacnął mnie w plecy, prawdopodobnie chcąc zwrócić na siebie uwagę. Odwróciłem się napięcie, złapałem go za rękę i potrząsnąłem.
- Nigdy mnie tak nie nachodź! - rzuciłem błagalnie.
- Aj marudzisz~ - miałem ochotę pokazać mu, jak potrafię ,,marudzić", czyli z chęcią bym go ugryzł w palec swoimi kiełkami, a nie ma nic gorszego od ugryzienia kocimi zębami, uwierzcie.
- Ja tylko chcę ci przekazać, że nie czuję się dobrze w twoim towarzystwie. - mówiłem powoli, jak do dziecka. Prychnął lekceważąco, a potem jak gdyby nic objął mnie ramieniem za szyję, pokazując dłonią ruch tworzący tęczę na suficie.
- Przyjaźń to magia, a ja jestem tylko małym wilczkiem. - małym? Raczej wielgachnym. Dobra, koniec paniki, Ar. Nie jesteś jakąś tam ci*ą która nie umie się bronić, jak coś zacznie, to po prostu mu przywalisz.
- Skoro tak mówisz.. E, jako, eghem, pierwszy kumpelski wypad proponuję iść na błonia. - wow, dobrze ci idzie.
Pokiwał głową ale zaraz odbiegł, zostawiając mnie samego. Wzruszyłem ramionami i poszedłem się ubrać, w końcu zaczął padać śnieg i coraz bardziej marznę. Może to jakiś gen, rodzinny brak odporności na minusowe temperatury? Nie wiem, kompletnie nie wiem. Ubrałem kurtkę, kozaki [hehe] oraz czapkę, która przyjemnie grzała w uszy..
< hoho >
Wstałem, otrzepałem szybko spodnie, przy okazji poprawiając kamizelkę i zacząłem iść w stronę półki z książkami w ręce. Poszedł za mną, uśmiechając się jakby wygrał na loterii. Odłożyłem papierowe dzieła i bez skrępowania poszedłem na wyjścia. Przeszedłem przez drzwi i korytarzem ruszyłem do dormitorium, właściwie nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Niby dookoła było dużo osób więc nie musiałem się czuć zagrożony, ale ten dureń zaczął biec w moją stronę i pacnął mnie w plecy, prawdopodobnie chcąc zwrócić na siebie uwagę. Odwróciłem się napięcie, złapałem go za rękę i potrząsnąłem.
- Nigdy mnie tak nie nachodź! - rzuciłem błagalnie.
- Aj marudzisz~ - miałem ochotę pokazać mu, jak potrafię ,,marudzić", czyli z chęcią bym go ugryzł w palec swoimi kiełkami, a nie ma nic gorszego od ugryzienia kocimi zębami, uwierzcie.
- Ja tylko chcę ci przekazać, że nie czuję się dobrze w twoim towarzystwie. - mówiłem powoli, jak do dziecka. Prychnął lekceważąco, a potem jak gdyby nic objął mnie ramieniem za szyję, pokazując dłonią ruch tworzący tęczę na suficie.
- Przyjaźń to magia, a ja jestem tylko małym wilczkiem. - małym? Raczej wielgachnym. Dobra, koniec paniki, Ar. Nie jesteś jakąś tam ci*ą która nie umie się bronić, jak coś zacznie, to po prostu mu przywalisz.
- Skoro tak mówisz.. E, jako, eghem, pierwszy kumpelski wypad proponuję iść na błonia. - wow, dobrze ci idzie.
Pokiwał głową ale zaraz odbiegł, zostawiając mnie samego. Wzruszyłem ramionami i poszedłem się ubrać, w końcu zaczął padać śnieg i coraz bardziej marznę. Może to jakiś gen, rodzinny brak odporności na minusowe temperatury? Nie wiem, kompletnie nie wiem. Ubrałem kurtkę, kozaki [hehe] oraz czapkę, która przyjemnie grzała w uszy..
< hoho >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz