Nie mogłem znieść tego, co zobaczyłem.
Jane.
Weszła do Sali. Ale nawet na mnie nie spojrzała.
Nie mogłem znieść tego i zacząłem dłubać widelcem w talerzu.
Poczułem jej wzrok na sobie i podniosłem oczy.
Lecz ona w tym samym czasie, odwróciła wzrok.
" - A mówiłeś, że nie wróci. - Pomyślałem mimowolnie, jedna łza popłynęła
mi po policzku. Lecz szybko ją starłem. Już dość się po niej napłakałem. - Pomyślałem.
- I tu masz racje. - Czułem jak uśmiecha się, paskudnie. Agh..
- Mówiłeś, że nie wróci!
- Ale, wróciła. Nic na to nie poradzisz. Olej ją. - Dodał po chwili, Szachar.''
Uniosłem wzrok znów, patrzyłem się na nią, lecz ona nie zwracała już na mnie uwagi.
Jakbym nie istniał. Bolało.
I to bardziej, niżeli by się mogło zdawać.
" - Widzisz. Nie istniejesz, już dla niej. Pewnie znalazła sobie jakiegoś przystojnego,
macho i gdzieś ma takie nijakie, chuchro. Prymusa, który 2/3 swojego czasu spędza
w bibliotece. Olała cię i nie wróciła na 2 półrocze szkolne, przez wakacje nie odzywała
się i teraz gdy zbliża się kolejny bal, już zima tak blisko ona nagle się pojawia
i nawet nie jesteś godzien by na ciebie spojrzała. Zamiast podejść do ciebie, przeprosić,
wyjaśnić! Ona woli gawędzić z koleżankami...
- Zamknij się.."
Nie miałem ochoty, by tego słuchać. A on mówił mi to, co czuje.
I to było najgorsze, że to były moje obawy, a ten mówił je głośno,
podczas gdy ja chciałem strącić je na samo dno umysłu.
Kiedy zjadłem coś - czego akurat zbyt dużo nie było, z racji tego, że straciłem apetyt.
Szybko skierowałem się do wyjścia. Chciałem być jak najdalej od wiewióre... Znaczy Jane.
Chodź tak samo jak chciałem być od niej z dala, to tak samo chciałem by do mnie podeszła.
By rozwiała moje wątpliwości i... I właśnie nie wiem, czego się po niej miałem spodziewać.
Czego chciałem.
Przy wyjściu wpadłem na Viole.
Była lekko zdziwiona, i chciała coś powiedzieć.
Lecz tym razem to ja zrobiłem coś, Pocałowałem ją.
- Przyjdź po lekcjach na korytarz, na drugim piętrze przy nie używanej sali od transmutacji.
Powiedziałem i poszedłem.
Nie wiem czemu chciałem, żeby tam przyszła.
Najprawdopodobniej chciałem tym podnieść swoją dumę, samoocenę czy cokolwiek innego.
~*~
Stałem na korytarzu czekając na Violę, widziałem też Jane... Miałem ochotę podejść do
niej albo się wycofać do siebie. Lecz wtedy podeszła Violetta. A niech to! Niech zobaczy co straciła!
Na własne życzenie! Miała czas by podejść i się wytłumaczyć. Mogła to zrobić na śniadaniu,
mogła to zrobić na lekcji lub pomiędzy nimi. Nie chciała? Bała się? Ma mnie gdzieś?
Mam to gdzieś! Czekałem na nią ponad pół roku! Jak nie prawie rok, licząc rzecz jasna od balu,
przez wakacje aż do teraz gdzie zbliża się bal.
Z taką myślą zwróciłem się do Violetty.
- Cześć, chciałabyś pójść ze mną na randkę? Moglibyśmy pójść do Herbaciarni? - Zapytałem
a ona wydawała się zdziwiona... Wtedy też Szachar podsuną mi myśl zajrzenia do jej myśli.
Co rzecz jasna zrobiłem. I w mik wiedziałem o co chodzi..
Jane...
Myślałem, że zabije Davida! Ale z drugiej strony i dobrze się stało.
- Jest coś o czym musisz wiedzieć. - Powiedziałem. Wyprzedziłem ją ponieważ, już otwierała
usta. - Miałem kiedyś dziewczynę, nazywała się Jane Star. Już od pierwszego roku ze sobą
świrowaliśmy, a także i chodziliśmy. Rok temu znikła, tak po prostu po balu, nie wróciła po feriach
do szkoły, nikt nie chciał mi nic powiedzieć, nikt nic nie wiedział, nie zostawiła nawet żadnego listu.
Cierpiałem, i to bardzo przez resztę roku szkolnego, a także i wakacje. Dziś widziałem jak weszła
do Sali na śniadanie.. Nawet na mnie nie spojrzała, nie podeszła, ani słowem się nie odezwała,
także przez lekcje, które nam razem minęły. Tak jesteś do niej podobna, i dlatego tak dziwnie
się w ekspresie zachowywałem. Lecz potrafię rozróżnić ciebie od niej. Choćby dlatego, że
macie inne charaktery a także są rzeczy, które ją charakteryzują w wyglądzie. Nie rozmawiałem
z nią, nawet do niej nie podszedłem. Rozumiesz? Skończyłem z nią miała pół dnia by do mnie
zagadać i wyjaśnić. Olała mnie, więc ja nie będę się nią przejmował. - Skończyłem i spojrzałem
na nią. - Umówisz się ze mną?
<Violetta? xD>
Jane.
Weszła do Sali. Ale nawet na mnie nie spojrzała.
Nie mogłem znieść tego i zacząłem dłubać widelcem w talerzu.
Poczułem jej wzrok na sobie i podniosłem oczy.
Lecz ona w tym samym czasie, odwróciła wzrok.
" - A mówiłeś, że nie wróci. - Pomyślałem mimowolnie, jedna łza popłynęła
mi po policzku. Lecz szybko ją starłem. Już dość się po niej napłakałem. - Pomyślałem.
- I tu masz racje. - Czułem jak uśmiecha się, paskudnie. Agh..
- Mówiłeś, że nie wróci!
- Ale, wróciła. Nic na to nie poradzisz. Olej ją. - Dodał po chwili, Szachar.''
Uniosłem wzrok znów, patrzyłem się na nią, lecz ona nie zwracała już na mnie uwagi.
Jakbym nie istniał. Bolało.
I to bardziej, niżeli by się mogło zdawać.
" - Widzisz. Nie istniejesz, już dla niej. Pewnie znalazła sobie jakiegoś przystojnego,
macho i gdzieś ma takie nijakie, chuchro. Prymusa, który 2/3 swojego czasu spędza
w bibliotece. Olała cię i nie wróciła na 2 półrocze szkolne, przez wakacje nie odzywała
się i teraz gdy zbliża się kolejny bal, już zima tak blisko ona nagle się pojawia
i nawet nie jesteś godzien by na ciebie spojrzała. Zamiast podejść do ciebie, przeprosić,
wyjaśnić! Ona woli gawędzić z koleżankami...
- Zamknij się.."
Nie miałem ochoty, by tego słuchać. A on mówił mi to, co czuje.
I to było najgorsze, że to były moje obawy, a ten mówił je głośno,
podczas gdy ja chciałem strącić je na samo dno umysłu.
Kiedy zjadłem coś - czego akurat zbyt dużo nie było, z racji tego, że straciłem apetyt.
Szybko skierowałem się do wyjścia. Chciałem być jak najdalej od wiewióre... Znaczy Jane.
Chodź tak samo jak chciałem być od niej z dala, to tak samo chciałem by do mnie podeszła.
By rozwiała moje wątpliwości i... I właśnie nie wiem, czego się po niej miałem spodziewać.
Czego chciałem.
Przy wyjściu wpadłem na Viole.
Była lekko zdziwiona, i chciała coś powiedzieć.
Lecz tym razem to ja zrobiłem coś, Pocałowałem ją.
- Przyjdź po lekcjach na korytarz, na drugim piętrze przy nie używanej sali od transmutacji.
Powiedziałem i poszedłem.
Nie wiem czemu chciałem, żeby tam przyszła.
Najprawdopodobniej chciałem tym podnieść swoją dumę, samoocenę czy cokolwiek innego.
~*~
Stałem na korytarzu czekając na Violę, widziałem też Jane... Miałem ochotę podejść do
niej albo się wycofać do siebie. Lecz wtedy podeszła Violetta. A niech to! Niech zobaczy co straciła!
Na własne życzenie! Miała czas by podejść i się wytłumaczyć. Mogła to zrobić na śniadaniu,
mogła to zrobić na lekcji lub pomiędzy nimi. Nie chciała? Bała się? Ma mnie gdzieś?
Mam to gdzieś! Czekałem na nią ponad pół roku! Jak nie prawie rok, licząc rzecz jasna od balu,
przez wakacje aż do teraz gdzie zbliża się bal.
Z taką myślą zwróciłem się do Violetty.
- Cześć, chciałabyś pójść ze mną na randkę? Moglibyśmy pójść do Herbaciarni? - Zapytałem
a ona wydawała się zdziwiona... Wtedy też Szachar podsuną mi myśl zajrzenia do jej myśli.
Co rzecz jasna zrobiłem. I w mik wiedziałem o co chodzi..
Jane...
Myślałem, że zabije Davida! Ale z drugiej strony i dobrze się stało.
- Jest coś o czym musisz wiedzieć. - Powiedziałem. Wyprzedziłem ją ponieważ, już otwierała
usta. - Miałem kiedyś dziewczynę, nazywała się Jane Star. Już od pierwszego roku ze sobą
świrowaliśmy, a także i chodziliśmy. Rok temu znikła, tak po prostu po balu, nie wróciła po feriach
do szkoły, nikt nie chciał mi nic powiedzieć, nikt nic nie wiedział, nie zostawiła nawet żadnego listu.
Cierpiałem, i to bardzo przez resztę roku szkolnego, a także i wakacje. Dziś widziałem jak weszła
do Sali na śniadanie.. Nawet na mnie nie spojrzała, nie podeszła, ani słowem się nie odezwała,
także przez lekcje, które nam razem minęły. Tak jesteś do niej podobna, i dlatego tak dziwnie
się w ekspresie zachowywałem. Lecz potrafię rozróżnić ciebie od niej. Choćby dlatego, że
macie inne charaktery a także są rzeczy, które ją charakteryzują w wyglądzie. Nie rozmawiałem
z nią, nawet do niej nie podszedłem. Rozumiesz? Skończyłem z nią miała pół dnia by do mnie
zagadać i wyjaśnić. Olała mnie, więc ja nie będę się nią przejmował. - Skończyłem i spojrzałem
na nią. - Umówisz się ze mną?
<Violetta? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz