Polałem olewkowy olej na drzewczicznego Mariusza, odtańczając sambę muchomorów. Oburzył liścia i heroicznie uniósł kawał konara, machając nim dookoła lodowego lodziska zwanego komornicza komora. Podbiegliśmy tam przy okazji smyrając nosem pięty bobra, oh jak kłamie, jak kłamie-mówiąc. Spadłem z podłogi na dywan krzycząc ,,szczersze kondolencje!" w słońce z teletubisiowym dzieckiem trawy. Sum zawyła jak żaba skacząc na duży kamień, z wielkim penisem na czole.
- Szybko! Gryź go! - wylizałem długi kij i uderzyłem nim w ziemię. Dookoła nas zebrały się gryźliwe smerfy z namalowanymi ch*jami na policzkach.
- TO BYĆ NASZA STARA! - jeden z nich pierdnął mi w oczy. Upadłem na sufit, trzy razy odwracając się dookoła, aż uniosłem się umysłem w czarną dupę murzyna.
< PYK >
- Szybko! Gryź go! - wylizałem długi kij i uderzyłem nim w ziemię. Dookoła nas zebrały się gryźliwe smerfy z namalowanymi ch*jami na policzkach.
- TO BYĆ NASZA STARA! - jeden z nich pierdnął mi w oczy. Upadłem na sufit, trzy razy odwracając się dookoła, aż uniosłem się umysłem w czarną dupę murzyna.
< PYK >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz