Nauczyciel ONMS'u podszedł pospiesznie do białowłosej, sprawdził jej tętno na szyi i podniósł na ręce.
- Wszyscy do szkoły! - krzyknął. - Lekcje odwołane!
Cały tłum uczniów ruszył w stronę akademii, a Trich dosłownie biegł z Bianką na rękach. Ja i Lili dogoniłyśmy profesora i truchtałyśmy równo z nim.
- Co z nią? - zapytałam przerażona. Właściwie to nie trzeba było nawet pytać, bo od razu można się zorientować, że jest źle. Bardzo źle... Na przedramieniu przyjaciółki znajdowała się rana, z której powoli sączyła się ciemnoczerwona krew i spływała po rękach Tricha. W każdym bądź razie nikt mi nie odpowiedział. Nie pytałam ponownie, znałam odpowiedź.
Chwilę później znaleźliśmy się już w skrzydle szpitalnym. Trich delikatnie położył nieprzytomną Biankę na pierwszym wolnym łóżku, a ja od razu zawołałam panią Petersen.
- Psze pani! Moja koleżanka... szybko!
Kobieta przybiegła za mną do łóżka, na którym leżała Piana i od razu zrobiła to co każdy lekarz robi, by zapoznać się z poszkodowanym: sprawdziła jej tętno na prawym nadgarstku. Rzuciła okiem na całe jej ciało i szybko pobiegła po kilka jej zabawek pielęgniarskich. Dosłownie po dwóch sekundkach wróciła z całą tacą przyrządów. W tempie błyskawicznym założyła na ręce białe rękawiczki i delikatnie zaczęła ciąć rękaw na jej rozszarpanym ramieniu.
- Co się jej stało? - zapytała.
- Fipogryf... i jej głupota. - odparł nauczyciel opierając się o kant łóżka.
- No dobrze. Dalej sobie sama poradzę, możecie wrócić na lekcje.
- Będzie z nią dobrze, prawda? - zapytała lekko drżącym głosem Lilianne.
- Na pewno będzie dobrze. - odpowiedziała pielęgniarka. - A teraz już lećcie na lekcje kochane.
W dramatycznym humorze ruszyłyśmy w stronę wspólnego dormitorium.
<Lili? Piana? :3 Sorki, że tak długo ._. >
- Wszyscy do szkoły! - krzyknął. - Lekcje odwołane!
Cały tłum uczniów ruszył w stronę akademii, a Trich dosłownie biegł z Bianką na rękach. Ja i Lili dogoniłyśmy profesora i truchtałyśmy równo z nim.
- Co z nią? - zapytałam przerażona. Właściwie to nie trzeba było nawet pytać, bo od razu można się zorientować, że jest źle. Bardzo źle... Na przedramieniu przyjaciółki znajdowała się rana, z której powoli sączyła się ciemnoczerwona krew i spływała po rękach Tricha. W każdym bądź razie nikt mi nie odpowiedział. Nie pytałam ponownie, znałam odpowiedź.
Chwilę później znaleźliśmy się już w skrzydle szpitalnym. Trich delikatnie położył nieprzytomną Biankę na pierwszym wolnym łóżku, a ja od razu zawołałam panią Petersen.
- Psze pani! Moja koleżanka... szybko!
Kobieta przybiegła za mną do łóżka, na którym leżała Piana i od razu zrobiła to co każdy lekarz robi, by zapoznać się z poszkodowanym: sprawdziła jej tętno na prawym nadgarstku. Rzuciła okiem na całe jej ciało i szybko pobiegła po kilka jej zabawek pielęgniarskich. Dosłownie po dwóch sekundkach wróciła z całą tacą przyrządów. W tempie błyskawicznym założyła na ręce białe rękawiczki i delikatnie zaczęła ciąć rękaw na jej rozszarpanym ramieniu.
- Co się jej stało? - zapytała.
- Fipogryf... i jej głupota. - odparł nauczyciel opierając się o kant łóżka.
- No dobrze. Dalej sobie sama poradzę, możecie wrócić na lekcje.
- Będzie z nią dobrze, prawda? - zapytała lekko drżącym głosem Lilianne.
- Na pewno będzie dobrze. - odpowiedziała pielęgniarka. - A teraz już lećcie na lekcje kochane.
W dramatycznym humorze ruszyłyśmy w stronę wspólnego dormitorium.
<Lili? Piana? :3 Sorki, że tak długo ._. >
"w każdym bądź razie" .. >.<
OdpowiedzUsuń~ Liv.