Początkowo byłem nieco przerażony, ale chichot go zdradził... tak się bawimy panie Amirze? Dobrze...
- Skąd o tym wiesz?!- zawyłem- Błagam nie wydaj mnie! Nie chcę poznać pocałunku Dementora! Nie chcę trafić do Azkabanu, wstyd mi, że użyłem zaklęcia niewybaczalnego, ale musiałem! Błagam!- zacząłem płakać. Ma się ten talent aktorski, co? Nagle odwiązał mi oczy. Po kilku minutach zobaczyłem jego sylwetkę i twarz- Amir?!- pisnąłem- przepraszam, że się o tym dowiedziałeś, przepraszam! Teraz będę musiał to zrobić też z tobą- ostatnie słowa wychrypiałem ze smutną miną i śladami łez na policzkach- a nie chcę tego... Amir, zabij mnie, teraz...
- Jonasz, co ty pi*przysz do jasnej ch*lery?! To miał być wkręt!
- Nnie wiedziałeś?! K*rwa mać!- zaskamlałem. Boże jak ja z niego ryję.
- Jak mogłeś?
- Co? Zażartować z ciebie?- wstałem cichocząc.
- Że co?
- Żartujemy tutaj! Na przyszłość, nieładnie budzić Susła, teraz będziesz mnie usypiał...
- Ale co?!
- Nikogo nie zabiłem idioto!- podszedłem do niego- która tak właściwie godzina?
- W pół do dwunastej...
- No to idziemy spać- obszedłem go o wdrapałem mu się na plecy. Chłopak nagle rzucił się tyłem na łóżko, przy okazji zgniatając mnie. Pisnąłem cicho i sapnąłem zagryzając wargi- zejdź ze mnie...- wyszeptałem, a on przeturlał się w bok. Czułem teraz nagłą falę zimna. Szczególnie w kroczu, które było mokre od "psikusa" Amir'a.
- Idź do siebie.
- Nie... śpię u ciebie...- zamilkłem na chwilę, by zaraz ponownie otworzyć usta- Zimno mi...- wyszeptałam drżąc. To prawda, potrzebowałem ciepła i fizycznie i psychicznie. Myślałem, że chłopak mnie przykryje i tyle, albo wogóle wyniesie do mojego dormitorium, ale to co zrobił przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Przytulił mnie. Na łyżeczkę. Zmusił mnie do przylgnięcia plecami do jego brzucha. Zadrżałem i spiąłem się cały. Po chwili mnie, tfu! Nas! Przykrył. Czułem się... ważny, czułem, że jestem kimś i komuś na mnie zależy. Uśmiechnąłem się sam do siebie i mocniej, ściślej, wtuliłem się w niego. Miłe ciepło wylało się całym kubłem na moje serce, a w żołądku zatrzepotały malutkie, różowe skrzydełka motylka- Ddziękuję- wymruczałem. Zakochałem się? Nie wiem, ale pewne jest, że znaczy dla mnie wiele.
***
- Wstajeemy- głęboki głos powoli wybudzał mnie z letargu. Uśmiechnąłem się błogo, gdy poczułem ciepłe palce na kościstym ramieniu, które ścisnęły je lekko. Otworzyłem leniwie powieki i zobaczyłem nachylonego nade mną Amir'a.
- Dzień dobry...- wyburczałem. Jego kąciki ust podniosły się ku górze, pokazując przy tym szereg perłowo białych zębów.
- No hej morderco...- prychnął tak nagle.
- Hej kłamczuchu- westchnąłem i przeszedłem do pozycji siedzącej. Przetarłem oczy, w których, jak zwykle, miałem śpiochy. Poczułem jak materac, który dotąd był ugięty, prostuje się. Chłopak wstał i gdzieś poszedł, a ja sięgnąłem po jedną fasolkę. O dziwo, po raz pierwszy w swoim krótkim życiu trafiłem coś dobrego. A co? A cytrynę. Kwaśna, ale mniejsza o to. Amir wrócił z moimi rzeczami.
- Chodź, zaraz śniadanie, a potem lekcje- rzucił mi mundurek.
- Nienawidzę lekcji... gdyby weekend nie mógł potrwać trzech dni!
<Pyśku? Mnomnomno ^^>
- Skąd o tym wiesz?!- zawyłem- Błagam nie wydaj mnie! Nie chcę poznać pocałunku Dementora! Nie chcę trafić do Azkabanu, wstyd mi, że użyłem zaklęcia niewybaczalnego, ale musiałem! Błagam!- zacząłem płakać. Ma się ten talent aktorski, co? Nagle odwiązał mi oczy. Po kilku minutach zobaczyłem jego sylwetkę i twarz- Amir?!- pisnąłem- przepraszam, że się o tym dowiedziałeś, przepraszam! Teraz będę musiał to zrobić też z tobą- ostatnie słowa wychrypiałem ze smutną miną i śladami łez na policzkach- a nie chcę tego... Amir, zabij mnie, teraz...
- Jonasz, co ty pi*przysz do jasnej ch*lery?! To miał być wkręt!
- Nnie wiedziałeś?! K*rwa mać!- zaskamlałem. Boże jak ja z niego ryję.
- Jak mogłeś?
- Co? Zażartować z ciebie?- wstałem cichocząc.
- Że co?
- Żartujemy tutaj! Na przyszłość, nieładnie budzić Susła, teraz będziesz mnie usypiał...
- Ale co?!
- Nikogo nie zabiłem idioto!- podszedłem do niego- która tak właściwie godzina?
- W pół do dwunastej...
- No to idziemy spać- obszedłem go o wdrapałem mu się na plecy. Chłopak nagle rzucił się tyłem na łóżko, przy okazji zgniatając mnie. Pisnąłem cicho i sapnąłem zagryzając wargi- zejdź ze mnie...- wyszeptałem, a on przeturlał się w bok. Czułem teraz nagłą falę zimna. Szczególnie w kroczu, które było mokre od "psikusa" Amir'a.
- Idź do siebie.
- Nie... śpię u ciebie...- zamilkłem na chwilę, by zaraz ponownie otworzyć usta- Zimno mi...- wyszeptałam drżąc. To prawda, potrzebowałem ciepła i fizycznie i psychicznie. Myślałem, że chłopak mnie przykryje i tyle, albo wogóle wyniesie do mojego dormitorium, ale to co zrobił przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Przytulił mnie. Na łyżeczkę. Zmusił mnie do przylgnięcia plecami do jego brzucha. Zadrżałem i spiąłem się cały. Po chwili mnie, tfu! Nas! Przykrył. Czułem się... ważny, czułem, że jestem kimś i komuś na mnie zależy. Uśmiechnąłem się sam do siebie i mocniej, ściślej, wtuliłem się w niego. Miłe ciepło wylało się całym kubłem na moje serce, a w żołądku zatrzepotały malutkie, różowe skrzydełka motylka- Ddziękuję- wymruczałem. Zakochałem się? Nie wiem, ale pewne jest, że znaczy dla mnie wiele.
***
- Wstajeemy- głęboki głos powoli wybudzał mnie z letargu. Uśmiechnąłem się błogo, gdy poczułem ciepłe palce na kościstym ramieniu, które ścisnęły je lekko. Otworzyłem leniwie powieki i zobaczyłem nachylonego nade mną Amir'a.
- Dzień dobry...- wyburczałem. Jego kąciki ust podniosły się ku górze, pokazując przy tym szereg perłowo białych zębów.
- No hej morderco...- prychnął tak nagle.
- Hej kłamczuchu- westchnąłem i przeszedłem do pozycji siedzącej. Przetarłem oczy, w których, jak zwykle, miałem śpiochy. Poczułem jak materac, który dotąd był ugięty, prostuje się. Chłopak wstał i gdzieś poszedł, a ja sięgnąłem po jedną fasolkę. O dziwo, po raz pierwszy w swoim krótkim życiu trafiłem coś dobrego. A co? A cytrynę. Kwaśna, ale mniejsza o to. Amir wrócił z moimi rzeczami.
- Chodź, zaraz śniadanie, a potem lekcje- rzucił mi mundurek.
- Nienawidzę lekcji... gdyby weekend nie mógł potrwać trzech dni!
<Pyśku? Mnomnomno ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz