Chciałem tak zostać już na zawsze... w jego objęciach, bezpieczny. Ręce dokładnie otulające moje wątłe ciałko i ciepło. Ciepło, ciepło, ciepło. On jest gorący, dosłownie i w przenośni.
Śnił mi się ogród. Były tam kwiaty (no brawo, jesteś taki błyskotliwy!) i drzewa (nie no, naprawdę? Nie spodziewałem się), ale nie to było najważniejsze. Kiedy wchodziłeś głębiej, mogłeś ujrzeć dumnego kota, który wyprostowany siedział na kamieniu wygrzewając się w promieniach słońca. Przyglądałem się jego szlachetnej mordce z uśmiechem, lecz kiedy on otworzył leniwie swoje cudne oczy i mnie ujrzał, uciekł. Zacząłem zalewać się łzami. Padłem na kolana wymawiając jego imię, lecz nie pamiętam jak się nazywał.
- Jonasz!- ktoś mną potrząsnął, tym samym budząc mnie ze snu. Byłem spocony i zapłakany, dopiero silne objęcia Amir'a w pewnym stopniu mnie uspokoiły. Najdelikatniej jak potrafił podniósł mnie, niestety przeszyła mnie fala bólu biegnąca wzdłuż kręgosłupa. Ciche stęknięcie z mojej strony, sprawiło, że czuły chłopak dał mi soczystego całusa w policzek i powoli odłożył mnie z powrotem na materac. Wytarł moje łzy. Załapałem co oznaczał ten sen... kogo oznaczał ten kot.
Delikatnie uśmiechnięty chłopak zawisł nade mną. Czułem jego gorący oddech na twarzy. Po nocy czułem się o wiele lepiej. Zdrowszy, silniejszy, szczęśliwszy. Kiedy jego rzęsy zatrzepotały, a ręka zaczęła masować mój, piękący od łez, policzek, zaczął wyglądać uroczo, a zarazem biła od niego aura "samca alpha", która kazała mi być wobec niego całkowicie uległym. Kiedy zabrał ciepłą dłoń z mojego policzka, uradowany, zawiesiłem łapki na jego szyi i pocałowałem go namiętnie w usta. Jak zwykle chłopak jak najbardziej przedłużał, ten nasz "francuski" pocałunek i przestaliśmy dopiero po jakichś dwóch minutach. Dałem mu jeszcze cztery krótkie całusy w dolną wargę i kącik ust, by po tym opaść z powrotem na poduszkę, na co ukochany roześmiał się. Wraz z jego widokiem moje motylki w brzuchu zawsze się ożywiały i przyjemnie mnie łaskotały.
Sturlałem się z łóżka, wymijając Amir'a i czmychnąłem do łazienki z zamiarem umycia się. Po zdjęciu mokrych w miejscu du.py bokserek i wrzuceniu ich do kosza z praniem, czy co to tam, czym prędzej wskoczyłem pod "prysznic". Rzadko kąpałem się w ciepłej wodzie, najczęściej robiłem to w letniej, lub chłodnawej. W gorącej zawsze robi mi się słabo i mdleję, raz prawie się utopiłem, bo zemdlałem w wannie. Od tego czasu myję się tylko pod prysznicem. Wziąłem mój ulubiony szampon, po którym włosy są takie mięciusie i ładnie pachną, po czym delikatnie zacząłem rozmasowywać go na skórze głowy. Nienawidzę piany, więc odchyliłem głowę do tyłu, tak mocno jak potrafiłem. Wtem ktoś wszedł do łazienki. Rozebrał się, a gdy otworzył drzwi od kabiny, ujrzałem Amir'a. Bez zastanowienia wtargnął do środka i dokładnie zamknął za sobą drzwiczki. Nim się spostrzegłem zaczął mi myć głowę. Duże dłonie bardzo delikatnie masowały moją skórę. Było to bardzo przyjemne doznanie, spokojnie, nie aż tak jak noc z nim...
- Spłukujemy- wziął słuchawkę prysznica i puścił ciepłą wodę, która z każdą chwilą robiła się coraz gorętsza.
- Amir... Amir, zimną...- wyszeptałem.
- Przeziębisz się...
- Słabo mi, Aruś, zimną- cofnąłem ku niemu, gibiąc jak pijaczek. Po chwili zastanowienia puścił letnią wodę, dzięki czemu zacząłem się czuć o niebo lepiej.
- Umyć ci plecki?
- Umyć- uśmiechnąłem się jakby sam do siebie, a usta chłopaka, delikatnie musnęły jeden z moich wystających kręgów w karku. Podałem mu jagodowy płyn, a on od razu wylał go na moje plecy, nie rozgrzewając go wcześniej w dłoniach, czym bardzo mnie ucieszył.
- Niech zgadnę, twój ulubiony kolor to niebieski?
- I czarny- zaczął ugniatać moje plecy, na co zamruczałem. Mycie+ masaż + seksiak który to robi = Najlepsza kąpiel EVEEEEER! Początkowo delikatne ruchy z każdą chwilą były coraz energiczniejsze i szybsze, czym doprowadzał mnie do stanu ukojenia i błogiego szczęścia.
***
Po pełnej wrażeń kąpieli i wytarciu się, stałem przed lustrem tylko w luźno zawiązanym ręczniku na biodrach. Zgodnie z obietnicą, zacząłem ściągać kolczyki, za którymi nie przepadał ten na którym zależało mi najmocniej na świecie. Amir sam jeszcze się moczył, bo twierdził, że w czasie mojego mycia się, wyziębił organizm, a nie pójdzie na zewnątrz z czerwonym nosem i sinymi ustami. Rozbawił mnie tym. Skończyłem już zabieg "usuwania metalu z pięknej buźki", więc zacząłem myć ząbki i twarz. Aruś też skończył i czym prędzej pokazałem mu brak metalowych ozdobników. Uradowany przytulił mnie śmiejąc się rozkosznie, po czym odwrócił mnie i utulił mnie od tyłu, staliśmy przed lustrem. Wyplułem do umywalki pianę i wyczyściłem dokładnie usta.
- Popatrz, jaki piękny, młody bóg- wskazałem na nasze odbicie- te oczy, usta, nosek... no przystojny jak nikt inny- chłopak się zaczerwienił- o popatrz! Ty też tu jesteś!- wyszczerzyłem się, a on roześmiał się gardłowo.
- Tak, tak, ty młodym bogiem, raczej niemowlaczkiem...
- No ej!- fuknąłem- nie wypominaj mojego wieku!
***
- Tuli- wystawiłem łapki ku Amir'owi z błagalną minką.
- No chodź tu- uśmiechnął się czule. Skoczyłem na niego, a on gibnął się w tył. Siedzieliśmy w salonie Orlaków, gdzie póki co, nikogo nie było. Krótki całus w czoło, nos, podbródek i usta, wykonany przeze mnie. Lecz kiedy trafiło właśnie na wargi, chłopak nie odpuścił i jak zwykle (co zawsze bardzo mnie cieszyło) ze zwykłego całusa przeistaczał go w pocałunek francuski, trwający najczęściej 2-3 minuty. Uwielbiany przeze mnie kolczyk w jęyku, którym zawsze się bawiłem, a gdy coś nie pasowało, dociskałem go, sprawiając lekki ból, którego oznaką było syknięcie i złapanie mnie za pośladek. Tym razem było inaczej. Obaj robiliśmy to namiętnie, bez wygłupów. To był pocałunek prosto z serca, w którym (moje) zabiło mocniej i szybciej niż zwykle gdy to robiliśmy.
- Amir- wyszeptałem mu w usta- kocham cię, kocham cię ponad życie...
<Nie usunęło się? Sukces! Omnomnomnom>
Śnił mi się ogród. Były tam kwiaty (no brawo, jesteś taki błyskotliwy!) i drzewa (nie no, naprawdę? Nie spodziewałem się), ale nie to było najważniejsze. Kiedy wchodziłeś głębiej, mogłeś ujrzeć dumnego kota, który wyprostowany siedział na kamieniu wygrzewając się w promieniach słońca. Przyglądałem się jego szlachetnej mordce z uśmiechem, lecz kiedy on otworzył leniwie swoje cudne oczy i mnie ujrzał, uciekł. Zacząłem zalewać się łzami. Padłem na kolana wymawiając jego imię, lecz nie pamiętam jak się nazywał.
- Jonasz!- ktoś mną potrząsnął, tym samym budząc mnie ze snu. Byłem spocony i zapłakany, dopiero silne objęcia Amir'a w pewnym stopniu mnie uspokoiły. Najdelikatniej jak potrafił podniósł mnie, niestety przeszyła mnie fala bólu biegnąca wzdłuż kręgosłupa. Ciche stęknięcie z mojej strony, sprawiło, że czuły chłopak dał mi soczystego całusa w policzek i powoli odłożył mnie z powrotem na materac. Wytarł moje łzy. Załapałem co oznaczał ten sen... kogo oznaczał ten kot.
Delikatnie uśmiechnięty chłopak zawisł nade mną. Czułem jego gorący oddech na twarzy. Po nocy czułem się o wiele lepiej. Zdrowszy, silniejszy, szczęśliwszy. Kiedy jego rzęsy zatrzepotały, a ręka zaczęła masować mój, piękący od łez, policzek, zaczął wyglądać uroczo, a zarazem biła od niego aura "samca alpha", która kazała mi być wobec niego całkowicie uległym. Kiedy zabrał ciepłą dłoń z mojego policzka, uradowany, zawiesiłem łapki na jego szyi i pocałowałem go namiętnie w usta. Jak zwykle chłopak jak najbardziej przedłużał, ten nasz "francuski" pocałunek i przestaliśmy dopiero po jakichś dwóch minutach. Dałem mu jeszcze cztery krótkie całusy w dolną wargę i kącik ust, by po tym opaść z powrotem na poduszkę, na co ukochany roześmiał się. Wraz z jego widokiem moje motylki w brzuchu zawsze się ożywiały i przyjemnie mnie łaskotały.
Sturlałem się z łóżka, wymijając Amir'a i czmychnąłem do łazienki z zamiarem umycia się. Po zdjęciu mokrych w miejscu du.py bokserek i wrzuceniu ich do kosza z praniem, czy co to tam, czym prędzej wskoczyłem pod "prysznic". Rzadko kąpałem się w ciepłej wodzie, najczęściej robiłem to w letniej, lub chłodnawej. W gorącej zawsze robi mi się słabo i mdleję, raz prawie się utopiłem, bo zemdlałem w wannie. Od tego czasu myję się tylko pod prysznicem. Wziąłem mój ulubiony szampon, po którym włosy są takie mięciusie i ładnie pachną, po czym delikatnie zacząłem rozmasowywać go na skórze głowy. Nienawidzę piany, więc odchyliłem głowę do tyłu, tak mocno jak potrafiłem. Wtem ktoś wszedł do łazienki. Rozebrał się, a gdy otworzył drzwi od kabiny, ujrzałem Amir'a. Bez zastanowienia wtargnął do środka i dokładnie zamknął za sobą drzwiczki. Nim się spostrzegłem zaczął mi myć głowę. Duże dłonie bardzo delikatnie masowały moją skórę. Było to bardzo przyjemne doznanie, spokojnie, nie aż tak jak noc z nim...
- Spłukujemy- wziął słuchawkę prysznica i puścił ciepłą wodę, która z każdą chwilą robiła się coraz gorętsza.
- Amir... Amir, zimną...- wyszeptałem.
- Przeziębisz się...
- Słabo mi, Aruś, zimną- cofnąłem ku niemu, gibiąc jak pijaczek. Po chwili zastanowienia puścił letnią wodę, dzięki czemu zacząłem się czuć o niebo lepiej.
- Umyć ci plecki?
- Umyć- uśmiechnąłem się jakby sam do siebie, a usta chłopaka, delikatnie musnęły jeden z moich wystających kręgów w karku. Podałem mu jagodowy płyn, a on od razu wylał go na moje plecy, nie rozgrzewając go wcześniej w dłoniach, czym bardzo mnie ucieszył.
- Niech zgadnę, twój ulubiony kolor to niebieski?
- I czarny- zaczął ugniatać moje plecy, na co zamruczałem. Mycie+ masaż + seksiak który to robi = Najlepsza kąpiel EVEEEEER! Początkowo delikatne ruchy z każdą chwilą były coraz energiczniejsze i szybsze, czym doprowadzał mnie do stanu ukojenia i błogiego szczęścia.
***
Po pełnej wrażeń kąpieli i wytarciu się, stałem przed lustrem tylko w luźno zawiązanym ręczniku na biodrach. Zgodnie z obietnicą, zacząłem ściągać kolczyki, za którymi nie przepadał ten na którym zależało mi najmocniej na świecie. Amir sam jeszcze się moczył, bo twierdził, że w czasie mojego mycia się, wyziębił organizm, a nie pójdzie na zewnątrz z czerwonym nosem i sinymi ustami. Rozbawił mnie tym. Skończyłem już zabieg "usuwania metalu z pięknej buźki", więc zacząłem myć ząbki i twarz. Aruś też skończył i czym prędzej pokazałem mu brak metalowych ozdobników. Uradowany przytulił mnie śmiejąc się rozkosznie, po czym odwrócił mnie i utulił mnie od tyłu, staliśmy przed lustrem. Wyplułem do umywalki pianę i wyczyściłem dokładnie usta.
- Popatrz, jaki piękny, młody bóg- wskazałem na nasze odbicie- te oczy, usta, nosek... no przystojny jak nikt inny- chłopak się zaczerwienił- o popatrz! Ty też tu jesteś!- wyszczerzyłem się, a on roześmiał się gardłowo.
- Tak, tak, ty młodym bogiem, raczej niemowlaczkiem...
- No ej!- fuknąłem- nie wypominaj mojego wieku!
***
- Tuli- wystawiłem łapki ku Amir'owi z błagalną minką.
- No chodź tu- uśmiechnął się czule. Skoczyłem na niego, a on gibnął się w tył. Siedzieliśmy w salonie Orlaków, gdzie póki co, nikogo nie było. Krótki całus w czoło, nos, podbródek i usta, wykonany przeze mnie. Lecz kiedy trafiło właśnie na wargi, chłopak nie odpuścił i jak zwykle (co zawsze bardzo mnie cieszyło) ze zwykłego całusa przeistaczał go w pocałunek francuski, trwający najczęściej 2-3 minuty. Uwielbiany przeze mnie kolczyk w jęyku, którym zawsze się bawiłem, a gdy coś nie pasowało, dociskałem go, sprawiając lekki ból, którego oznaką było syknięcie i złapanie mnie za pośladek. Tym razem było inaczej. Obaj robiliśmy to namiętnie, bez wygłupów. To był pocałunek prosto z serca, w którym (moje) zabiło mocniej i szybciej niż zwykle gdy to robiliśmy.
- Amir- wyszeptałem mu w usta- kocham cię, kocham cię ponad życie...
<Nie usunęło się? Sukces! Omnomnomnom>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz