- Amir.. - przerwał prawie nie rozłączając naszych ust, które ciągle stykały się i ocierały o siebie. - Kocham cię, kocham cię ponad życie..
To ostatnie zdanie przeszyło mnie na wylot. Zastygłem, kompletnie zaprzestając pocałunku. Słowa, które wypowiedział, znaczą bardzo dużo i jeśli są prawdziwe, będzie musiał wywiązać się ze swoich obowiązków. Wiele się zmieni, nie będzie mógł z nikim więcej sypiać, on.. Boże, jeśli na prawdę pała do mnie takim uczuciem, to nie daruję mu tego.
Usiadłem wyprostowany, trzymając go dalej za biodra, dzięki czemu w miarę się zgraliśmy. Siedział na mnie okrakiem, bardzo blisko, więc widziałem dokładnie jego oczy, pełne przejęcia, strachu, niepewności i tego dodatkowego - miłości. Przełknąłem ślinę, która zaczęła zalegać mi w gardle. Przyłożyłem ucho do jego klatki piersiowej, patrząc gdzieś w bok, w tym samym czasie jadąc palcami na jego szyję. To małe narzędzie przytrzymujące go przy życiu biło teraz niemiłosiernie mocno i szybko. Ja? Ja się nie denerwowałem, byłem opanowany, tylko trochę wstrząśnięty. Kto by nie był..
- Hej.. - mruknąłem wdychając jego zapach. - Jesteś świadom swoich słów?
Skrzywił się prawie niezauważalnie, ale po chwili prawie wyrywał się, chcąc ze mnie zejść. Posłałem mu ostrzeżenie wzrokiem, uspokoił się ale i tak unikał kontaktu z moją twarzą.
- Jak możesz pytać? Tyle co przez ciebie wycierpiałem, nie jadłem.. - więc to jednak przeze mnie nie jadł. Nie chciałem, by się irytował, więc uciszyłem go krótkim pocałunkiem i przytuliłem do siebie drgające ciałko. Opadł bezwładnie, pociagając nosem i cicho chlipiąc. Pogłaskałem go po włosach, a zaraz odsunąłem lekko, by widział me oczy.
- Jonasz. - skupił się, bo zobaczył, że to poważna rzecz. Bo była. Odchyliłem głowę na chwilę, by grzywka opadła po bokach i ścisnąłem jego policzki. - Wiem, że to trochę za późno, ale.. Zostań moim chłopakiem.
Chwila przedłużała się, a on jak nie zareagował, tak dalej nad czymś rozmyślał. Nagle ni stąd ni zowąd zaczął chichotać i zakrywać usta. Zmarszczyłem brwi, ale ten tylko przytulił się mocno.
- Już znasz odpowiedź. - mimo śmiechu mówił cicho. Wyszczerzyłem się i przeturlałem nas tak, bym był na górze. Już chciałem go wycałować, gdy do środka wparowała grupka dziewczyn na czele z Nicklase, który obrzucił nas nieodgadnionym spojrzeniem. Zwaliłem z siebie niebiesko-włosego, a po tym pociągnąłem do swojego pokoju ku zadowoleniu pewnych fanek gejowskich par.
~
- Amir.~ - przeciągnął zmysłowo przegryzając wargę i robiąc zachęcające pozy na łóżku. Na mnie to jednak nie działało, byłem zajęty zakuwaniem do sprawdzianu z numerologii, jemu radziłem to samo, ale nie słuchał. Chyba obrał inną drogę, bo wyciszył się, a gdy odwróciłem się, by zajrzeć, co robi, ten ze ściągniętą koszulką jeździł dłonią po swoim brzuchu, raz po raz zahaczając o linię bokserek, która była wyżej spodni. Zamknąłem książkę, wstałem i podszedłem do niego, niby z uśmiechem, który mówi, że może na coś liczyć, a jednkak okryłem go narzutą i poszedłem do toalety.
Wyszedłem z niej i oberwałem poduszką prosto w twarz. Westchnąłem, przyglądając się jego sfochanej twarzy. Paroma krokami znalazłem się nad nim, klapiąc obok. Już miałem mu wyjaśnić, że jestem zajęty, gdy dostrzegłem list, który miałem spalić. On popatrzył w tym samym kierunku, uniósł skrawek, a gdy chciałem go zabrać, wstał i zaczął pośpiesznie czytać. Był odwrócony plecami, lecz i tak wiedziałem, że zaczyna się wkurzać, smucić i dobijać na raz.
- Posłuchaj..
- Kłamałeś? - podniósł głos, przerywając mi. - Kłamałeś, kłamałeś! Masz kogoś..
Zaczął panikować, chodzić w kółko, co rusz unosząc dłonie do twarzy którą przecierał. Zbliżyłem się, ale ten odepchnął mnie i oparł się o ścianę, po której zjechał, powtarzając, że go zdradzam. W końcu zmienił język na (jak się dowiedziałem od niego) polski, ale brzmiało to jeszcze gorzej, niż gdy mówił zrozumiale. Kucnąłem, lecz znów mnie pchnął.
- Jonasz, ku*wa mać! - słychać było mnie chyba nawet na korytarzu. Nie zareagował, ale nie interesowało mnie to. Złapałem go za rękę ciągnąc brutalnie na fotel. Rzuciłem go tam i przyszpiliłem rękoma, czołem stykając się z jego własnym. - Nie zdradzam cię, ten list jest od mojego byłego!
- Pisało, że.. - zaciął się.
- Dokładnie! Poćwicz angielski, jeśli nie rozumiesz! On mnie kocha, ja kocham tylko ciebie! - wypaliłem. Nie mówiłem mu tego jeszcze, bo jakoś tak.. nie było okazji, a jak była, to się wstydziłem. I poszło, już tego nie cofnę, trzeba się mierzyć z konsekwencjami.
Na szczęście udało mi się go bardzo szybko udobruchać. List spaliłem, na jego oczach z resztą i tak położyłem się przy nim, na kanapie, po prostu czując swoje ciepło. Wróć, on czuł moje, a ja marzłem jak cho*era, ale w takiej sytuacji musiałem się poświęcić. Gdy zasnął, usiadłem, przykryłem go i wróciłem do nauki.
~
Słońce wstało, parząc moje biedne odkryte ramiona. Całą noc przesiadywałem nad papierami i co chwila budzącym się niebiesko-włosym, który za każdym razem od nowa zaczynał histerię. Spojrzałem na czas i doszedłem do wniosku, że trzeba się umyć. Tak więc zrobiłem i gotowy wróciłem do dormitorium, budząc go. Zaspany wykonał te same czynności. Nie dałem mu poznać, że jestem śpiący, nawet, gdy poprosił, bym zaniósł go do jego pokoju. W końcu byłem mu to winien za swoją głupotę.
Kiedy tylko spotkaliśmy się w salonie, zachciało mu się wyjścia na spacer. Więc poszliśmy, pomimo grubej warstwy śniegu dookoła. Przechadzaliśmy się, a on jak dziecko łapał za puch robiąc śnieżki, którymi celował w drzewa. Dotarliśmy na ławkę, usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać o pierdołach. Wtapiał się w tłum ze swoim bladym wyglądem, niczym śnieżka.. jak w bajce. Przyjrzałem się jego twarzy, na brwi dalej miał tą dziurkę, tak samo jak i w uchu. Spuściłem wzrok i złapałem go za rękę.
- Te kolczyki.. jak wrócimy, załóż je. - był zdziwiony. No cóż. Objąłem go, a jego głowa opadła mi na pierś z grubą kurtką.
- Dla czego? Nie podobają ci się. - zauważył. Sapnąłem, sam nie wiedząc, co mnie tak wzięło, ale chyba muszę mu odpowiedzieć coś sensownego.
- To twoje ciało, zmieniaj je jak chcesz. I tak będziesz dla mnie jedyny. - wymruczałem. Takie wyjaśnienie mu starczyło, uniósł brodę i dał mi buziaka. Zaraz zresztą wstaliśmy i wróciliśmy do zamku. Niedługo boże narodzenie.. ciekawe, czy skoro uznaję go takiego jaki jest, zmieni coś więcej..
< Róż. Ma być różowy. I wypiercingowany. Omnomnom >
To ostatnie zdanie przeszyło mnie na wylot. Zastygłem, kompletnie zaprzestając pocałunku. Słowa, które wypowiedział, znaczą bardzo dużo i jeśli są prawdziwe, będzie musiał wywiązać się ze swoich obowiązków. Wiele się zmieni, nie będzie mógł z nikim więcej sypiać, on.. Boże, jeśli na prawdę pała do mnie takim uczuciem, to nie daruję mu tego.
Usiadłem wyprostowany, trzymając go dalej za biodra, dzięki czemu w miarę się zgraliśmy. Siedział na mnie okrakiem, bardzo blisko, więc widziałem dokładnie jego oczy, pełne przejęcia, strachu, niepewności i tego dodatkowego - miłości. Przełknąłem ślinę, która zaczęła zalegać mi w gardle. Przyłożyłem ucho do jego klatki piersiowej, patrząc gdzieś w bok, w tym samym czasie jadąc palcami na jego szyję. To małe narzędzie przytrzymujące go przy życiu biło teraz niemiłosiernie mocno i szybko. Ja? Ja się nie denerwowałem, byłem opanowany, tylko trochę wstrząśnięty. Kto by nie był..
- Hej.. - mruknąłem wdychając jego zapach. - Jesteś świadom swoich słów?
Skrzywił się prawie niezauważalnie, ale po chwili prawie wyrywał się, chcąc ze mnie zejść. Posłałem mu ostrzeżenie wzrokiem, uspokoił się ale i tak unikał kontaktu z moją twarzą.
- Jak możesz pytać? Tyle co przez ciebie wycierpiałem, nie jadłem.. - więc to jednak przeze mnie nie jadł. Nie chciałem, by się irytował, więc uciszyłem go krótkim pocałunkiem i przytuliłem do siebie drgające ciałko. Opadł bezwładnie, pociagając nosem i cicho chlipiąc. Pogłaskałem go po włosach, a zaraz odsunąłem lekko, by widział me oczy.
- Jonasz. - skupił się, bo zobaczył, że to poważna rzecz. Bo była. Odchyliłem głowę na chwilę, by grzywka opadła po bokach i ścisnąłem jego policzki. - Wiem, że to trochę za późno, ale.. Zostań moim chłopakiem.
Chwila przedłużała się, a on jak nie zareagował, tak dalej nad czymś rozmyślał. Nagle ni stąd ni zowąd zaczął chichotać i zakrywać usta. Zmarszczyłem brwi, ale ten tylko przytulił się mocno.
- Już znasz odpowiedź. - mimo śmiechu mówił cicho. Wyszczerzyłem się i przeturlałem nas tak, bym był na górze. Już chciałem go wycałować, gdy do środka wparowała grupka dziewczyn na czele z Nicklase, który obrzucił nas nieodgadnionym spojrzeniem. Zwaliłem z siebie niebiesko-włosego, a po tym pociągnąłem do swojego pokoju ku zadowoleniu pewnych fanek gejowskich par.
~
- Amir.~ - przeciągnął zmysłowo przegryzając wargę i robiąc zachęcające pozy na łóżku. Na mnie to jednak nie działało, byłem zajęty zakuwaniem do sprawdzianu z numerologii, jemu radziłem to samo, ale nie słuchał. Chyba obrał inną drogę, bo wyciszył się, a gdy odwróciłem się, by zajrzeć, co robi, ten ze ściągniętą koszulką jeździł dłonią po swoim brzuchu, raz po raz zahaczając o linię bokserek, która była wyżej spodni. Zamknąłem książkę, wstałem i podszedłem do niego, niby z uśmiechem, który mówi, że może na coś liczyć, a jednkak okryłem go narzutą i poszedłem do toalety.
Wyszedłem z niej i oberwałem poduszką prosto w twarz. Westchnąłem, przyglądając się jego sfochanej twarzy. Paroma krokami znalazłem się nad nim, klapiąc obok. Już miałem mu wyjaśnić, że jestem zajęty, gdy dostrzegłem list, który miałem spalić. On popatrzył w tym samym kierunku, uniósł skrawek, a gdy chciałem go zabrać, wstał i zaczął pośpiesznie czytać. Był odwrócony plecami, lecz i tak wiedziałem, że zaczyna się wkurzać, smucić i dobijać na raz.
- Posłuchaj..
- Kłamałeś? - podniósł głos, przerywając mi. - Kłamałeś, kłamałeś! Masz kogoś..
Zaczął panikować, chodzić w kółko, co rusz unosząc dłonie do twarzy którą przecierał. Zbliżyłem się, ale ten odepchnął mnie i oparł się o ścianę, po której zjechał, powtarzając, że go zdradzam. W końcu zmienił język na (jak się dowiedziałem od niego) polski, ale brzmiało to jeszcze gorzej, niż gdy mówił zrozumiale. Kucnąłem, lecz znów mnie pchnął.
- Jonasz, ku*wa mać! - słychać było mnie chyba nawet na korytarzu. Nie zareagował, ale nie interesowało mnie to. Złapałem go za rękę ciągnąc brutalnie na fotel. Rzuciłem go tam i przyszpiliłem rękoma, czołem stykając się z jego własnym. - Nie zdradzam cię, ten list jest od mojego byłego!
- Pisało, że.. - zaciął się.
- Dokładnie! Poćwicz angielski, jeśli nie rozumiesz! On mnie kocha, ja kocham tylko ciebie! - wypaliłem. Nie mówiłem mu tego jeszcze, bo jakoś tak.. nie było okazji, a jak była, to się wstydziłem. I poszło, już tego nie cofnę, trzeba się mierzyć z konsekwencjami.
Na szczęście udało mi się go bardzo szybko udobruchać. List spaliłem, na jego oczach z resztą i tak położyłem się przy nim, na kanapie, po prostu czując swoje ciepło. Wróć, on czuł moje, a ja marzłem jak cho*era, ale w takiej sytuacji musiałem się poświęcić. Gdy zasnął, usiadłem, przykryłem go i wróciłem do nauki.
~
Słońce wstało, parząc moje biedne odkryte ramiona. Całą noc przesiadywałem nad papierami i co chwila budzącym się niebiesko-włosym, który za każdym razem od nowa zaczynał histerię. Spojrzałem na czas i doszedłem do wniosku, że trzeba się umyć. Tak więc zrobiłem i gotowy wróciłem do dormitorium, budząc go. Zaspany wykonał te same czynności. Nie dałem mu poznać, że jestem śpiący, nawet, gdy poprosił, bym zaniósł go do jego pokoju. W końcu byłem mu to winien za swoją głupotę.
Kiedy tylko spotkaliśmy się w salonie, zachciało mu się wyjścia na spacer. Więc poszliśmy, pomimo grubej warstwy śniegu dookoła. Przechadzaliśmy się, a on jak dziecko łapał za puch robiąc śnieżki, którymi celował w drzewa. Dotarliśmy na ławkę, usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać o pierdołach. Wtapiał się w tłum ze swoim bladym wyglądem, niczym śnieżka.. jak w bajce. Przyjrzałem się jego twarzy, na brwi dalej miał tą dziurkę, tak samo jak i w uchu. Spuściłem wzrok i złapałem go za rękę.
- Te kolczyki.. jak wrócimy, załóż je. - był zdziwiony. No cóż. Objąłem go, a jego głowa opadła mi na pierś z grubą kurtką.
- Dla czego? Nie podobają ci się. - zauważył. Sapnąłem, sam nie wiedząc, co mnie tak wzięło, ale chyba muszę mu odpowiedzieć coś sensownego.
- To twoje ciało, zmieniaj je jak chcesz. I tak będziesz dla mnie jedyny. - wymruczałem. Takie wyjaśnienie mu starczyło, uniósł brodę i dał mi buziaka. Zaraz zresztą wstaliśmy i wróciliśmy do zamku. Niedługo boże narodzenie.. ciekawe, czy skoro uznaję go takiego jaki jest, zmieni coś więcej..
< Róż. Ma być różowy. I wypiercingowany. Omnomnom >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz