Właśnie kończyła się ostatnia lekcja, czyli OPCM.
Nudziło mi się, ponieważ Diabeł zerwał się z ostatniej lekcji.
Westchnąłem biorąc plecak i kiwnąłem wujkowi głową na pożegnanie i ruszyłem
do drzwi. Będą pogrążonym w myślach, zderzyłem się w drzwiach z kimś.
Gdy obróciłem głowę w bok zobaczyłem Volonte.
- Wybacz. - Mruknąłem, cofając się i przepuszczając ją.
- Nic się nie stało. - Również mruknęła.
- Co się stało, że nie masz humoru? - Zapytałem. Nudziło mi się a rozmowa jest lepsza.
- Nie lubię OPCM. - Skrzywiła się, wymawiając skrót. - A ty?
- Nudzi mi się, Diabeł zwiał i nie mam co robić. - Westchnąłem cierpiętniczo.
- Też bym zwiała chętnie z tej lekcji.
- Masz ochotę przejść się po błoniach? - Zapytałem po dłuższej chwili ciszy.
- Czemu nie. - Odpowiedziała po chwili. - Tylko najpierw może odnieśmy książki co?
Powiedziała lekko się uśmiechając, gdy ja nagle zmieniłem kurs na błonie.
- Taa! Oczywiście. - Uśmiechnąłem się.
Po kilkunastu minutach już byliśmy na błoniach, siedząc pod drzewem.
- Co tam u ciebie, dawno nie rozmawialiśmy... - Zapytała.
- Dobrze.. Chyba... Mam dziewczynę.
- Aha. - Mruknęła.
- Chodzę z siostrą Diabła, Leslie. Ostatnio często się kłócimy ale to chyba tylko taki
przejściowy kryzys.. Mam też nowego przyjaciela z którym dużo czasu spędzam,
przez co ona jest zazdrosna. - Westchnąłem. - A u ciebie? Co tam słychać?
<Volonte?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz