Dobra póki co mam:
~ Wk*rwić Amir'a~ Check!
~ Przeprosić go na klęczkach~ Check!
~ Wybaczenie mi i przytulas~ Check!
~ Podniecić go~ Check!
~ Zrobić to tak dobrze, żeby zaczął się do mnie dobierać...~ Jeszcze nie dokończone...
Głosie wewnętrzny, przepraszam bardzo, ale co to jest? To wyżej?
~ Twój plan.
Że co? P*jebało? Nie będę z nim! Nigdy! Przecież on pewno jest z tym blondynem, albo kimś innym, tutaj nawet "moje sygnały" nie pomogą. Założę się, że wczoraj wieczorem doprowadziłem ich do takiego stanu, że wyr*chali się nazwajem... no ale cóż poradzić, że jestem... szekszyyy!
~ Nie, no, nie wmawiaj sobie czegoś co tak naprawdę nie ma miejsca, stara szkapo...
A ty się nie odzywaj! Mam dopiero... 14-15 lat! A ty... a ty... ty tyle samo, ale jesteś mądrzejszy od mojego rozsądku głosie! Ale to jest nielogiczne... przecież ten głos wewnętrzny, to powinien być jak ja, czemu on jest tak dobijający? Może to mój opiekun?
~ Brawo deklu, odkryłeś, że naprawdę jesteś mądrzejszy i poważniejszy.
No ale, ja wolę być zabawny, głupiutki i taki Kawaii!
~ Tylko spójrz na siebie! Gadasz sam ze sobą to jest psychiczne!
Pff...
W każdym bądź razie następnym punktem, który pomoże mi go do siebie zachęcić będzie... uwaga... dam, dam, dam... lody! Pójdziemy na lody do Equelle! Niech zginie z podniecenia, dostanę darmowy jogurt... boże, Jonasz, ciebie naprawdę p*jebało...
***
- ZABIERZCIE TĄ KSIĄŻKĘ, BŁAGAM!- ryknąłem, gdy okropny podręcznik z ONMS'u znów mnie ugryzł w palec.
- To się robi tak- gajowy podszedł do mnie i jednym ruchem otworzył księgę.
- Dziękuję- westchnąłem ciężko.
- Nicolas, zabierz go do higienistek, na skrzydło szpitalne, niech go opatrzą!
Po chwili byłem w zamku, siedziałem na łóżku w szpitalu i patrzyłem jak pielęgniarka opatruje mi palec. Po drugiej stronie zobaczyłem dobrze znaną mi sylwetkę. Gdy pani odeszła spojrzałem na niego.
- Co ci się stało?- spytałem podnosząc wysoko brew.
- Spadłem z miotły i wybiłem palca- Amir podniósł lewą rękę...
- Spadłeś... z miotły?!
- Tak...
W tym momencie ryknąłem śmiechem.
- A ty?
- Mnie książka pogryzła!- nie przestawałem się śmiać i chłopakowi też udzielił się mój nastrój. Po chwili obaj siedzieliśmy zwijając się ze śmiechu. Kiedy się uspokoiliśmy, postanowiłem wcielić mój plan w życie- Aruuś?- wymruczałem z uśmiechem "a'la Szeregowy z tęczą nad łebkiem".
- Tak?
- Pójdziemy dziś po szkole na lody? Proszęęę!- złożyłem łapki jak do modlitwy. Naprawdę chciałem spędzić z nim czas. Sam na sam. Jak jeszcze niedawno, gdy nic do niego nie czułem, prócz sympatii. Takiej koleżeńskiej sympatii.
~ Och, głupi Jonasz, przecież wiesz, że nic z tego nie wyjdzie...
- Jak kumpel z kumplem!
~ No już trochę lepiej...
Patrzyłem na niego oczami kota ze Shreka i zacząłem drgać moją dolną wargą.
- Plose?- wysepleniłem mrugając jak oszalały. Sszczerze to gdy patrzyłem na niego... tak po prostu, gdy przyglądałem się jego twarzy, jego ustom, kościom policzkowym, oczom i nosku, to najzwyczajniej w świecie stawał mi. No stawał! Był przystojny, piękny, przecudowny! Miał cudny głos, powodujący u mnie dresz, miał ten perłowo biały uśmiech, na który zawsze odpowiadałem tym samym. I miał, najsłodsze, najmiększe, najpełniejsze usta na świecie! Po prostu go wziąść i schrupać takie ciasteczko!
Chłopak westchnął cicho i kiwnął głową, a ja zacząłem piszczeć i skakać na łóżku.
- YYYYEEEEEEEEEY!- zawołałem szczerząc się- Dziękuję!
No kocham cię za to człowieku! Dobrze, że tego nie palnąłem, ale miałem to na myśli mówiąc "dziękuję".
<Szykujmy się na lody HUEHUEHUE>
~ Wk*rwić Amir'a~ Check!
~ Przeprosić go na klęczkach~ Check!
~ Wybaczenie mi i przytulas~ Check!
~ Podniecić go~ Check!
~ Zrobić to tak dobrze, żeby zaczął się do mnie dobierać...~ Jeszcze nie dokończone...
Głosie wewnętrzny, przepraszam bardzo, ale co to jest? To wyżej?
~ Twój plan.
Że co? P*jebało? Nie będę z nim! Nigdy! Przecież on pewno jest z tym blondynem, albo kimś innym, tutaj nawet "moje sygnały" nie pomogą. Założę się, że wczoraj wieczorem doprowadziłem ich do takiego stanu, że wyr*chali się nazwajem... no ale cóż poradzić, że jestem... szekszyyy!
~ Nie, no, nie wmawiaj sobie czegoś co tak naprawdę nie ma miejsca, stara szkapo...
A ty się nie odzywaj! Mam dopiero... 14-15 lat! A ty... a ty... ty tyle samo, ale jesteś mądrzejszy od mojego rozsądku głosie! Ale to jest nielogiczne... przecież ten głos wewnętrzny, to powinien być jak ja, czemu on jest tak dobijający? Może to mój opiekun?
~ Brawo deklu, odkryłeś, że naprawdę jesteś mądrzejszy i poważniejszy.
No ale, ja wolę być zabawny, głupiutki i taki Kawaii!
~ Tylko spójrz na siebie! Gadasz sam ze sobą to jest psychiczne!
Pff...
W każdym bądź razie następnym punktem, który pomoże mi go do siebie zachęcić będzie... uwaga... dam, dam, dam... lody! Pójdziemy na lody do Equelle! Niech zginie z podniecenia, dostanę darmowy jogurt... boże, Jonasz, ciebie naprawdę p*jebało...
***
- ZABIERZCIE TĄ KSIĄŻKĘ, BŁAGAM!- ryknąłem, gdy okropny podręcznik z ONMS'u znów mnie ugryzł w palec.
- To się robi tak- gajowy podszedł do mnie i jednym ruchem otworzył księgę.
- Dziękuję- westchnąłem ciężko.
- Nicolas, zabierz go do higienistek, na skrzydło szpitalne, niech go opatrzą!
Po chwili byłem w zamku, siedziałem na łóżku w szpitalu i patrzyłem jak pielęgniarka opatruje mi palec. Po drugiej stronie zobaczyłem dobrze znaną mi sylwetkę. Gdy pani odeszła spojrzałem na niego.
- Co ci się stało?- spytałem podnosząc wysoko brew.
- Spadłem z miotły i wybiłem palca- Amir podniósł lewą rękę...
- Spadłeś... z miotły?!
- Tak...
W tym momencie ryknąłem śmiechem.
- A ty?
- Mnie książka pogryzła!- nie przestawałem się śmiać i chłopakowi też udzielił się mój nastrój. Po chwili obaj siedzieliśmy zwijając się ze śmiechu. Kiedy się uspokoiliśmy, postanowiłem wcielić mój plan w życie- Aruuś?- wymruczałem z uśmiechem "a'la Szeregowy z tęczą nad łebkiem".
- Tak?
- Pójdziemy dziś po szkole na lody? Proszęęę!- złożyłem łapki jak do modlitwy. Naprawdę chciałem spędzić z nim czas. Sam na sam. Jak jeszcze niedawno, gdy nic do niego nie czułem, prócz sympatii. Takiej koleżeńskiej sympatii.
~ Och, głupi Jonasz, przecież wiesz, że nic z tego nie wyjdzie...
- Jak kumpel z kumplem!
~ No już trochę lepiej...
Patrzyłem na niego oczami kota ze Shreka i zacząłem drgać moją dolną wargą.
- Plose?- wysepleniłem mrugając jak oszalały. Sszczerze to gdy patrzyłem na niego... tak po prostu, gdy przyglądałem się jego twarzy, jego ustom, kościom policzkowym, oczom i nosku, to najzwyczajniej w świecie stawał mi. No stawał! Był przystojny, piękny, przecudowny! Miał cudny głos, powodujący u mnie dresz, miał ten perłowo biały uśmiech, na który zawsze odpowiadałem tym samym. I miał, najsłodsze, najmiększe, najpełniejsze usta na świecie! Po prostu go wziąść i schrupać takie ciasteczko!
Chłopak westchnął cicho i kiwnął głową, a ja zacząłem piszczeć i skakać na łóżku.
- YYYYEEEEEEEEEY!- zawołałem szczerząc się- Dziękuję!
No kocham cię za to człowieku! Dobrze, że tego nie palnąłem, ale miałem to na myśli mówiąc "dziękuję".
<Szykujmy się na lody HUEHUEHUE>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz