Rozpłynąłem się. Usta. Jego usta na trzeźwo i w całej okazałości... pełne, słodkie jak miód i do tego tak delikatne. Miękkie. Nie mogłem przestać, ale trzeba. Tak nie przystoi. Odsunąłem się od niego zalewając po uszy, soczystym i czewonym, jak pomidory rumieńcem. Zasłoniłem trzema palcami wargi i odwróciłem głowę chrząkając cicho.
- Przepraszam...- poprawiłem krawat i starałem się nie patrzeć w jego stronę- To było nie na miejscu...- ponownie odchrząknąłem i wstałem otrzepując tyłek z brudu- Robi się późno, ja już pójdę- nagle złapał mnie za rękę. Natychmiast wyrwałem ją z jego uścisku i szybkim krokiem zmierzyłem ku szkole. Byłem czerwony na twarzy i czułem tak wielkie zakłopotanie, dobicie i załamanie, że po prostu... pocałowałem Amir'a... on sobie tego nie życzył, a ja go pocałowałem. Bez zgody. Na spontana. Nie wiem kiedy szybki chód zmienił się w trucht, a następnie bieg. Chciałem uciec. Chciałem zniknąć, wyparować, nie myśleć! Znalazłem się pod drzwiami do salonu. Zapukałem, odpowiedziałem na zagadkę i pobiegłem do dormitorium. Usiadłem na parapecie w pokoju. Widok z okna padał centralnie na błonie... przez które kroczyła dobrze mi znana sylwetka. Mój współlokator dawno już spał. Zacząłem jeździć palcem po gładkim szkle, chujając na nie i tworząc tym samym różne wzorki. Po pół godzinie, gdy nastała druga w nocy postanowiłem pójść spać. Ledwo położyłem głowę na poduszce, do pokoju wparował Amir, wziął mnie na ręce jak księżniczkę i zaniósł do siebie. Przestraszony, z sercem bijącym jak bęben, patrzyłem na niego, panicznie błądząc wzrokiem po jego twarzy. Odłożył mnie na, najpewniej, pościelone łóżko i pogłaskał po głowie. Nic już nie mogłen zrobić, bo powoli odpływałem, a leniwe i delikatne ruchy ręki spoczywającej na moim czole dodatkowo mnie usypiał. Padłem jak kawka, gdy chłopak nieśmiało musnął moje wargi swoimi. Jedyne co potem czułem, to ciepło drugiego ciała leżącego przy mnie i ręka obejmująca mnie w pasie i noga, która niecierpliwie ruszała się pomiędzy moimi stopami. Amir wiedział jak podnieść kogoś na duchu.
***
- Te, Amir, wstawaj- usiadłem na śpiącym jeszcze chłopaku okrakiem.
- Co...?
- Wstawaj, dwunasta dochodzi... nie zmarnujesz chyba tak cudownego dnia na spanie, szczególnie, że możesz...
- Pohasać z tobą?- dokończył niemrawo za mnie. Pokręciłem głową.
- Poczytać... masz, podobno fajna- wręczyłem mu mugolską książkę, którą kiedyś dostałem od mamy- spóźniony prezent, ale jest...
- Ale ty mi już dałeś... spędziłeś ze mną czas...- na to także zalałem się rumieńcem.
- Często spędzamy razem czas, to nic niezywkłego- próbowałem wybić sobie z głowy wczorajsze wspomnienie, mimo iż było to najlepsze przeżycie jakie kiedykolwiek doświaczyłem. Padłem koło niego i spojrzałem w jego stronę kątem oka- co dziś robimy?
<Pacanku?>
- Przepraszam...- poprawiłem krawat i starałem się nie patrzeć w jego stronę- To było nie na miejscu...- ponownie odchrząknąłem i wstałem otrzepując tyłek z brudu- Robi się późno, ja już pójdę- nagle złapał mnie za rękę. Natychmiast wyrwałem ją z jego uścisku i szybkim krokiem zmierzyłem ku szkole. Byłem czerwony na twarzy i czułem tak wielkie zakłopotanie, dobicie i załamanie, że po prostu... pocałowałem Amir'a... on sobie tego nie życzył, a ja go pocałowałem. Bez zgody. Na spontana. Nie wiem kiedy szybki chód zmienił się w trucht, a następnie bieg. Chciałem uciec. Chciałem zniknąć, wyparować, nie myśleć! Znalazłem się pod drzwiami do salonu. Zapukałem, odpowiedziałem na zagadkę i pobiegłem do dormitorium. Usiadłem na parapecie w pokoju. Widok z okna padał centralnie na błonie... przez które kroczyła dobrze mi znana sylwetka. Mój współlokator dawno już spał. Zacząłem jeździć palcem po gładkim szkle, chujając na nie i tworząc tym samym różne wzorki. Po pół godzinie, gdy nastała druga w nocy postanowiłem pójść spać. Ledwo położyłem głowę na poduszce, do pokoju wparował Amir, wziął mnie na ręce jak księżniczkę i zaniósł do siebie. Przestraszony, z sercem bijącym jak bęben, patrzyłem na niego, panicznie błądząc wzrokiem po jego twarzy. Odłożył mnie na, najpewniej, pościelone łóżko i pogłaskał po głowie. Nic już nie mogłen zrobić, bo powoli odpływałem, a leniwe i delikatne ruchy ręki spoczywającej na moim czole dodatkowo mnie usypiał. Padłem jak kawka, gdy chłopak nieśmiało musnął moje wargi swoimi. Jedyne co potem czułem, to ciepło drugiego ciała leżącego przy mnie i ręka obejmująca mnie w pasie i noga, która niecierpliwie ruszała się pomiędzy moimi stopami. Amir wiedział jak podnieść kogoś na duchu.
***
- Te, Amir, wstawaj- usiadłem na śpiącym jeszcze chłopaku okrakiem.
- Co...?
- Wstawaj, dwunasta dochodzi... nie zmarnujesz chyba tak cudownego dnia na spanie, szczególnie, że możesz...
- Pohasać z tobą?- dokończył niemrawo za mnie. Pokręciłem głową.
- Poczytać... masz, podobno fajna- wręczyłem mu mugolską książkę, którą kiedyś dostałem od mamy- spóźniony prezent, ale jest...
- Ale ty mi już dałeś... spędziłeś ze mną czas...- na to także zalałem się rumieńcem.
- Często spędzamy razem czas, to nic niezywkłego- próbowałem wybić sobie z głowy wczorajsze wspomnienie, mimo iż było to najlepsze przeżycie jakie kiedykolwiek doświaczyłem. Padłem koło niego i spojrzałem w jego stronę kątem oka- co dziś robimy?
<Pacanku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz