Od akcji na "stołówce" minął dzień, lub dwa, a cała sprawa ucichła, jakby zniknęła kart historii i pamięci innych. Szczerze mówiąc bardziej dobił mnie fakt iż kogoś skrzywdziłem, niżeli to, że powyzywali mnie od Szlam. Jestem już uodporniony na to przezwisko, nie robi ono na mnie zbyt dużego wrażenia, mówię sobie, że oni wykrzykują to z własnej słabości... a co z Amir'em? Sam nie wiem czemu, unikam go. Gdy wchodzi do salonu Orlaków, ja spi*rdalam stamtąd jak oparzony i próbuję o tym nie myśleć. Sytuacja nie jest tak dobijająca, bo (z tego co pamiętam, a moja pamięć nie jest zbyt dobra) wymieniliśmy ze sobą dwa całusy. Gorzej byłoby gdyby był to tuzin, czy coś koło tego, ale dwa?! Wiem jedno, pierwszy pocałunek był... pierwszym pocałunkiem(?), a drugi (najpewniej) ostatnim.
~Ej, ale Jonasz, nawet nie postarasz się o więcej?~ Haha! Kocham cię wewnętrzny głosie, ale w tym wypadku raczej NIE. Lubię go, jesteśmy... kolegami? I gites!
~ Ale widać, że nie chcesz go stracić Smerfie!~ Aj zamknij się! To mój koleżka, on ma być od pocieszania i noszenia mnie do łóżka, gdy zasnę na kanapie w salonie. Gadamy sobie normalnie, nic nas więcej nie łączy, KONIEC KROPKA!
~ Nie denerwuj się tak słodziaku!~ jestem nienormalny, gadam sam ze sobą i dodatkowo nazywam samego siebie słodziakiem... choć po części to prawda... ale wracając do sytuacji mojej i Amir'a, niech ludzie mówią co chcą, jesteśmy kolegami i możemy być najwyżej przyjaciółmi... PRZYJACIÓŁMI! GŁUPIA WYOBRAŹNIO ZABIERAJ MI TE GRZESZNE OBRAZY SPRZED OCZU!
***
- Nico ja wariuję- wyszeptałem drżąc.
- Co jest?
- Ta sytuacja z Amir'em! Dodatkowo nie mogę spać, ROZUMIESZ?! JA NIE MOGĘ SPAĆ! Ach i zaczynam mieć zachwiania emocjonalne... jestem psychiczny, to są skutki nie uprawiania seksu od dwóch miesięcy...
- Człowieku ty masz 15 lat...
- ALE JESTEM OD TEGO UZALEŻNIONY! DAJ MI PODUSIĘ!- ryknąłem zrozpaczony. Chłopak cofnął się nieco i rzucił mi miękkie, puszyste cudeńko, które po chwili leżało w strzępach na podłodze. Mrugnął parę razy, chrząknął i zabrał się za zbieranie materiału i piór.
- Jak tak dalej pójdzie to ja ci chyba lalkę kupię...
- Yhhh... muszę się opanować... wdech... wydech... wdech...- zatrzymałem się na chwilę i zacząłem węszyć- czekolaaaadaaaa...- wymruczałem.
- Co?
- Chodźmy na... czekolaaaaadę- oblizałem się zacierając złowieszczo łapki- gorącą...
- Jest weekend... więc okay- ubrał się porządnie, a potem zapiął mi płaszcz. Nienawidzę guzików.
Ledwo wyszliśmy z salonu niebieskich, od razu trafiliśmy na zaczytanego Amir'a. Czy on nawet w niedzielę nie da sobie odpocząć? Ostatnio gadaliśmy tydzień temu i czuję się dobrze, ale dziwnie pusto i z chęcią zamieniłbym z nim chociaż jedno słówko. Brunet szybko się otrząsnął i pozbierał porozrzucane książki.
- Nawet w niedzielę siedzisz nad podręcznikiem? Nie lepiej gdzieś wyjść i się przewietrzyć?- rzuciłem z wymalowanym na twarzy uśmiechem.
- Jest zimno...
- Ale później będzie jeszcze chłodniej, radzę ci, odpocznij sobie, za ciężko "harujesz"- zrobiłem palcami cudzysłów w powietrzu.
- Jutro mam "egzamin"- też zrobił cudzysłów, ale jedną ręką, bo na drugiej spoczywały książki o roślinach i ich magicznych właściwościach.
- Zielarstwo?
- I eliksiry- westchnął ciężko.
- Chcesz, to mogę robić ci z tego korki, profesor nawet mnie lubi i o dziwo radzę sobie z tą "czarną magią".
- Nie dzięki, ale może kiedyś... a gdzie idziecie?
- Na czekoladę, Jonasz nalegał- wtrącił się Nico, a ja wyszczerzyłem się jak głupi.
- Okej, ja idę się dalej uczyć- westchnął tak ciężko, że zrobiło mi się go żal.
- Kupię ci coś!- krzyknąłem, bo Nico już ciągnął mnie na dół, po schodach.
***
- Czekolada jest uzależniająca- wysapałem kończąc kubek gorącego napoju. Byliśmy już w szkole, więc wyrzuciłem, dziwne, że tu takie mają, plastikowy kubeczek.
- Wypiłeś cztery kubki, nie boli cię brzuch?
- Nie... po czekoladzie nigdy!- weszliśmy tanecznym krokiem do salonu Orlaków. Pierwsze co zobaczyłem, ślęczącego przy książce Amir'a. Zdjąłem płasz i niedbale go odwiesiłem, podszedłem do niego i położyłem na stoliku torbę.
- O, hej...
- A ty dalej nad podręcznikiem?
- Teraz czytam jakąś powieść przygodową, sam za bardzo nie wiem o czym...
- Yhh... masz- wręczyłem mu dwa pudełka Fasolek Wszystkich Smaków, przemyconą butelkę piwa kremowego i słynne słodkości umożliwiające naśladowanie odgłosów danego zwierzęcia- odpocznij sobie, odpręż się, porób cokolwiek, tylko błagam, NIE CZYTAJ WIĘCEJ!- zaśmiałem się gardłowo i czmychnąłem za Nicolasem do kominka, ogrzać się nieco. Amir miał rację, było zimno. Bardzo...
Amirku?
~Ej, ale Jonasz, nawet nie postarasz się o więcej?~ Haha! Kocham cię wewnętrzny głosie, ale w tym wypadku raczej NIE. Lubię go, jesteśmy... kolegami? I gites!
~ Ale widać, że nie chcesz go stracić Smerfie!~ Aj zamknij się! To mój koleżka, on ma być od pocieszania i noszenia mnie do łóżka, gdy zasnę na kanapie w salonie. Gadamy sobie normalnie, nic nas więcej nie łączy, KONIEC KROPKA!
~ Nie denerwuj się tak słodziaku!~ jestem nienormalny, gadam sam ze sobą i dodatkowo nazywam samego siebie słodziakiem... choć po części to prawda... ale wracając do sytuacji mojej i Amir'a, niech ludzie mówią co chcą, jesteśmy kolegami i możemy być najwyżej przyjaciółmi... PRZYJACIÓŁMI! GŁUPIA WYOBRAŹNIO ZABIERAJ MI TE GRZESZNE OBRAZY SPRZED OCZU!
***
- Nico ja wariuję- wyszeptałem drżąc.
- Co jest?
- Ta sytuacja z Amir'em! Dodatkowo nie mogę spać, ROZUMIESZ?! JA NIE MOGĘ SPAĆ! Ach i zaczynam mieć zachwiania emocjonalne... jestem psychiczny, to są skutki nie uprawiania seksu od dwóch miesięcy...
- Człowieku ty masz 15 lat...
- ALE JESTEM OD TEGO UZALEŻNIONY! DAJ MI PODUSIĘ!- ryknąłem zrozpaczony. Chłopak cofnął się nieco i rzucił mi miękkie, puszyste cudeńko, które po chwili leżało w strzępach na podłodze. Mrugnął parę razy, chrząknął i zabrał się za zbieranie materiału i piór.
- Jak tak dalej pójdzie to ja ci chyba lalkę kupię...
- Yhhh... muszę się opanować... wdech... wydech... wdech...- zatrzymałem się na chwilę i zacząłem węszyć- czekolaaaadaaaa...- wymruczałem.
- Co?
- Chodźmy na... czekolaaaaadę- oblizałem się zacierając złowieszczo łapki- gorącą...
- Jest weekend... więc okay- ubrał się porządnie, a potem zapiął mi płaszcz. Nienawidzę guzików.
Ledwo wyszliśmy z salonu niebieskich, od razu trafiliśmy na zaczytanego Amir'a. Czy on nawet w niedzielę nie da sobie odpocząć? Ostatnio gadaliśmy tydzień temu i czuję się dobrze, ale dziwnie pusto i z chęcią zamieniłbym z nim chociaż jedno słówko. Brunet szybko się otrząsnął i pozbierał porozrzucane książki.
- Nawet w niedzielę siedzisz nad podręcznikiem? Nie lepiej gdzieś wyjść i się przewietrzyć?- rzuciłem z wymalowanym na twarzy uśmiechem.
- Jest zimno...
- Ale później będzie jeszcze chłodniej, radzę ci, odpocznij sobie, za ciężko "harujesz"- zrobiłem palcami cudzysłów w powietrzu.
- Jutro mam "egzamin"- też zrobił cudzysłów, ale jedną ręką, bo na drugiej spoczywały książki o roślinach i ich magicznych właściwościach.
- Zielarstwo?
- I eliksiry- westchnął ciężko.
- Chcesz, to mogę robić ci z tego korki, profesor nawet mnie lubi i o dziwo radzę sobie z tą "czarną magią".
- Nie dzięki, ale może kiedyś... a gdzie idziecie?
- Na czekoladę, Jonasz nalegał- wtrącił się Nico, a ja wyszczerzyłem się jak głupi.
- Okej, ja idę się dalej uczyć- westchnął tak ciężko, że zrobiło mi się go żal.
- Kupię ci coś!- krzyknąłem, bo Nico już ciągnął mnie na dół, po schodach.
***
- Czekolada jest uzależniająca- wysapałem kończąc kubek gorącego napoju. Byliśmy już w szkole, więc wyrzuciłem, dziwne, że tu takie mają, plastikowy kubeczek.
- Wypiłeś cztery kubki, nie boli cię brzuch?
- Nie... po czekoladzie nigdy!- weszliśmy tanecznym krokiem do salonu Orlaków. Pierwsze co zobaczyłem, ślęczącego przy książce Amir'a. Zdjąłem płasz i niedbale go odwiesiłem, podszedłem do niego i położyłem na stoliku torbę.
- O, hej...
- A ty dalej nad podręcznikiem?
- Teraz czytam jakąś powieść przygodową, sam za bardzo nie wiem o czym...
- Yhh... masz- wręczyłem mu dwa pudełka Fasolek Wszystkich Smaków, przemyconą butelkę piwa kremowego i słynne słodkości umożliwiające naśladowanie odgłosów danego zwierzęcia- odpocznij sobie, odpręż się, porób cokolwiek, tylko błagam, NIE CZYTAJ WIĘCEJ!- zaśmiałem się gardłowo i czmychnąłem za Nicolasem do kominka, ogrzać się nieco. Amir miał rację, było zimno. Bardzo...
Amirku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz