Już układałem sobie w głowie, że może powinienem spróbować, że może się udać, gdy przytulałem go w ramionach powoli przyswajałem sobie, iż kiedyś możliwie będziemy parą, ale potem, gdy oschle powitał mnie w pokoju.. ku*wa, wiedziałem. Zwykły, wku*wiający ladacznik, który nic nie czuje. A jak czuje, to na pewno nie do mnie. A może cały czas kochał kogoś, a ze mnie zrobił sobie zastępniaka, który by go pocieszył. Wiecie co.. niech spada i nie odzywa się do mnie ani słowem. Mam dość tego cyrku. Kiedyś będzie żałował swojego malowanego nastroju.
Uderzyłem pięścią w ścianę tak, że szafka się zatrzęsła. To zbudziło Casper'a, który spokojnie drzemał. Uniósł się na łokciu, spojrzał na mnie i wstał, bez słowa przytulając się do moich pleców. Oparłem głowę na jego ramieniu, tak, teraz potrzebuję jego wsparcia. Wziąłem uspokajający oddech, którym doprowadziłem swoje serce do wyrównania tempa. Odwróciłem się, spojrzałem na niego ze smutnym uśmiechem i przytuliłem się mocniej. Poklepał mnie przyjacielsko, puścił i zaczął się ubierać. Poczekałem na niego spokojnie, siadając na łóżku i głaszcząc kota wtulającego się w miękką poduszkę. Zebraliśmy się, wyszliśmy i poszliśmy do pierwszej klasy. W międzyczasie starał się polepszyć mi humor i dyskretnie pytał, co się stało, ale widząc moją minę sam się domyślał. To nie jest żal, że straciłem Susła, nie, to jest ból w sercu który powstał przez masę emocji. Kumulacja czas start.
~
W miarę jak lekcje upływały, moja chwila słabości przechodziła zmieniając się w wdzięczność w kierunku mojego kumpla oraz w irytację spowodowaną zmarnowaniem jego czasu. Dla odwdzięczenia się obiecałem mu, że gdy tylko wrócimy do dormitorium załatwię mu górę pucharka lodów jakich tylko będzie chciał. Przystanął na tą propozycję bardzo szybko; uwielbia lody. To druga pasja zaraz po paście do zębów. Właśnie skończyła się jedna z nich. Wyszliśmy na korytarz, rozmawiając o swobodzie dzieci mugolskich w szkołach dla nie-magicznych, gdy zauważyłem umalowanego jak baba Jonasza na plecach Nicklasa. Wyglądał idiotycznie, a gdy uświadomiłem sobie, że oceniłem jak wygląda, zbeształem się. Czyli jednak ten Nico, to osoba, która mu się podoba. Okej, jest spoko chłopakiem, oby tylko nie padły mu nerwy przed dwudziestką.
- Głowa mnie boli. - westchnąłem idąc już ramię w ramię z Cas'em w kierunku schodów.
- Dla tego ty sobie lody odpuścisz. - wystawił mi język. Zrobiłem to samo i zaczęliśmy się przepychać, drocząc i przedrzeźniając. Dotarliśmy cudem cali w kawałku pod same drzwi i tam zaczęła się kłótnia kto zastuka, a kto powie odpowiedź na zagadkę. Wygrałem ja; postukałem zachowując swój głos, on musiał odpowiadać. Wtoczyliśmy się, pognaliśmy do pokoju a tam zaczęła się istna masakra. Zamiast zamienić łyżkę w lody, zmieniłem ją w pucharek, a jak chciałem zmienić znowu, to lody wyszły, ale bez podstawy. I tak do skutku.
- I co? Udało się. - wyszczerzyłem się do niego, podając niczym lokaj jedzenie. Podziękował skinieniem głowy i roześmiał się. Podzielił je na cztery części, z czego jedna należała do mnie.
- Podziwiam, podziwiam..
~
Umyłem się i w ręczniku wyszedłem do pokoju, przyglądając się w lustrze. Zlecony mi trening przez blondyna działał; na brzuchu pojawiły mi się już jakieś zarysy mięśni, a twarz ściągnęła się. Wyglądałem na bardziej opalonego i wesołego, oraz szczęśliwie zdrowego. Nie miałem ostatnio zbytnio stresu, więc odpocząłem psychicznie, a fizycznie byłem do wysiłku przyzwyczajony.
Dostałem w głowę koszulą, odwróciłem się do osoby która ją rzuciła i posłałem jej czuły uśmiech. Stała tam osoba, która pocieszała mnie i dbała o mnie przez ostatnie trzy tygodnie. Blondyn był również weselszy, lepiej mu poszło z nauką i mógł się skupić na życiu prywatnym. Podszedł do mnie, dźgnął palcem w brzuch i zagwizdał.
- Nieźle, twarde jak łyżeczki z wielkiej sali. - skomentował. Wywróciłem oczami, uniosłem jego podbródek i pocałowałem go. Był to pocałunek lekki, przerywany uśmiechem z dwóch stron. Już na początku jego ręce powędrowały za moją szyję krzyżując się. Motylki w brzuchu ożywiły się. Puściłem go po dwóch krótkich dla mnie minutach i cmoknąłem jeszcze na ,,pożegnanie". Można powiedzieć, że od paru dni nasza relacja zrobiła się bliższa, bardziej uczuciowa i dla osoby z boku po prostu wyglądamy jak para. Ja też mógłbym nas tak określić, tym bardziej, że na jego widok zawsze skacze mi serce. - Usta trochę sflaczałe..
- Idź diable. - prychnąłem.
< omnomnomn >
Uderzyłem pięścią w ścianę tak, że szafka się zatrzęsła. To zbudziło Casper'a, który spokojnie drzemał. Uniósł się na łokciu, spojrzał na mnie i wstał, bez słowa przytulając się do moich pleców. Oparłem głowę na jego ramieniu, tak, teraz potrzebuję jego wsparcia. Wziąłem uspokajający oddech, którym doprowadziłem swoje serce do wyrównania tempa. Odwróciłem się, spojrzałem na niego ze smutnym uśmiechem i przytuliłem się mocniej. Poklepał mnie przyjacielsko, puścił i zaczął się ubierać. Poczekałem na niego spokojnie, siadając na łóżku i głaszcząc kota wtulającego się w miękką poduszkę. Zebraliśmy się, wyszliśmy i poszliśmy do pierwszej klasy. W międzyczasie starał się polepszyć mi humor i dyskretnie pytał, co się stało, ale widząc moją minę sam się domyślał. To nie jest żal, że straciłem Susła, nie, to jest ból w sercu który powstał przez masę emocji. Kumulacja czas start.
~
W miarę jak lekcje upływały, moja chwila słabości przechodziła zmieniając się w wdzięczność w kierunku mojego kumpla oraz w irytację spowodowaną zmarnowaniem jego czasu. Dla odwdzięczenia się obiecałem mu, że gdy tylko wrócimy do dormitorium załatwię mu górę pucharka lodów jakich tylko będzie chciał. Przystanął na tą propozycję bardzo szybko; uwielbia lody. To druga pasja zaraz po paście do zębów. Właśnie skończyła się jedna z nich. Wyszliśmy na korytarz, rozmawiając o swobodzie dzieci mugolskich w szkołach dla nie-magicznych, gdy zauważyłem umalowanego jak baba Jonasza na plecach Nicklasa. Wyglądał idiotycznie, a gdy uświadomiłem sobie, że oceniłem jak wygląda, zbeształem się. Czyli jednak ten Nico, to osoba, która mu się podoba. Okej, jest spoko chłopakiem, oby tylko nie padły mu nerwy przed dwudziestką.
- Głowa mnie boli. - westchnąłem idąc już ramię w ramię z Cas'em w kierunku schodów.
- Dla tego ty sobie lody odpuścisz. - wystawił mi język. Zrobiłem to samo i zaczęliśmy się przepychać, drocząc i przedrzeźniając. Dotarliśmy cudem cali w kawałku pod same drzwi i tam zaczęła się kłótnia kto zastuka, a kto powie odpowiedź na zagadkę. Wygrałem ja; postukałem zachowując swój głos, on musiał odpowiadać. Wtoczyliśmy się, pognaliśmy do pokoju a tam zaczęła się istna masakra. Zamiast zamienić łyżkę w lody, zmieniłem ją w pucharek, a jak chciałem zmienić znowu, to lody wyszły, ale bez podstawy. I tak do skutku.
- I co? Udało się. - wyszczerzyłem się do niego, podając niczym lokaj jedzenie. Podziękował skinieniem głowy i roześmiał się. Podzielił je na cztery części, z czego jedna należała do mnie.
- Podziwiam, podziwiam..
~
Umyłem się i w ręczniku wyszedłem do pokoju, przyglądając się w lustrze. Zlecony mi trening przez blondyna działał; na brzuchu pojawiły mi się już jakieś zarysy mięśni, a twarz ściągnęła się. Wyglądałem na bardziej opalonego i wesołego, oraz szczęśliwie zdrowego. Nie miałem ostatnio zbytnio stresu, więc odpocząłem psychicznie, a fizycznie byłem do wysiłku przyzwyczajony.
Dostałem w głowę koszulą, odwróciłem się do osoby która ją rzuciła i posłałem jej czuły uśmiech. Stała tam osoba, która pocieszała mnie i dbała o mnie przez ostatnie trzy tygodnie. Blondyn był również weselszy, lepiej mu poszło z nauką i mógł się skupić na życiu prywatnym. Podszedł do mnie, dźgnął palcem w brzuch i zagwizdał.
- Nieźle, twarde jak łyżeczki z wielkiej sali. - skomentował. Wywróciłem oczami, uniosłem jego podbródek i pocałowałem go. Był to pocałunek lekki, przerywany uśmiechem z dwóch stron. Już na początku jego ręce powędrowały za moją szyję krzyżując się. Motylki w brzuchu ożywiły się. Puściłem go po dwóch krótkich dla mnie minutach i cmoknąłem jeszcze na ,,pożegnanie". Można powiedzieć, że od paru dni nasza relacja zrobiła się bliższa, bardziej uczuciowa i dla osoby z boku po prostu wyglądamy jak para. Ja też mógłbym nas tak określić, tym bardziej, że na jego widok zawsze skacze mi serce. - Usta trochę sflaczałe..
- Idź diable. - prychnąłem.
< omnomnomn >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz