Usiadłem przy stole z westchnięciem i nałożyłem sobie trochę sałatki, a do tego kanapkę z dżemem i herbatę. Nie pierwszy raz całowałem się z kimś po pijaku, ale gorzej, że każdy tak się z tym odnosi. Jak nauczyciele by się dowiedzieli, większość byłaby w bardzo złej sytuacji.
Popatrzyłem na stół Papciów, ale nie zauważyłem Summer. To dobrze, oszczędziła sobie tego widoku. Co do reszty; patrzyli na mnie, ale ja na te zaczepki nie odpowiadałem. Jeśli mają problem z krwią, niech się pie*dolą, przecież to bez znaczenia, co w tobie płynie dopóki dajesz radę z nauką i nie jesteś słabeuszem. Kiedy dokończyłem śniadanie, od razu zacząłem iść ku drzwiom, lecz wtedy zawołał mnie Cas mówiąc bym zaczekał. Odwróciłem się i oberwałem chlebem. Zaśmiałem się sam z siebie, bo rzucił to ktoś kogo znam.
- Dzięki! - zawołałem do stołu i razem z blondynem wyszedłem. Nie mówił nic specjalnego, co mogłoby mnie zaciekawić, dla tego tylko przytakiwałem.
Doszliśmy do dormitorium, zastukaliśmy i odpowiedzieliśmy na zagadkę, by wreszcie znaleźć się w środku. Zignorowałem płacz dobiegający z drugiej strony gdzie mieszkał niebiesko-włosy, rozumiem, że jest bardzo wrażliwy, ale mała nauczka w życiu nikogo jeszcze nie zabiła. Będzie wiedział, co stoi za poszczególnym zachowaniem.
- Może lepiej go pocieszyć.. - zaproponował kumpel, kiedy rzuciłem się na łóżko by poleżeć i pomyśleć. Uniosłem głowę, spojrzałem na niego po czym pokazałem mu środkowy palec. - Frajer.
- Też cie lubię. - odparłem z uśmiechem. Zabrał coś z kufra i wyszedł zostawiając mnie całkiem samego. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale jednak siedzenie i słuchanie wycia bo ktoś nazwał sie szlamą, po prostu żałosne. - Lucyfereest!
Zawołałem ni stąd ni zowąd. Kot wyszedł zza szafy jak ninja i wskoczył na łóżko przytulając się do boku. Pogłaskałem jego pyszczek, a potem grzbiet. W ten sposób spędziłem kolejne piętnaście minut, gdy płacz ucichł. Zaciekawiony [pełny chęci wyrzucenia w twarz, że trzeba być ostrym] wyminąłem towarzysza, na paluszkach podkradłem się pod drzwi i nastawiłem ucha. Na kanapie siedziało parę osób rozmawiając cicho, ale gdy zobaczyli co robię zrobili się o wiele głośniejsi, jak na złość. Zmarszczyłem brwi, po czym nacisnąłem klamkę. Suseł po prostu zasnął..
- Odwiedzasz swojego chłopaka? - zapytała dziewczyna za moimi plecami. Zamknąłem drzwi, odwróciłem się i już normalnie, życzliwie uśmiechnąłem.
- Dalej jestem singlem. - puściłem do niej oczko. Wywróciła oczami.
Dokonałem szybkiego wyboru, pójdę dzisiaj do stajni i zajmę się koniem. I tak nic lepszego do roboty nie mam, a cóż; jest na tyle zimno, bym nie chciał latać na miotle.
~
Napisałem ostatnie zdanie piórem na kartce. Nareszcie, skończyłem wypracowanie i jestem wolny jak ptak. Podniosłem się z krzesła, wziąłem na ręce książki i odniosłem odkładając na miejsce. zabrałem torbę z resztą rzeczy, pożegnałem się z regałami i przeszedłem przez drzwi. Na korytarzu było dużo osób, ale w środku nikogo; tylko ja jestem taki głupi by przerwy wykorzystywać na naukę zamiast zjeść lub posiedzieć ze znajomymi.
Odnalazłem wzrokiem przyjaciółkę i podszedłem do niej. Przywitaliśmy się.
- Rany, zamarzam. - pożaliłem się.
- Domyślam się. - rzuciła sprawdzając coś w dzienniku. Mruknąłem cicho, że za dobrze mnie zna, a ta tylko zamrugała. - Dostałeś jakiś list od rodziców?
- Nope. - westchnąłem.
< huehuehuehue >
Popatrzyłem na stół Papciów, ale nie zauważyłem Summer. To dobrze, oszczędziła sobie tego widoku. Co do reszty; patrzyli na mnie, ale ja na te zaczepki nie odpowiadałem. Jeśli mają problem z krwią, niech się pie*dolą, przecież to bez znaczenia, co w tobie płynie dopóki dajesz radę z nauką i nie jesteś słabeuszem. Kiedy dokończyłem śniadanie, od razu zacząłem iść ku drzwiom, lecz wtedy zawołał mnie Cas mówiąc bym zaczekał. Odwróciłem się i oberwałem chlebem. Zaśmiałem się sam z siebie, bo rzucił to ktoś kogo znam.
- Dzięki! - zawołałem do stołu i razem z blondynem wyszedłem. Nie mówił nic specjalnego, co mogłoby mnie zaciekawić, dla tego tylko przytakiwałem.
Doszliśmy do dormitorium, zastukaliśmy i odpowiedzieliśmy na zagadkę, by wreszcie znaleźć się w środku. Zignorowałem płacz dobiegający z drugiej strony gdzie mieszkał niebiesko-włosy, rozumiem, że jest bardzo wrażliwy, ale mała nauczka w życiu nikogo jeszcze nie zabiła. Będzie wiedział, co stoi za poszczególnym zachowaniem.
- Może lepiej go pocieszyć.. - zaproponował kumpel, kiedy rzuciłem się na łóżko by poleżeć i pomyśleć. Uniosłem głowę, spojrzałem na niego po czym pokazałem mu środkowy palec. - Frajer.
- Też cie lubię. - odparłem z uśmiechem. Zabrał coś z kufra i wyszedł zostawiając mnie całkiem samego. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale jednak siedzenie i słuchanie wycia bo ktoś nazwał sie szlamą, po prostu żałosne. - Lucyfereest!
Zawołałem ni stąd ni zowąd. Kot wyszedł zza szafy jak ninja i wskoczył na łóżko przytulając się do boku. Pogłaskałem jego pyszczek, a potem grzbiet. W ten sposób spędziłem kolejne piętnaście minut, gdy płacz ucichł. Zaciekawiony [pełny chęci wyrzucenia w twarz, że trzeba być ostrym] wyminąłem towarzysza, na paluszkach podkradłem się pod drzwi i nastawiłem ucha. Na kanapie siedziało parę osób rozmawiając cicho, ale gdy zobaczyli co robię zrobili się o wiele głośniejsi, jak na złość. Zmarszczyłem brwi, po czym nacisnąłem klamkę. Suseł po prostu zasnął..
- Odwiedzasz swojego chłopaka? - zapytała dziewczyna za moimi plecami. Zamknąłem drzwi, odwróciłem się i już normalnie, życzliwie uśmiechnąłem.
- Dalej jestem singlem. - puściłem do niej oczko. Wywróciła oczami.
Dokonałem szybkiego wyboru, pójdę dzisiaj do stajni i zajmę się koniem. I tak nic lepszego do roboty nie mam, a cóż; jest na tyle zimno, bym nie chciał latać na miotle.
~
Napisałem ostatnie zdanie piórem na kartce. Nareszcie, skończyłem wypracowanie i jestem wolny jak ptak. Podniosłem się z krzesła, wziąłem na ręce książki i odniosłem odkładając na miejsce. zabrałem torbę z resztą rzeczy, pożegnałem się z regałami i przeszedłem przez drzwi. Na korytarzu było dużo osób, ale w środku nikogo; tylko ja jestem taki głupi by przerwy wykorzystywać na naukę zamiast zjeść lub posiedzieć ze znajomymi.
Odnalazłem wzrokiem przyjaciółkę i podszedłem do niej. Przywitaliśmy się.
- Rany, zamarzam. - pożaliłem się.
- Domyślam się. - rzuciła sprawdzając coś w dzienniku. Mruknąłem cicho, że za dobrze mnie zna, a ta tylko zamrugała. - Dostałeś jakiś list od rodziców?
- Nope. - westchnąłem.
< huehuehuehue >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz