Stałem jak wryty, patrząc na tę całkiem zmienioną, a jednak znajomą i ukochaną twarz. Avalon patrzyła mi w oczy bez wstydu. I już wiedziałem, że nie zawiniła. Podszedłem do niej. Chciałem wykrzyczeć jej swoją złość i swoją radość, czemu zniknęła, i że tęskniłem. Ale nie mogłem. Nie patrząc w jej oczy. Zamiast tego wydusiłem najgorsze z możliwych słów:
-Spóźniłaś się.
Amy się uśmiechnęła.
-Przez ten czas zdążyłeś urosnąć. Ale nadal jesteś tak samo brzydki, jak cię zapamiętałam.
Uśmiechnąłem się.
-Wata cukrowa ci przylgła do głowy.-skomentowałem jej nową fryzurę.
-Nos ci ktoś złamał? Jakiś taki krzywy jest?
-Mnie ktoś nos złamał, a tobie ktoś zwymiotował na głowę!
-Nienawidzę cię!
-To peszek, bo ja cię kocham!
Dookoła nas zebrał się tłumek spragnionych atrakcji uczniów. Avalon spuściła oczy i szepnęła:
-Tak po namyśle... to chyba ja ciebie też.
Uśmiechnąłem się i za podbródek skierowałem jej spojrzenie na siebie.
-Czemu odeszłaś? Gdzie byłaś?
-Na to przyjdzie czas.-powiedziała cicho i pocałowała mnie.
-Mówił ci ktoś, że jesteś okropna?
-Ty, wiele razy.
Jeszcze raz ją pocałowałem i weszliśmy do przedziału. Po chwili wpadł Vako.
-Już mogę?-spytał nieco pretensjonalnym tonem.
Amy podwinęła nogi na fotel i oparła się o moje ramię.
-Jesteście niepojęci.-stwierdził.-Dziewczyna ci znika na pół roku i nagle się pojawia, a ty nie gniewasz się, nie krzyczysz tylko mizdrzysz!
Zaśmiałem się i wskazałem kumplowi miejsce naprzeciw mnie.
-Kazałbym ci siąść po mojej prawej ręce, ale niestety, to miejsce zajęło już okno.
Vako przedrzeźnił mnie, ale usiadł. Po chwili Stefan wypadł z mojej kieszeni i przytulił do szyi Amy.
-Stefcio!-zawołała na widok gekona z ukontentowaniem liżącego się po gałkach ocznych.-Uciekaj, bo Cece jest w pobliżu.
Na dźwięk złowieszczego imienia syjama Amy, gad schował się czym prędzej w jedyną znaną mu oazę- w moją kieszeń.
~~~*~~
Na ceremonii przydziału dołączyło do nas paru pierwszaków, ale ja jakoś nie wiwatowałem z resztą. Siedziałem wpatrzony w stół Luniaków i patrzyłem, jak głowa w kolorze kolorowej waty cukrowej podrywa się przy każdym nowym zielonym. Vako też jakoś odpłynął, ale on patrzył gdzie indziej. A konkretnie na rudowłosą u Orlaków i jej porąbane przyjaciółki. Tak właściwie to wszystkie trzy są porąbane, ale w naszych "męskich rozmowach" porąbane są tylko jasnowłose kumpele, bo Vinylii NIE WOLNO obrazić. Hmm... mam na ten temat swoją teorię i się jej trzymam.
Kiedy uczta się skończyła, od razu pociągnąłem Vako do kolorowej głowy, on z kolei ciągnął do głowy płonącej. Wygrałem, nawiasem mówiąc.
-Co u ciebie, śliczna?-zagadnąłem.
Amy się zaśmiała i, nim porwał ją prąd ludzi w zielonych krawatach, pocałowała mnie w policzek.
-I tak oto odpływa moja dziewczyna.-westchnąłem.
-Spóźniłaś się.
Amy się uśmiechnęła.
-Przez ten czas zdążyłeś urosnąć. Ale nadal jesteś tak samo brzydki, jak cię zapamiętałam.
Uśmiechnąłem się.
-Wata cukrowa ci przylgła do głowy.-skomentowałem jej nową fryzurę.
-Nos ci ktoś złamał? Jakiś taki krzywy jest?
-Mnie ktoś nos złamał, a tobie ktoś zwymiotował na głowę!
-Nienawidzę cię!
-To peszek, bo ja cię kocham!
Dookoła nas zebrał się tłumek spragnionych atrakcji uczniów. Avalon spuściła oczy i szepnęła:
-Tak po namyśle... to chyba ja ciebie też.
Uśmiechnąłem się i za podbródek skierowałem jej spojrzenie na siebie.
-Czemu odeszłaś? Gdzie byłaś?
-Na to przyjdzie czas.-powiedziała cicho i pocałowała mnie.
-Mówił ci ktoś, że jesteś okropna?
-Ty, wiele razy.
Jeszcze raz ją pocałowałem i weszliśmy do przedziału. Po chwili wpadł Vako.
-Już mogę?-spytał nieco pretensjonalnym tonem.
Amy podwinęła nogi na fotel i oparła się o moje ramię.
-Jesteście niepojęci.-stwierdził.-Dziewczyna ci znika na pół roku i nagle się pojawia, a ty nie gniewasz się, nie krzyczysz tylko mizdrzysz!
Zaśmiałem się i wskazałem kumplowi miejsce naprzeciw mnie.
-Kazałbym ci siąść po mojej prawej ręce, ale niestety, to miejsce zajęło już okno.
Vako przedrzeźnił mnie, ale usiadł. Po chwili Stefan wypadł z mojej kieszeni i przytulił do szyi Amy.
-Stefcio!-zawołała na widok gekona z ukontentowaniem liżącego się po gałkach ocznych.-Uciekaj, bo Cece jest w pobliżu.
Na dźwięk złowieszczego imienia syjama Amy, gad schował się czym prędzej w jedyną znaną mu oazę- w moją kieszeń.
~~~*~~
Na ceremonii przydziału dołączyło do nas paru pierwszaków, ale ja jakoś nie wiwatowałem z resztą. Siedziałem wpatrzony w stół Luniaków i patrzyłem, jak głowa w kolorze kolorowej waty cukrowej podrywa się przy każdym nowym zielonym. Vako też jakoś odpłynął, ale on patrzył gdzie indziej. A konkretnie na rudowłosą u Orlaków i jej porąbane przyjaciółki. Tak właściwie to wszystkie trzy są porąbane, ale w naszych "męskich rozmowach" porąbane są tylko jasnowłose kumpele, bo Vinylii NIE WOLNO obrazić. Hmm... mam na ten temat swoją teorię i się jej trzymam.
Kiedy uczta się skończyła, od razu pociągnąłem Vako do kolorowej głowy, on z kolei ciągnął do głowy płonącej. Wygrałem, nawiasem mówiąc.
-Co u ciebie, śliczna?-zagadnąłem.
Amy się zaśmiała i, nim porwał ją prąd ludzi w zielonych krawatach, pocałowała mnie w policzek.
-I tak oto odpływa moja dziewczyna.-westchnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz