Rozejrzałam się jeszcze, czy w pokoju wszystko gotowe. Przekąski,
poduchy, picie... Shanti odpicowana, co jej się nie spodobało...
-Och, daj spokój...-skarciłam kotkę.-Przyjdzie przecież Behemot, a ty go uwielbiasz.
Gdyby koty tak mogły, Shanti by się zarumieniła.
-Lili! Już się zbliżają, chodź się przywitać!-zawołała mama z dołu, a ja wypadłam
z pokoju jak strzała, zjechałam po schodach i wybiegłam na podwórko. Na górze
było widać dwie ciemniejsze plamki na tle nieba, które zbliżały się w naszą stronę.
-Pegazy? Poważnie?-zaśmiałam się do przyjaciółek.
-Miotłami lepiej nie... no wiesz, Edzio.-zmarszczyła się Bianna Fiodorow, moja
jedna z moich dwóch najlepszych przyjaciółek, wyglądająca jak śniegowa rzeźba
wybitnego artysty. No, i ubrana.
-Mówiłam jej, że byłby grzeczny, ale to jest cykor i uparła się na pegazy Karo.-dodała
Vija, lądując. Vija z kolei przypominała nieco kogoś, kto wybiegł z płonącego
budynku z ogniem na głowie. Do niej rodzice byli nieco sceptycznie nastawieni, gdyż
jej nagie w tej chwili ramiona zdobiły tatuaże.
Dziewczyny zeskoczyły z wierzchowców.
-Możecie je ulokować z Issuny. Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko.
Rozległo się protestujące rżenie Issuny.
~~*~~
-A pamiętacie, jak wyszłyśmy z Pokoju Wspólnego w pelerynach-niewidkach?
Zaśmiałyśmy się we trzy. Nigdy nie zapomnę nocy w drugiej czy pierwszej klasie,
jak z kołdrami na głowach wyszłyśmy na korytarz, gdzie przyłapał nas Trich.
Każda z nas trzymała swoje ulubione danie i napój. Pianka miała miskę pianek
i colę z guaraną, Vija koktajl truskawkowy i truskawki z bitą śmietaną, a ja sok
pomarańczowy i musli z owocami i jogurtem.
-Albo jak u Pianki maltretowałyśmy Narwala!-krzyknęła Vi.
-Wtedy to została Piankozaurusem!-dodałam. Kiedy się wyśmiałyśmy, powiedziałam szczerze.
-Tęsknię za tymi czasami. Ale wiecie... kiedy Luke zniknął śmiech mi przychodzi
znacznie trudniej.
-Spoko, nie przejmuj się. Będę cię strzec przed zgubnym wpływem przystojnych
chłopców. Każdego z osobna, kopnę tam, gdzie boli.-przysięgło obute w glany smoczydło.
-Ej, a ja!?-zaprotestowała urażona Vi.
-A ty? Ty skończysz jako konserwa, rycerzu.-warknęła, a ja spojrzałam na obie
z wdzięcznością.
-Jesteście kochane. Biorąc pod uwagę jednak, w jakim tempie przyciągam płeć brzydką,
przydacie się obie.
-Skromność skarb dziewczęcia.-mruknęła Biana, na co się roześmiałyśmy.
Pianka? Vi? Lub naraz?
poduchy, picie... Shanti odpicowana, co jej się nie spodobało...
-Och, daj spokój...-skarciłam kotkę.-Przyjdzie przecież Behemot, a ty go uwielbiasz.
Gdyby koty tak mogły, Shanti by się zarumieniła.
-Lili! Już się zbliżają, chodź się przywitać!-zawołała mama z dołu, a ja wypadłam
z pokoju jak strzała, zjechałam po schodach i wybiegłam na podwórko. Na górze
było widać dwie ciemniejsze plamki na tle nieba, które zbliżały się w naszą stronę.
-Pegazy? Poważnie?-zaśmiałam się do przyjaciółek.
-Miotłami lepiej nie... no wiesz, Edzio.-zmarszczyła się Bianna Fiodorow, moja
jedna z moich dwóch najlepszych przyjaciółek, wyglądająca jak śniegowa rzeźba
wybitnego artysty. No, i ubrana.
-Mówiłam jej, że byłby grzeczny, ale to jest cykor i uparła się na pegazy Karo.-dodała
Vija, lądując. Vija z kolei przypominała nieco kogoś, kto wybiegł z płonącego
budynku z ogniem na głowie. Do niej rodzice byli nieco sceptycznie nastawieni, gdyż
jej nagie w tej chwili ramiona zdobiły tatuaże.
Dziewczyny zeskoczyły z wierzchowców.
-Możecie je ulokować z Issuny. Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko.
Rozległo się protestujące rżenie Issuny.
~~*~~
-A pamiętacie, jak wyszłyśmy z Pokoju Wspólnego w pelerynach-niewidkach?
Zaśmiałyśmy się we trzy. Nigdy nie zapomnę nocy w drugiej czy pierwszej klasie,
jak z kołdrami na głowach wyszłyśmy na korytarz, gdzie przyłapał nas Trich.
Każda z nas trzymała swoje ulubione danie i napój. Pianka miała miskę pianek
i colę z guaraną, Vija koktajl truskawkowy i truskawki z bitą śmietaną, a ja sok
pomarańczowy i musli z owocami i jogurtem.
-Albo jak u Pianki maltretowałyśmy Narwala!-krzyknęła Vi.
-Wtedy to została Piankozaurusem!-dodałam. Kiedy się wyśmiałyśmy, powiedziałam szczerze.
-Tęsknię za tymi czasami. Ale wiecie... kiedy Luke zniknął śmiech mi przychodzi
znacznie trudniej.
-Spoko, nie przejmuj się. Będę cię strzec przed zgubnym wpływem przystojnych
chłopców. Każdego z osobna, kopnę tam, gdzie boli.-przysięgło obute w glany smoczydło.
-Ej, a ja!?-zaprotestowała urażona Vi.
-A ty? Ty skończysz jako konserwa, rycerzu.-warknęła, a ja spojrzałam na obie
z wdzięcznością.
-Jesteście kochane. Biorąc pod uwagę jednak, w jakim tempie przyciągam płeć brzydką,
przydacie się obie.
-Skromność skarb dziewczęcia.-mruknęła Biana, na co się roześmiałyśmy.
Pianka? Vi? Lub naraz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz