Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Dziewiąta. Jej! Kolejny wspaniały
słoneczny dzień! Wszyscy kiedyś umrzemy! Tak, właśnie tAki miała nastrój.
Dokładnie nie dało się określić czy jestem rozbawiona czy mam depresję.
Postanowiłam wyjść z domu. Pomyślałam, ze pójdę na plac horkruksów.
Brakuje mi atramentu i pergaminu do szkoły, a moje pióro... No cóż, nie jest
w najlepszym stanie. Kiedy poczyniłam potrzebne zakupy, postanowiłam udać
się na spacer. Podniosłam wzrok, a moim oczom ukazał się nikt inny jak David Martiness!
(ej to zdanie miało sens bo nie wiem xd) Podrywał jakąś dziewczynę. Podeszłam do nich.
- David! Co ty sobie wyobrażasz?! - wrzasnęłam powtrzymując się od śmiechu.
Chłopak patrzył na mnie lekko zbity z tropu.
- Cześć Ell - powiedział.
- Cześć Ell?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! - złapałam się za czoło - David,
po tym wszystkim?
Dziewczyna, którą przed chwilą podrywał David stała i przyglądała się całej sytuacji.
- Kochanie, kotku, skarbie - kontynowałam płaczliwym tonem - Te wszystkie
słowa... Te noce...
David zakrztusił się wodą którą właśnie pił.
- to wszystko było fałszywe! - wrzasnęłam. - Nienawidzę cię!
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam chichocząc po cichu. Po chwili obserwowałam
wściekłą blodynkę w środowisku naturalnym. Kiedy było po wszystkim podeszłam
do Davida zwijając się ze śmiechu.
- Ha. Ha. Ha. - powiedział David masując obolały od uderzenia policzek.
- No ale przyznaj - mówiłam między niekontrolowanymi napadami śmiechu - że to było dobre.
- Boki zrywać - stwierdził chłopak.
- Chodź, trzeba ci to lodem obłożyć. Znaczy policzek, nie bolące
serduszko.- powiedziałam usiłując wyglądać poważnie.
Poszliśmy do jakiejś restauracji gdzie poprosiliśmy o lód. David przyłożył go
sobie do czerwonego policzka.
- No silna ci się dziewczyna trafiła nie ma co - chichotałam.
- Wiesz co, śmiej się! Śmiej się z niedoli twojego przyjaciela, kiedy będę leżał w
grobie też będziesz tak rechotać?! - David udawał złego.
- Przepraszam - powiedziałam i mocno się do niego przytuliłam - serduszko już nie
boli? W końcu dziewczyna ci kosza dała.
Chłopak rzucił mi spojrzenie mówiące wszystko.
- A co w ogóle robisz na placu? Myślałem ze wszystko już pokupowałaś. - David zmienił temat.
- Potrzebowałam chwili na przemyślenia odkąd... - już nie było mi do śmiechu. - nieważne.
David nie chciał drążyć tematu co bardzo mi odpowiadało.
Daviiiiiiiid. Bojajestemchoraimisienudziiniemamcopisaćiodpisz!!
słoneczny dzień! Wszyscy kiedyś umrzemy! Tak, właśnie tAki miała nastrój.
Dokładnie nie dało się określić czy jestem rozbawiona czy mam depresję.
Postanowiłam wyjść z domu. Pomyślałam, ze pójdę na plac horkruksów.
Brakuje mi atramentu i pergaminu do szkoły, a moje pióro... No cóż, nie jest
w najlepszym stanie. Kiedy poczyniłam potrzebne zakupy, postanowiłam udać
się na spacer. Podniosłam wzrok, a moim oczom ukazał się nikt inny jak David Martiness!
(ej to zdanie miało sens bo nie wiem xd) Podrywał jakąś dziewczynę. Podeszłam do nich.
- David! Co ty sobie wyobrażasz?! - wrzasnęłam powtrzymując się od śmiechu.
Chłopak patrzył na mnie lekko zbity z tropu.
- Cześć Ell - powiedział.
- Cześć Ell?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! - złapałam się za czoło - David,
po tym wszystkim?
Dziewczyna, którą przed chwilą podrywał David stała i przyglądała się całej sytuacji.
- Kochanie, kotku, skarbie - kontynowałam płaczliwym tonem - Te wszystkie
słowa... Te noce...
David zakrztusił się wodą którą właśnie pił.
- to wszystko było fałszywe! - wrzasnęłam. - Nienawidzę cię!
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam chichocząc po cichu. Po chwili obserwowałam
wściekłą blodynkę w środowisku naturalnym. Kiedy było po wszystkim podeszłam
do Davida zwijając się ze śmiechu.
- Ha. Ha. Ha. - powiedział David masując obolały od uderzenia policzek.
- No ale przyznaj - mówiłam między niekontrolowanymi napadami śmiechu - że to było dobre.
- Boki zrywać - stwierdził chłopak.
- Chodź, trzeba ci to lodem obłożyć. Znaczy policzek, nie bolące
serduszko.- powiedziałam usiłując wyglądać poważnie.
Poszliśmy do jakiejś restauracji gdzie poprosiliśmy o lód. David przyłożył go
sobie do czerwonego policzka.
- No silna ci się dziewczyna trafiła nie ma co - chichotałam.
- Wiesz co, śmiej się! Śmiej się z niedoli twojego przyjaciela, kiedy będę leżał w
grobie też będziesz tak rechotać?! - David udawał złego.
- Przepraszam - powiedziałam i mocno się do niego przytuliłam - serduszko już nie
boli? W końcu dziewczyna ci kosza dała.
Chłopak rzucił mi spojrzenie mówiące wszystko.
- A co w ogóle robisz na placu? Myślałem ze wszystko już pokupowałaś. - David zmienił temat.
- Potrzebowałam chwili na przemyślenia odkąd... - już nie było mi do śmiechu. - nieważne.
David nie chciał drążyć tematu co bardzo mi odpowiadało.
Daviiiiiiiid. Bojajestemchoraimisienudziiniemamcopisaćiodpisz!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz