- Ja... ja.. - Zająknąłem się i mocno zarumieniłem - Vinylia..
- Ha! Wiedziałem. - Uśmiechnął się triumfalnie - Więccc...?
- Ee... Co więc? - Zapytałem patrząc wszędzie indziej omijając go wzrokiem.
- No czy masz już jakiś plan podboju! - Podekscytował się.
- Eee.. co? Ja.. Nie! Oczywiście, że nie! - Powiedziałem.
- Ale czemu? - Wyglądał na niepocieszonego.
- Bo nie chce takiego czegoś planować... Chcę być szczery i uczciwie a nie
planować na zaś.. Po za tym takie plany często idą w diabli... No i coś mi podpowiada,
żeby robić coś spontanicznie... A tak serio to jeśli coś zaplanuje i będę to wcielał
w życie to.. Mogę mieć wizje.. Jest to bardziej prawdopodobne.. A ja nie chce wiedzieć
co powie, jak zareaguje... Chce mieć tą niepewność.. . - Dodałem ciszej.
Zapadła między nami cisza którą postanowiłem jakoś przerwać.
- Za 2 dni jedziemy do Akademii spakowany już jesteś?
- Taaaa... A ty?
- Muszę tylko dopakować kilka rzeczy i też już wszystko będzie git - Uśmiechnąłem się.
- To dawaj trza coś porobić! - Powiedział Dan - Nie będziemy chyba smutać
przez ostatnie dni wolne od szkoły!?
- Oczywiście, że nie. - Uśmiechnąłem się - Wiesz zawsze można coś wywinąć tym
pustym lalką co siedzą obecnie u mnie w domu lub w ogrodzie - Dodałem uśmiechając
się złośliwie..
- I to ja rozumiem! - Ucieszył się Dan...
~*~
- ORION!
- TO NIE JA PRZYSIĘGAM!
- ZABIJĘ CIĘ!
- ALE TO NIE JA!!
- OCZYWIŚCIE, ŻE NIE TY. GNOMY TO ZROBIŁY!
- PRZYSIĘGAM. TO NIE JA!
- NIE KŁAM! TY MAŁY SKURRrrrrrrrryyy.. eee.. Trrooolluu..? - dokończyłem
uśmiechając niewinnie widząc srogie spojrzenie ojca i matki.
- O co tym razem znowu poszło? - Usłyszałem zdenerwowany głos matki.
Obydwoje ucichliśmy. A zaczęło się od tego że...
~Retrospekcja~
W pokoju było cicho. Vako właśnie korzystał z ostatnich minut zanim będzie musiał
zejść na dół i razem z rodzicami i bratem na peron. Cieszył się tą ciszą i spokojem
leżąc na łóżku i czytając książkę. Leżał oczywiście w poprzek a głowa zwisała mu lekko
z łóżka. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie... Gdyby oczywiście nie jego super-hiper
braciszek z piekła rodem! A tak właściwie to było to także... Tą ciszę przerwał nagle
świst spadającego... Czegoś, okropny trzask, pękającego drewna, a także chlupot..
Vako zainteresowany co się mogło stać, z wielkim ciążeniem spełzł, z łóżka rzucając
zamkniętą książkę na poduszki. Podszedł do okna i wychylił się patrząc w górę,
oczywiście najpierw szeroko otwierając okno.
Tak, więc gdy już wyjrzał przez nie, trzymając się parapetu i spojrzał w górę. Śmignęło
mu coś ciemnego, a myśl jaka mu przeszła przez głowę to tylko tyle, że to piętro wyżej
z korytarza obok pokoju jego brata. Vako wzruszył ramionami i już miał się wycofać gdy
nagle jego spojrzenie powiodło w dół.
W tej ciszy która zapadła na cały dom po tym, trzasku, chlupocie, i świście....
Następnym zakłócającym wdziękiem zakłócającym ją...
Było głośnie, stanowcze i aż za bardzo nie pożądane przez najmłodszego DeMackor'a
mieszkającego w owym domu..
A konkretniej mówiąc. Wyrażający bezwzględną nienawiść, wściekłość oraz nieokiełznaną
żądze mordu
- ORION! ZABIJĘ CIĘ TY MAŁY WSTRĘTNY ROBALU CO ZWEM MYM BRATEM!
- ALE TO NIE JA NAPRAWDĘ!
Odpowiedziało Vako przerażony krzyk młodego Oriona.
A w domu już po chwili rozpoczął się wyścig na śmierć i życie.
Śmierć - Gdy Panicz ''Wkurwiony Starszy Brat" Vako dogoni Młodszego Panicza
"Szykujcie Mi Trumnę" Oriona DeMackor'a.
Życie - Jeśli Młodszemu Paniczowi "Jestem Za Młody by Umirać" Orionowi, uda się schronić
pod bezpiecznymi skrzydłami rodziców przed Starszym Paniczem "I tak Zginiesz Gadzie" Vako.
Oczywiście nie obyło się bez słów skierowanych do Oriona, niestety by zadbać o wasze
zdrowie psychiczne nie możemy udzielić informacji na temat wymienionych słów.
~ Koniec~
- Matka o coś się zapytała. Jak ktoś pyta, kultura nakazuje odpowiedzieć. - Powiedział
mój ojciec. A ja się gotowałem od środka. By się uspokoić wziąłem głęboki wdech-wydech
zaciskając mocno dłonie w pięści, aż mi knykcie pobielały.
- Ponieważ, wasz młodszy syn, był tak uprzejmy, że stwierdził, że moja deska nie leży tam
gdzie trzeba, jest o ciut za długa i ma nie właściwy kolor. - Zakończyłem. Cały czas mówiłem
przez zaciśnięte zęby, łypiąc groźnie na brata, który aż się kulił wciskając w bok matki...
Która oczywiście stała ciut za ojcem - na wojnie dobre i mocne schronienie to podstawa...
- Nie rozumiem dokładniej mi powiedz. - Odpowiedział zimnym głosem, zaś na twarzy zobaczyłem
nikłą ulgę. No tak ona nigdy nie lubiła, że jeżdżę na desce.. Normalnie wybawienie dla niej...
'Jeszcze kup mu za to medal najlepiej!' pomyślałem zły.
- Otóż to ojcze, że leżę sobie spokojnie na łóżku czytając książkę a nagle świst, trzask i chlupot!
Wychylam się przez okno a TAM CO?!? MOJA DESKOROLKA! ROZTRZASKANA!
W dodatku wpół wpadła, wpół przewróciła tą Pie.... Ee.. Znaczy... ..sszoową.. farbę! Tą różową!
Co mama miała nią pomalować w sypialni waszej, łazienkę i...
- CO?! - Wydarła się matka.. Aż musiałem sobie uszy zatkać zaś Orion od razu odskoczył od
matki i skulił się bliżej ojca jak najdalej od nas... Hehe Punkt dla mnie!
- Cisza! To nie żaden kłopot. O takie coś robicie awantury! Dawaj tą deskę naprawię ci ją
i wyczyszczę a ty się nie denerwuj jak będę wracać to wezmę nową farbę, problem z głowy
a teraz szykować się zaraz będziemy wychodzić!
~*~
- Orion, rusz że dupę swoją przenajświętszą i pośpiesz się! - Zawołałem do niego.
Właśnie wchodziliśmy na peron... No i tu jest pies pogrzebany.. Orion tak się wlekł!
Ojciec już gdy tylko podeszliśmy do peronu pożegnał się z nami i poszedł po farbę dla matki.
Eh.. A ja mam się z tym małym gnojkiem użerać!
- Dobra Ori ty leć do swoich kumpli w swoim przedziale a ja do swoich, to narka!
Zawołałem i zostawiłem go a sam poszedłem na poszukiwania Daniela.
- DAN! - Zawołałem gdy zobaczyłem go wchodzącego do ekspresu. Pomachałem mu.
- Vako! - Zawołał i też mi pomachał.
Już po chwili przechadzaliśmy się wspólnie między wagonami, szukając wolnego...
Wtedy ni z owego, ni z tamtego drzwi jednego, przy którym szliśmy otworzyły się a z niego...
A z niego wyszła Avalon! TA AVALON! Co złamała serce memu kumplowi znikając od tak
bez pożegnania! Listu! Czego kol wiek!
- Cześć - Bąknąłem gdy stanęliśmy jak wryci... - To ja może pójdę... To ja was może zostawię
samych co? - I wykonałem taktyczny odwrót..
< Dan?? Avalon?? :) aaa i zaraz dodam avalon więc się dan ni bujaj :p>
- Ha! Wiedziałem. - Uśmiechnął się triumfalnie - Więccc...?
- Ee... Co więc? - Zapytałem patrząc wszędzie indziej omijając go wzrokiem.
- No czy masz już jakiś plan podboju! - Podekscytował się.
- Eee.. co? Ja.. Nie! Oczywiście, że nie! - Powiedziałem.
- Ale czemu? - Wyglądał na niepocieszonego.
- Bo nie chce takiego czegoś planować... Chcę być szczery i uczciwie a nie
planować na zaś.. Po za tym takie plany często idą w diabli... No i coś mi podpowiada,
żeby robić coś spontanicznie... A tak serio to jeśli coś zaplanuje i będę to wcielał
w życie to.. Mogę mieć wizje.. Jest to bardziej prawdopodobne.. A ja nie chce wiedzieć
co powie, jak zareaguje... Chce mieć tą niepewność.. . - Dodałem ciszej.
Zapadła między nami cisza którą postanowiłem jakoś przerwać.
- Za 2 dni jedziemy do Akademii spakowany już jesteś?
- Taaaa... A ty?
- Muszę tylko dopakować kilka rzeczy i też już wszystko będzie git - Uśmiechnąłem się.
- To dawaj trza coś porobić! - Powiedział Dan - Nie będziemy chyba smutać
przez ostatnie dni wolne od szkoły!?
- Oczywiście, że nie. - Uśmiechnąłem się - Wiesz zawsze można coś wywinąć tym
pustym lalką co siedzą obecnie u mnie w domu lub w ogrodzie - Dodałem uśmiechając
się złośliwie..
- I to ja rozumiem! - Ucieszył się Dan...
~*~
- ORION!
- TO NIE JA PRZYSIĘGAM!
- ZABIJĘ CIĘ!
- ALE TO NIE JA!!
- OCZYWIŚCIE, ŻE NIE TY. GNOMY TO ZROBIŁY!
- PRZYSIĘGAM. TO NIE JA!
- NIE KŁAM! TY MAŁY SKURRrrrrrrrryyy.. eee.. Trrooolluu..? - dokończyłem
uśmiechając niewinnie widząc srogie spojrzenie ojca i matki.
- O co tym razem znowu poszło? - Usłyszałem zdenerwowany głos matki.
Obydwoje ucichliśmy. A zaczęło się od tego że...
~Retrospekcja~
W pokoju było cicho. Vako właśnie korzystał z ostatnich minut zanim będzie musiał
zejść na dół i razem z rodzicami i bratem na peron. Cieszył się tą ciszą i spokojem
leżąc na łóżku i czytając książkę. Leżał oczywiście w poprzek a głowa zwisała mu lekko
z łóżka. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie... Gdyby oczywiście nie jego super-hiper
braciszek z piekła rodem! A tak właściwie to było to także... Tą ciszę przerwał nagle
świst spadającego... Czegoś, okropny trzask, pękającego drewna, a także chlupot..
Vako zainteresowany co się mogło stać, z wielkim ciążeniem spełzł, z łóżka rzucając
zamkniętą książkę na poduszki. Podszedł do okna i wychylił się patrząc w górę,
oczywiście najpierw szeroko otwierając okno.
Tak, więc gdy już wyjrzał przez nie, trzymając się parapetu i spojrzał w górę. Śmignęło
mu coś ciemnego, a myśl jaka mu przeszła przez głowę to tylko tyle, że to piętro wyżej
z korytarza obok pokoju jego brata. Vako wzruszył ramionami i już miał się wycofać gdy
nagle jego spojrzenie powiodło w dół.
W tej ciszy która zapadła na cały dom po tym, trzasku, chlupocie, i świście....
Następnym zakłócającym wdziękiem zakłócającym ją...
Było głośnie, stanowcze i aż za bardzo nie pożądane przez najmłodszego DeMackor'a
mieszkającego w owym domu..
A konkretniej mówiąc. Wyrażający bezwzględną nienawiść, wściekłość oraz nieokiełznaną
żądze mordu
- ORION! ZABIJĘ CIĘ TY MAŁY WSTRĘTNY ROBALU CO ZWEM MYM BRATEM!
- ALE TO NIE JA NAPRAWDĘ!
Odpowiedziało Vako przerażony krzyk młodego Oriona.
A w domu już po chwili rozpoczął się wyścig na śmierć i życie.
Śmierć - Gdy Panicz ''Wkurwiony Starszy Brat" Vako dogoni Młodszego Panicza
"Szykujcie Mi Trumnę" Oriona DeMackor'a.
Życie - Jeśli Młodszemu Paniczowi "Jestem Za Młody by Umirać" Orionowi, uda się schronić
pod bezpiecznymi skrzydłami rodziców przed Starszym Paniczem "I tak Zginiesz Gadzie" Vako.
Oczywiście nie obyło się bez słów skierowanych do Oriona, niestety by zadbać o wasze
zdrowie psychiczne nie możemy udzielić informacji na temat wymienionych słów.
~ Koniec~
- Matka o coś się zapytała. Jak ktoś pyta, kultura nakazuje odpowiedzieć. - Powiedział
mój ojciec. A ja się gotowałem od środka. By się uspokoić wziąłem głęboki wdech-wydech
zaciskając mocno dłonie w pięści, aż mi knykcie pobielały.
- Ponieważ, wasz młodszy syn, był tak uprzejmy, że stwierdził, że moja deska nie leży tam
gdzie trzeba, jest o ciut za długa i ma nie właściwy kolor. - Zakończyłem. Cały czas mówiłem
przez zaciśnięte zęby, łypiąc groźnie na brata, który aż się kulił wciskając w bok matki...
Która oczywiście stała ciut za ojcem - na wojnie dobre i mocne schronienie to podstawa...
- Nie rozumiem dokładniej mi powiedz. - Odpowiedział zimnym głosem, zaś na twarzy zobaczyłem
nikłą ulgę. No tak ona nigdy nie lubiła, że jeżdżę na desce.. Normalnie wybawienie dla niej...
'Jeszcze kup mu za to medal najlepiej!' pomyślałem zły.
- Otóż to ojcze, że leżę sobie spokojnie na łóżku czytając książkę a nagle świst, trzask i chlupot!
Wychylam się przez okno a TAM CO?!? MOJA DESKOROLKA! ROZTRZASKANA!
W dodatku wpół wpadła, wpół przewróciła tą Pie.... Ee.. Znaczy... ..sszoową.. farbę! Tą różową!
Co mama miała nią pomalować w sypialni waszej, łazienkę i...
- CO?! - Wydarła się matka.. Aż musiałem sobie uszy zatkać zaś Orion od razu odskoczył od
matki i skulił się bliżej ojca jak najdalej od nas... Hehe Punkt dla mnie!
- Cisza! To nie żaden kłopot. O takie coś robicie awantury! Dawaj tą deskę naprawię ci ją
i wyczyszczę a ty się nie denerwuj jak będę wracać to wezmę nową farbę, problem z głowy
a teraz szykować się zaraz będziemy wychodzić!
~*~
- Orion, rusz że dupę swoją przenajświętszą i pośpiesz się! - Zawołałem do niego.
Właśnie wchodziliśmy na peron... No i tu jest pies pogrzebany.. Orion tak się wlekł!
Ojciec już gdy tylko podeszliśmy do peronu pożegnał się z nami i poszedł po farbę dla matki.
Eh.. A ja mam się z tym małym gnojkiem użerać!
- Dobra Ori ty leć do swoich kumpli w swoim przedziale a ja do swoich, to narka!
Zawołałem i zostawiłem go a sam poszedłem na poszukiwania Daniela.
- DAN! - Zawołałem gdy zobaczyłem go wchodzącego do ekspresu. Pomachałem mu.
- Vako! - Zawołał i też mi pomachał.
Już po chwili przechadzaliśmy się wspólnie między wagonami, szukając wolnego...
Wtedy ni z owego, ni z tamtego drzwi jednego, przy którym szliśmy otworzyły się a z niego...
A z niego wyszła Avalon! TA AVALON! Co złamała serce memu kumplowi znikając od tak
bez pożegnania! Listu! Czego kol wiek!
- Cześć - Bąknąłem gdy stanęliśmy jak wryci... - To ja może pójdę... To ja was może zostawię
samych co? - I wykonałem taktyczny odwrót..
< Dan?? Avalon?? :) aaa i zaraz dodam avalon więc się dan ni bujaj :p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz