Statystyka

Październik! ~~~

Październik
Nauka, nauka i nauka!
Powoli Robi Się Coraz chłodniej. Weekendy uczniowie spędzają w miasteczku.


Punkty przyznawane SĄ dopiero od roku szkolnego AŻ zrobić Początku wakacji - wtedy na Początku piszecie nazwę domu :. Od ... do / CD ...]
W WAKACJE Piszcie TYLKO od kogo ma kogo! Bez domu ponieważ nie nie SA przyznawane wtedy Punkty! :)

Opowiadania DO DOKOŃCZENIA!


Od Ell cd Rosalie - Czy Rosalie


Od Jonasza zrobić ... - Trzecioroczniaka Z Belle.
Od Lili cd. Jonasza - Do Jonasza
, Od Vinyli cd Lili - Czy Bianki i Lili



Od Avalone cd Daniela - CZY Daniela & Vako

niedziela, 4 stycznia 2015

Od Adama cd. Ell

- Co jest? - spytała Ell cicho, podeszłszy.
- Prezent mam dla ciebie - powiedziałem, mierząc dziewczynę spojrzeniem. Wyciągnąłem przed siebie rękę z opakowaną w szary papier książką.
- O... Dzięki - uśmiechnęła się słabo, jednak widziałem, że coś jest nie tak. Znałem ją zbyt długo, by taki uśmieszek wystarczył. Czułem w jej głosie zawód.
- A co ty byś chciała, wycieczkę po Europie?
- Nie, nie, jest super. Naprawdę! - Jakoś mnie to nie przekonało.
- O co chodzi, Ell?
- Nie, o nic. O nic, naprawdę. Ja...
- Tak?
- Nie, nic. Może kiedyś ci powiem.
Kiedyś. Ha! Gdybym wtedy wiedział, kiedy to "kiedyś" nastąpi... Tamten moment, kiedy jeszcze chwilę rozmawialiśmy, objęliśmy się krótko i rozeszliśmy każde w swoją stronę, był ostatnim, w którym ją widziałem. Elliezabeth nie wróciła do Akademii po Świętach. Leach nie zastukała do mego okna ani razu, mimo iż wysłałem do dziewczyny miliony sów. Każdy dzień w szkole był... dziwny. Było pusto, inaczej. W szkole nie pojawiła się też Rosalie. Niby zerwaliśmy, ale... Chwila, kiedy dwójka przyjaciół wyparuje ci naraz i nie ma od nich absolutnie żadnych wieści jest niszcząca. Do tego wraz z nimi odeszły nasze dwie wspaniałe ścigające i wakat w drużynie trzeba było zapchać jakimiś nietrenowanymi dzieciakami, które ledwo trzymały się prosto na miotle.
- Chcesz pogadać? - pytała chwilami Clarisse, widząc, jak gmeram łyżką w owsiance, myślami będąc zupełnie gdzie indziej. Ona wiedziała, jak to jest kogoś stracić. Nie tylko dlatego, że przyjaźniła się z Ell i Ray.
Ale ja nie chciałem. Gadać? Po co gadać? Gadanie nie sprawi, że wrócą. Wolałem leżeć w dormitorium, gapiąc się w sufit. Myślałem, że czas leczy rany. Nie leczy. On tylko przyzwyczaja do bólu.
- Stary, idziemy na piwo? - Proponowali nieraz David i Percy, patrząc na mnie ze współczuciem. Nie mialem ochoty z nimi pić. Przyznaję, momentami nie pragnąłem nic innego, tylko pochłonąć litr wódki i przypalić mocnym bluntem, ale wyłącznie samemu.
Ale najgorsze było to, że nie miałem pojęcia, dlaczego tak się czułem. Naprawdę przez te kilka lat tak bardzo się z nią zżyłem? Faktycznie te ciągłe kłótnie nas zbliżyły, ale kto by pomyślał, że aż tak będę przeżywał... Przy reszcie starałem się tego nie okazywać. Jedynie przy Clarr specjalnie nie udawałem. Ona i tak wiedziała.

Sierpniowy dzień. Minęło pół roku odkąd widziałem Ell po raz ostatni. Długie upalne dni zachęcały do refleksji. Często spekulowałem,  co w danej chwili robi, gdzie jest... Przecież nie umarła. Na pewno nie umarła. Wstałem z łóżka koło trzeciej po południu. Cała ferajna bawiła się teraz w Argentynie na finale Mistrzostw Świata w Quidditchu. Największe wydarzenie tego sezonu, impreza na skalę całego świata czarów. Mecz między Polską a Francją. Nasi znów w finale! Plułem sobie w brodę, że nie pojechałem. Zapraszali. Zaprzepaścić taką okazję... Ale bez Ell to nie było to samo. Nie było frajdy.
- Lucyfer... Lucyfer, spierdalaj z tego okna i nie drap! Słyszysz ty głupi kocie?!
Spojrzałem na szybę i zdębiałem. Sowa. Sowa! Wiedziałem, że nie mogę robić sobie nadziei. Od sześciu miesięcy każda sowa była dla mnie sową od Ell. Ale z drugiej strony teraz czułem, że się nie mylę. Miałem mocne przeczucie, że dziewczyna się odezwała, że wszystko mi wytłumaczy i będzie jak dawniej. Z bijącym sercem podszedłem i rozchyliłem okiennice. Do pokoju wleciał duży puchacz. Na kopercie, którą dzierżył w pazurach, rozpoznałem pieczęć Beauxbatons. Szlag.
Odebrałem list i wypuściłem ptaka na zewnątrz. Rzuciłem papier na biurko, nie zaszczycając go choćby jednym spojrzeniem. Znów te same bzdury. "Witamy, garçon Brooks, piszemy, by spierdolić panu wakacje myślą o szkole, przypominamy, iż jest pan prefektem, gdyż pewnie te tygodnie sprawiły,  że zapomniał pan o funkcji pełnionej już czwarty rok i oczywiście podajemy godzinę odjazdu pociągu, bo przecież kiedykolwiek ją zmieniliśmy"... Szkoda na to papieru. Zrezygnowany padłem z powrotem na wyro. W sumie nie zaszkodzi pospać jeszcze godzinkę lub dwie... Może dziesięć. I tak nie miałem nic innego do roboty. Rodzice i Leslie też wybrali się na mistrzostwa. Nie licząc domowych skrzatów, miałem wolną chatę. Ironia losu, że tylko dla siebie. Nie minęła minuta, a usłyszałem ponowne skrobanie na parapecie. Odwróciłem się do okna. Kolejna sowa? Wpuściłem stworzenie i przyjrzałem mu się dokładnie. Stroszyło śnieżnobiałe piórka i patrzyło na mnie swymi świdrującymi oczkami jak na kompletnego idiotę. Pomyślenie o tym, co właśnie rodziło się w mojej głowie, byłoby totalnym głupstwem, niedorzecznym nawet jak na mnie, jednak podobno nadzieja jest właśnie  matką głupich.
- Leah? - zapytałem sowę, w tej samej sekundzie uświadamiając sobie, jak bardzo chore było to posunięcie. W odpowiedzi ptaszysko dziobnęło mnie w palec. Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia. Czy to możliwe? Szybko odczepiłem liścik od pazurzastej nóżki i rozwinąłem go. Pismo Ellie rozpoznałbym wszędzie.

Witaj, Adam.
Wiem, że mnie zabijesz,  więc wypada zacząć od przeprosin. Wybacz, że tak długo nie dawałam znaku życia. Wcale nie było mi to na rękę, jednak ojciec zabronił mi wysłania choćby jednej sowy. Znów wywiózł mnie setki kilometrów stąd i nie mogę powiedzieć, dlaczego. Przynajmniej nie w liście. Mam nadzieję, że się nie martwiliście.

- Nie, wcale - mruknąłem do siebie i czytałem dalej.

Od września zacznę normalnie chodzić z wami do szkoły. Na pewno spotkamy się na peronie, ale jeżeli chcesz mnie zobaczyć wcześniej, daj znać. Czekam.
                                                                                                                           Ell

Wpatrywałem się w liścik jak w najdroższy skarb. Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście. Stan otępienia trwałby może i wieki, ale zniecierpliwiona sowa zaczęła mnie szamotać, by zwrócić moją uwagę. Szybko chwyciłem za pióro i czysty pergamin.

Ellie! 
Chyba cię posrało. Wiem, że to nie twoja wina, ale odchodziliśmy od zmysłów wszyscy. Wyobraź sobie, jak byś się czuła na naszym miejscu. Kurde, jasne, że chcę cię zobaczyć, idiotko. Punkt piąta pod wieżą Eiffla. Potem zostajesz u mnie na noc. Bez dyskusji. Trzym sie. 
                                                                                                                         Adam. 

Przeczytałem swoje dzieło i doszedłem do wniosku, iż jest wspaniałe. Uśmiechnąłem się pod nosem i przywiązałem wiadomość do nóżki Leah. Natychmiast wyleciała, jakby przebywanie w moim pokoju było dla niej najgorszą z możliwych kar.

Nie czekałem na jej odpowiedź. Wiedziałem, że się zgodzi. Postanowiłem wreszcie się ubrać, gdyż przez ostatnie dni bokserki chyba przyrosły mi do ciała. To, że Ellie się odezwała, wpłynęło też korzystnie na mój apetyt. Nagle poczułem, że nie wystarczą mi marne płatki z mlekiem by jako tako przeżyć dzień. Skoczyłem do kuchni i zażądałem dużej porcji naleśników z czekoladą. Wciągnąłem je niczym mugolski odkurzacz i ruszyłem na spotkanie. Od miejsca mojego zamieszkania do wieży Eiffla było kilka kilometrów, ale po takim czasie nicnierobienia, leciałem tam jak na skrzydłach.

Ell? Opuściła mnie wena, bro ;x

3 komentarze:

  1. Bleehhh rzygam tęczą (to sie faktycznie wydaje... Hm... Abstrakcyjne? xd) ~~Ell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam! Związek naszych postaci to ohyda xD
      Oni są jak brat i siostra - lubią się za bardzo, żeby zostać parą :D

      Usuń
    2. No... Trochę jak Sylvain i Nicole... xd

      Usuń