Kiedy po długiej podróży stanęłam przed zdumiewającym budynkiem Akademii, do nozdrzy od razu przedostał mi się charakterystyczny zapach tego miejsca; Odór starej piwnicy pomieszany z delikatną i przyjemną wonią piwa kremowego. Wzięłam głęboki wdech i ciągnąc walizkę za sobą szybkim krokiem udałam się w stronę drzwi. Gdy nacisnęłam klamkę przywitały mnie zdziwione głosy obrazów i niektórych uczniów. Szłam dalej korytarzem, cały czas słysząc za sobą nieuprzejme szepty.
- Zazwyczaj nikt nie dochodzi w ciągu roku... - powiedział ktoś.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, ale powoli szłam dalej.
- Eee, ona nie jest pierwszoroczna! - usłyszałam szepty dziewczyn z domu Papillonlisse.
Nie widziałam żadnych swoich znajomych. Przyśpieszyłam kroku i udałam się do lochów, gdzie miałam zamiar iść prosto do swojego dormitorium. Zapomniałam jednak o jednym, drobnym szczególe, jakim było hasło. Usiadłam na ławce. Prędzej, czy później, ktoś z Lune będzie chciał wejść, więc postanowiłam, że zaczekam na taką osobę.
~~
- ROSE? - usłyszałam cichy głosik, który natychmiast rozpoznałam. Ell.
Dziewczyna stała na środku korytarza, z otwartymi szeroko oczami.
- Hej. - przywitałam się krótko.
Ellizabeth wzięła głęboki wdech.
- Gdzieś ty była? W Azkabanie czy co? Martwiłam się o ciebie, wiesz, nie dawałaś żadnych znaków życia... Trochę się u nas pozmieniało... I to całkiem sporo, wiesz, długo cię nie było.
Zadawała milion podobnych pytań, ale nie czekała aż na nie odpowiem, ale pytała się o następne rzeczy. Brakowało mi jej gadatliwości.
Kiedy wreszcie się zamknęła, zamiast odpowiedzi na wszystkie pytania, uściskałam ją mocno.
- Czy mogłabyś mi podać hasło?
Uniosła brwi.
- Co? Eee... Jakie hasło?
Wskazałam na drzwi.
- Zazwyczaj nikt nie dochodzi w ciągu roku... - powiedział ktoś.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, ale powoli szłam dalej.
- Eee, ona nie jest pierwszoroczna! - usłyszałam szepty dziewczyn z domu Papillonlisse.
Nie widziałam żadnych swoich znajomych. Przyśpieszyłam kroku i udałam się do lochów, gdzie miałam zamiar iść prosto do swojego dormitorium. Zapomniałam jednak o jednym, drobnym szczególe, jakim było hasło. Usiadłam na ławce. Prędzej, czy później, ktoś z Lune będzie chciał wejść, więc postanowiłam, że zaczekam na taką osobę.
~~
- ROSE? - usłyszałam cichy głosik, który natychmiast rozpoznałam. Ell.
Dziewczyna stała na środku korytarza, z otwartymi szeroko oczami.
- Hej. - przywitałam się krótko.
Ellizabeth wzięła głęboki wdech.
- Gdzieś ty była? W Azkabanie czy co? Martwiłam się o ciebie, wiesz, nie dawałaś żadnych znaków życia... Trochę się u nas pozmieniało... I to całkiem sporo, wiesz, długo cię nie było.
Zadawała milion podobnych pytań, ale nie czekała aż na nie odpowiem, ale pytała się o następne rzeczy. Brakowało mi jej gadatliwości.
Kiedy wreszcie się zamknęła, zamiast odpowiedzi na wszystkie pytania, uściskałam ją mocno.
- Czy mogłabyś mi podać hasło?
Uniosła brwi.
- Co? Eee... Jakie hasło?
Wskazałam na drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz