- Tak długo z nim nie rozmawiałem...- kolejne ciężkie sapnięcie z mojej strony, powoli doprowadzało Nico do szału.
- Ygh... Jonasz przestań już, bo robi mi się od tego niedobrze... nie widzisz, że Amir to dla ciebie przeszłość? On jest z Cas'em, codziennie są razem, potajemnie się cmokają.
- Przestań o tym przypominać...
- Znajdziesz kogoś innego. Masz dopiero 15 lat, to dopiero początek twojej przygody z zauroczeniem i zakochaniem.
- Ledwo się zaczęła i od razu... j*b! Giń k*rwo, nie zaznasz miłości!
- A daj spokój! I nie nazywaj się tak!
- Bo co?
- Bo ja ci zakazuję!
Teraz nawet przyjacielski przytulas, rozczochranie fryzury i jego krzywy, lecz szczery uśmiech mi nie pomogły. Mam 15 lat... czy to nie za młodo? Jasne, że nie, ale patrząc na mój charakter i zachwianą, zwałconą psychikę (pytanie zasadnicze, jak ja mogłem oglądać kiedyś kucyki pony [to jest nielogiczne, ta nazwa, kucyki kucyk?] i być tym... Bronies? Dodatkowo ten mugolski serial Violetta, no który normalny 13-sto latek to ogląda?! Ja... ale ja nie jestem normalny)... miłość? Może za trzy lata...
Nico był mi bliski, aczkolwiek nic do niego nie czułem prócz przyjacielskiej sympatii. Miałem wrażenie, że jestem z nim bezpieczny, że obroni mnie w razie czego.
- Nie masz ochoty na pączki, albo czekoladę?- spytał nagle, przyzywając mnie tym samym do rzeczywistości. Pokręciłem wolno głową, ponownie wzdychając, na co na jego gładkim czole występiła pokaźna, pulsująca żyłka.
- Naprawdę nie mam dziś na nic ochoty.
- Znów cichy dzień? To już trzeci w tym tygodniu... gdzie nasz szurnięty koleżka Jonasz?
- Ostatnio jakoś ciężko mi śmiać się z czegokolwiek, chyba to zauważyłeś prawda?
- Tya...
---
Błonie jednak są przepiękne. Aż tak brzydkie, że aż piękne. Siedzący naprzeciwko mnie Nico uśmiechał się błogo, wygrzewając swoją bladą twarz w, intensywnych i mocnych- jak na taką porę roku- promieniach słońca. Lubiłem wpatrywać się w jego usta. Lubiłem gdy lekko unosił ich kąciki ku górze, kiedy powiedziałem coś śmiesznego, albo tak o, bez powodu. Nagle otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Co tam Suśle?
- Nic...
- Uśmiechnij się, taka piękna pogoda, a ty tu tak smutasz- uderzył mnie lekko w ramię. Moje wargi nieśmiało drgnęły- No... dajesz, uśmiech! Jonaaaasz, co mam zrobić żebyś się wyszczerzył marudo?
- Dać mi poodpoczywać...- oparłem się na rękach i odchyliłem się do tyłu.
- A zamknij oczy...
- A po co?
- A zobaczysz.
- A okay- mruknąłem i przymknąłem powieki. Chwilę później poczułem jego oddech na ustach i ciepłe wargi. Początkowo nie wiedziałem co się dzieje, ale gdy zorientowałem się, że właśnie mnie całuje, odskoczyłem jak oparzony kręcąc głową.
- Uch, czyli to też nie poprawi ci humoru- zatarł łapki, strzepując z nich trawę i ziemię. Wstałem wycierając kolana i dopiero teraz zauważyłem, że niedaleko stoi, nie kto inny jak Amir. Chrząknąłem cicho i ruszyłem do zamku. Przed chwilą kumpel mnie pocałował. Boże co się dzieje z tym światem!? Wyminąłem, lepiej zbudowanego niż kiedyś, chłopaka i nie zrażając się, dalej szedłem pewnym, sprężystym krokiem. W pewnym momencie zatrzymałem się, bo czułem jak Amir wierci we mnie dziurę swoim wzrokiem. Zamknął przestrzeń między nami. Pustka, dookoła mnie była pustka, tylko z tyłu stał on.
Straciłem przez niego głowę.
Ale nie umiałem tego pokazać.
Cisza przerywana biciem mojego serca i jego spokojnym oddechem rozrywała mnie od środka. Odwróciłem się do niego i spojrzałem na niego.
- Przepraszam- wyszeptałem tak drżącym i tak bardzo łamiącym się głosem- przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie...
- Wiesz, że...
- Wiem, jest za późno, jesteś z Cas'em. Ale i tak przepraszam... nie będę już się wpi*przał do twojego życia, zmarnowałem swoją szansę, ale Cas pewnie będzie z niej korzystać tak dobrze, jak nikt inny... przepraszam...- ponownie zwróciłem się ku szkole- jestem rozkapryszonym bachorem... powodzenia w nowym związku- uśmiechnąłem się sam do siebie i zaśmiałem się gorzko.
<omnomnomnomnomnomnom ^^ >
- Ygh... Jonasz przestań już, bo robi mi się od tego niedobrze... nie widzisz, że Amir to dla ciebie przeszłość? On jest z Cas'em, codziennie są razem, potajemnie się cmokają.
- Przestań o tym przypominać...
- Znajdziesz kogoś innego. Masz dopiero 15 lat, to dopiero początek twojej przygody z zauroczeniem i zakochaniem.
- Ledwo się zaczęła i od razu... j*b! Giń k*rwo, nie zaznasz miłości!
- A daj spokój! I nie nazywaj się tak!
- Bo co?
- Bo ja ci zakazuję!
Teraz nawet przyjacielski przytulas, rozczochranie fryzury i jego krzywy, lecz szczery uśmiech mi nie pomogły. Mam 15 lat... czy to nie za młodo? Jasne, że nie, ale patrząc na mój charakter i zachwianą, zwałconą psychikę (pytanie zasadnicze, jak ja mogłem oglądać kiedyś kucyki pony [to jest nielogiczne, ta nazwa, kucyki kucyk?] i być tym... Bronies? Dodatkowo ten mugolski serial Violetta, no który normalny 13-sto latek to ogląda?! Ja... ale ja nie jestem normalny)... miłość? Może za trzy lata...
Nico był mi bliski, aczkolwiek nic do niego nie czułem prócz przyjacielskiej sympatii. Miałem wrażenie, że jestem z nim bezpieczny, że obroni mnie w razie czego.
- Nie masz ochoty na pączki, albo czekoladę?- spytał nagle, przyzywając mnie tym samym do rzeczywistości. Pokręciłem wolno głową, ponownie wzdychając, na co na jego gładkim czole występiła pokaźna, pulsująca żyłka.
- Naprawdę nie mam dziś na nic ochoty.
- Znów cichy dzień? To już trzeci w tym tygodniu... gdzie nasz szurnięty koleżka Jonasz?
- Ostatnio jakoś ciężko mi śmiać się z czegokolwiek, chyba to zauważyłeś prawda?
- Tya...
---
Błonie jednak są przepiękne. Aż tak brzydkie, że aż piękne. Siedzący naprzeciwko mnie Nico uśmiechał się błogo, wygrzewając swoją bladą twarz w, intensywnych i mocnych- jak na taką porę roku- promieniach słońca. Lubiłem wpatrywać się w jego usta. Lubiłem gdy lekko unosił ich kąciki ku górze, kiedy powiedziałem coś śmiesznego, albo tak o, bez powodu. Nagle otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Co tam Suśle?
- Nic...
- Uśmiechnij się, taka piękna pogoda, a ty tu tak smutasz- uderzył mnie lekko w ramię. Moje wargi nieśmiało drgnęły- No... dajesz, uśmiech! Jonaaaasz, co mam zrobić żebyś się wyszczerzył marudo?
- Dać mi poodpoczywać...- oparłem się na rękach i odchyliłem się do tyłu.
- A zamknij oczy...
- A po co?
- A zobaczysz.
- A okay- mruknąłem i przymknąłem powieki. Chwilę później poczułem jego oddech na ustach i ciepłe wargi. Początkowo nie wiedziałem co się dzieje, ale gdy zorientowałem się, że właśnie mnie całuje, odskoczyłem jak oparzony kręcąc głową.
- Uch, czyli to też nie poprawi ci humoru- zatarł łapki, strzepując z nich trawę i ziemię. Wstałem wycierając kolana i dopiero teraz zauważyłem, że niedaleko stoi, nie kto inny jak Amir. Chrząknąłem cicho i ruszyłem do zamku. Przed chwilą kumpel mnie pocałował. Boże co się dzieje z tym światem!? Wyminąłem, lepiej zbudowanego niż kiedyś, chłopaka i nie zrażając się, dalej szedłem pewnym, sprężystym krokiem. W pewnym momencie zatrzymałem się, bo czułem jak Amir wierci we mnie dziurę swoim wzrokiem. Zamknął przestrzeń między nami. Pustka, dookoła mnie była pustka, tylko z tyłu stał on.
Straciłem przez niego głowę.
Ale nie umiałem tego pokazać.
Cisza przerywana biciem mojego serca i jego spokojnym oddechem rozrywała mnie od środka. Odwróciłem się do niego i spojrzałem na niego.
- Przepraszam- wyszeptałem tak drżącym i tak bardzo łamiącym się głosem- przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie...
- Wiesz, że...
- Wiem, jest za późno, jesteś z Cas'em. Ale i tak przepraszam... nie będę już się wpi*przał do twojego życia, zmarnowałem swoją szansę, ale Cas pewnie będzie z niej korzystać tak dobrze, jak nikt inny... przepraszam...- ponownie zwróciłem się ku szkole- jestem rozkapryszonym bachorem... powodzenia w nowym związku- uśmiechnąłem się sam do siebie i zaśmiałem się gorzko.
<omnomnomnomnomnomnom ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz