Pięć, cztery, trzy, dwa.. jeden!
Lekcja Wróżbiarstwa prowadzona razem z domem Papillonlisse dobiegła końca, co wielu przyjęło z ulgą wymalowaną na twarzy. Podzielałem ich zdanie; nie patrząc za siebie, w stronę czarnej puszki, wstałem i pośpiesznie opuściłem pomieszczenie. Tuż za drzwiami nabrałem oddechu czując świeży powiew-świeżego powietrza. Tak, zdecydowanie ta sala powinna być wywietrzona.
Poprawiłem swoją idealnie wyprasowaną kamizelkę która jak na złość naciągnęła się zbytnio w górę. Nie to, że specjalnie się tym przejąłem, ale chciałem jakoś dzisiaj wyglądać, tym bardziej, że Cisa ma imieniny. Zgani mnie za jakąkolwiek próbę niespodzianki, ale należy jej się-dostałem od niej swoją pierwszą, własną miotłę. A i o wilku mowa. Stanęła przy mnie, robiąc miejsce dla ostatnich wychodzących i uniosła brodę rozglądając się.
- Czekasz na coś, czy tylko udajesz? - rzuciła, a w kąciku jej ust pojawiła się drobna zmarszczka niewiadomego pochodzenia. Uniosłem momentalnie brew i ruszyłem w kierunku w którym podążali inni, czyli ku schodom. Miałem zamiar wrócić do dormitorium, zanim pójdę na lekcję Muzykologii gdzie me uszy usłyszą kolejny fałsz głosu, czyli śpiew. - Zdołowany?
- Nie, czego miałbym? - odparłem zwracając głowę ku niej. Wzruszyła ramionami lekko, a kokardka na jej szyi poluzowała się. Zatrzymałem ją i zabrałem się za zawiązywanie od nowa.
- Zostaw, bo zepsujesz. - mruknęła i strzepała moje dłonie. Miałem ochotę poczochrać ją po włosach, ale zrezygnowałem widząc jej wzrok, który mówił: nawet się nie waż.
Wspólnie ,,zeskoczyliśmy" ze schodów i rozeszliśmy się żegnając krótkim do potem. W końcu po odpowiedzi na zagadkę znalazłem się w środku, gnając do swego łóżka i rzucając na niego. O tak, chwila relaksu..
Może i by była, gdybym nie przypomniał sobie o prezencie, który chciałem jej dać, a był on pod kołdrą. Szybko odkryłem narzutę odkrywając całkiem pokruszone ciastka.
- Ku*wa! - przekląłem na głos. Zebrałem jedno nie pogniecione, położyłem na chusteczce i zawinąłem, po czym wyszedłem szybkim krokiem chcąc dogonić Sumkę. Nie podejrzewałem nikogo o nagłe wyjście zza rogu; zaryłem w kogoś dosyć mocno, zatoczyłem się do tyłu i łapiąc równowagę przetarłem bolący nos. Osoba przede mną skomentowała zderzenie syknięciem.
- Rany, uważaj jak chodzisz. - zwrócił mi uwagę chamskim tonem. Od razu rozpoznałem w nim Adam'a Brooks'a, o którym opowiadało mi parę dziewczyn, niby podrywacz. Wyprostowałem się i odrzuciłem włosy które niesfornie opadły po obu polikach.
- Oh, miałem przeprosić, ale to tylko ty, wielki romeo. - wielki mogłoby się zgadzać, w końcu był o osiem centymetrów wyższy. Zrobił poirytowaną minę i otworzył buzię chcąc coś powiedzieć, ale mu przerwałem. - Zanim coś powiesz, może lepiej idź pod klasę, mamy razem lekcje, wymiana i te sprawy..
- Doprawdy, nie wiedziałem, kujonku. Co ty masz z tym akcentem? - warknął. Pomyślałem, że nie zrobił mi problemu ze względu na jawną obrazę, tylko złapał się pierwszej głupszej rzeczy jaka wpadła mu na myśl.
- Francuza nie słyszałeś? - mimo wszystko trafił w czuły punkt; nie cierpię tego akcentu. Poczułem, jak moje uszy zaczynają mnie piec i zacisnąłem usta w wąską linijkę. Ręce założyłem na klatkę piersiową, żeby podkreślić swoje niezadowolenie.
<Porozmawiasz z wrednym poł-krwistym człekiem, Adamie?>
Lekcja Wróżbiarstwa prowadzona razem z domem Papillonlisse dobiegła końca, co wielu przyjęło z ulgą wymalowaną na twarzy. Podzielałem ich zdanie; nie patrząc za siebie, w stronę czarnej puszki, wstałem i pośpiesznie opuściłem pomieszczenie. Tuż za drzwiami nabrałem oddechu czując świeży powiew-świeżego powietrza. Tak, zdecydowanie ta sala powinna być wywietrzona.
Poprawiłem swoją idealnie wyprasowaną kamizelkę która jak na złość naciągnęła się zbytnio w górę. Nie to, że specjalnie się tym przejąłem, ale chciałem jakoś dzisiaj wyglądać, tym bardziej, że Cisa ma imieniny. Zgani mnie za jakąkolwiek próbę niespodzianki, ale należy jej się-dostałem od niej swoją pierwszą, własną miotłę. A i o wilku mowa. Stanęła przy mnie, robiąc miejsce dla ostatnich wychodzących i uniosła brodę rozglądając się.
- Czekasz na coś, czy tylko udajesz? - rzuciła, a w kąciku jej ust pojawiła się drobna zmarszczka niewiadomego pochodzenia. Uniosłem momentalnie brew i ruszyłem w kierunku w którym podążali inni, czyli ku schodom. Miałem zamiar wrócić do dormitorium, zanim pójdę na lekcję Muzykologii gdzie me uszy usłyszą kolejny fałsz głosu, czyli śpiew. - Zdołowany?
- Nie, czego miałbym? - odparłem zwracając głowę ku niej. Wzruszyła ramionami lekko, a kokardka na jej szyi poluzowała się. Zatrzymałem ją i zabrałem się za zawiązywanie od nowa.
- Zostaw, bo zepsujesz. - mruknęła i strzepała moje dłonie. Miałem ochotę poczochrać ją po włosach, ale zrezygnowałem widząc jej wzrok, który mówił: nawet się nie waż.
Wspólnie ,,zeskoczyliśmy" ze schodów i rozeszliśmy się żegnając krótkim do potem. W końcu po odpowiedzi na zagadkę znalazłem się w środku, gnając do swego łóżka i rzucając na niego. O tak, chwila relaksu..
Może i by była, gdybym nie przypomniał sobie o prezencie, który chciałem jej dać, a był on pod kołdrą. Szybko odkryłem narzutę odkrywając całkiem pokruszone ciastka.
- Ku*wa! - przekląłem na głos. Zebrałem jedno nie pogniecione, położyłem na chusteczce i zawinąłem, po czym wyszedłem szybkim krokiem chcąc dogonić Sumkę. Nie podejrzewałem nikogo o nagłe wyjście zza rogu; zaryłem w kogoś dosyć mocno, zatoczyłem się do tyłu i łapiąc równowagę przetarłem bolący nos. Osoba przede mną skomentowała zderzenie syknięciem.
- Rany, uważaj jak chodzisz. - zwrócił mi uwagę chamskim tonem. Od razu rozpoznałem w nim Adam'a Brooks'a, o którym opowiadało mi parę dziewczyn, niby podrywacz. Wyprostowałem się i odrzuciłem włosy które niesfornie opadły po obu polikach.
- Oh, miałem przeprosić, ale to tylko ty, wielki romeo. - wielki mogłoby się zgadzać, w końcu był o osiem centymetrów wyższy. Zrobił poirytowaną minę i otworzył buzię chcąc coś powiedzieć, ale mu przerwałem. - Zanim coś powiesz, może lepiej idź pod klasę, mamy razem lekcje, wymiana i te sprawy..
- Doprawdy, nie wiedziałem, kujonku. Co ty masz z tym akcentem? - warknął. Pomyślałem, że nie zrobił mi problemu ze względu na jawną obrazę, tylko złapał się pierwszej głupszej rzeczy jaka wpadła mu na myśl.
- Francuza nie słyszałeś? - mimo wszystko trafił w czuły punkt; nie cierpię tego akcentu. Poczułem, jak moje uszy zaczynają mnie piec i zacisnąłem usta w wąską linijkę. Ręce założyłem na klatkę piersiową, żeby podkreślić swoje niezadowolenie.
<Porozmawiasz z wrednym poł-krwistym człekiem, Adamie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz