-To było pytanie czy stwierdzenie? Z resztą, czemu miałbym nie siedzieć z tobą? Po za tym, jako że wcześnie to coś obmyślę. Na przykład dekoracje! Dekoracje rzecz święta. Może jakieś serpentyny? Albo łańcuszki? Chodź… Ona to typ, ślizgona? To może takie wycinanki w kształcie czaszek? –i już się rozgadałem, a chłopak tylko się zaśmiał dodając, że za takie dekoracje zapewne by go udusiła żywcem i poszedł. Od tak po prostu a ja wróciłem do pokoju i zacząłem rozpisywać plan. Lubiłem planować, więc nie zajęło mi to długo.
***
-A muzyka? –spytałem, kiedy na przerwie zmierzaliśmy do Sali od transmutacji. –Muzyka jest kluczowa jednakże muzyka trzeba zamawiać z wyprzedzeniem a my czasu nie mamy. Tak, więc… Trąbka, fortepian, gitara czy wiolonczela? Bo na perkusji raczej romantycznej atmosfery nie zrobię. Na wiolonczeli było by ładnie chodź w filmach zawsze są skrzypce… Zawsze uważałem, że wiolonczela ma bardziej jak dla mnie kojący dźwięk niby niski, a jednak kojący. Na trąbce zawsze mogę udawać tych orleańskich jazzmanów na przykład Louisa Armstronga. Na fortepianie zagram ci wszystko nawet marsz żałobny na twoim pogrzebie, jeśli wszystko diabli wezmą, a gitara to gitara i zagram ci każdą melodie. Więc muzyka możemy odhaczyć. Pozostało nam jeszcze… Ach no tak wszystko oprócz muzyka. Czas ciągle leci a przed nami Trasmutacja może pokażą nam jak coś zamienić w jedzenie? Przynajmniej nie będziemy musieli się targować ze skrzatami…
- Powątpiewam. Zapewne będziemy zamieniać zapałkę w więcej zapałek albo krzesło w zapałki albo stół w trumnę. Przynajmniej to by mi się przydało –uśmiechnął się. –A coś jeszcze jest na tej twojej liście? Takie coś na czarną godzinę.
- Obliviate? –powiedziałem niepewnie. Te zaklęcie nigdy nie działo tak jak powinno i obawiam się, że byśmy jej całą pamięć wyczyścili, a to nie byłoby dobre. –Albo… Dobra to jedyne, co mam w zanadrzu chyba, że masz Felix Felicis i je całe wypijesz przed tą kolacją a wtedy, jeśli wierząc w to, co czytałem to wszystko powinno pójść jak po maśle.
Weszliśmy do klasy akurat wtedy, kiedy zabrzmiał dzwonek. Usiadłem koło blondyna a przed nami siedziała naprawdę ładna, krukonka… Chodź u nich to się inaczej nazywa. Chyba nigdy nie ogarnę ich nazw podobnie jak do perfekcji ich akcentu.
- Dziś chodź może to zabrzmi zabawnie to będziemy przy pomocy zaklęć dorabiać waszej zastawie stołowej uszy, ogony i tym podobne. –uśmiechnął się do klasy. Po czym wypowiedział formułkę a jego talerz uzyskał nowy look. Otóż stał się w panterkę! Spojrzał na nas a ponad połowa klasy miała opadnięte szczeny. To nie mogło być trudne. –Najważniejsze jest to by sobie wyobrazić, co chcemy dodać naszej zastawie. Na przykład psi pysk czy też skorupę żółwia. Może urządzimy konkursik. Kto wyczaruje najdziwniejszą mieszankę zwierząt na zastawie wygrywa dodatkowe punkty! Tylko proszę się skupić!
- Oczywiście- odrzekła klasa chórkiem i zaczęła wyczarowywać swoim łyżkom, talerzom, miskom i tak dalej pyski, oczy, ogony, uszy i tym podobne. Sam spróbowałem jednakże dziewczyna z naprzeciwka totalnie mnie rozpraszała i to ona doprowadziła do katastrowy. Jej piękne kobaltowe oczy spojrzały na mnie tak uroczo, że moją zastawą okazał się być David.
-Aiden, co ty do cholery mi zrobiłeś?! –spojrzałem na niego i dopiero po chwili zobaczyłem jego piękne kocie uszy. Nauczyciel spojrzał na nas właśnie w tej chwili, kiedy chciałem to wszystko odkręcić, ale blondyn dostał od mnie dodatkowo końską grzywę ale przynajmniej koloru jego wcześniejszych włosów. –Po lekcji przysięgam ci, że sięgnę do ksiąg w bibliotece i przeczytam „Jak torturować ludzi”! A ty będziesz mim królikiem doświadczalnym.
- Panie Martines. –nauczyciel jakby się zmaterializował koło nas chodź zapewne tylko mi się wydawało. –Rozumiem, iż jest pan oburzony, ale odbywa się lekcja i inni chcą się uczyć! A ty Solance zaprowadź Martines’a do pielęgniarki. Z tego, co wiem powinna ci pomóc, ale wszystko to powinno zejść jutro.
Teraz to na pewno mnie udusi. Bo pewnie uszy by i ukrył, ale czuprynę? Może jego dziewczyna stwierdzi, że to nowa moda? Z resztą na szczęście to była przed ostania lekcja. Wyszedłem z nim z klasy i całą drogę do pielęgniarki patrzył na mnie z wyrzutem. Przecież jego fryz zawsze można podciąć i od razu zakryć uszy. Nie widzę nic w tym trudnego, ale on najwyraźniej tak.
- Mogłeś się nie lampić tymi maślanymi oczkami na dziewczyny! Patrz, co mi zrobiłeś! I może bym miał to wysoko w poważaniu gdyby nie ta durna kolacja! Może masz jakiś plan, co zrobić, jeśli te uszy mi nie zejdą? Hmm? –prychnął urażony. Zawsze miałem plan b, kiedy plan a się zawalił. Nie myślałem długo by dojść do wniosku, że można to wszystko jeszcze uratować.
- Beret! Może takie cofnięcie w czasie do lat 40! Zmieni się ozdoby i w ogóle, a beret przykryje uszka. Chodź, jeśli nie podoba ci się to może po prostu elegancki kapelusz albo zaczesany fryz tak by uszy były niewidoczne. Bo przecież grzywę można podciąć. Chodź jestem za latam, 40 bo przynajmniej wtedy bym wiedział, co grać. Jazz zawsze spoko. Chodź, jeśli nie lubi.. Z resztą prawie nic nie wiem o tej wybrance twego serca. Bo co jeśli Jazz zacznę grać, a ta podejdzie i magicznym sposobem mi ją wyprostuje to nagle moja trąbeczka stanie się wuwuzelą. –westchnąłem.
- Ale przynajmniej jedzenie mamy załatwione? –spytał.
- Tak. I przypomnij mi abym cię jutro strzelił. Wiesz jak trudno było mi z nimi zawiązać kompromis? Po za tym chodź to „dobre” skrzaty. To mają kartkę z zasadami gdzie jest napisane drukowanymi literami „Skopać tych, którzy chcą ukraść babeczki”. A że ty zapisałeś „taca babeczek” to chciałem wziąć i powiem tylko tyle… Ał. –skrzywiłem się na samo wspomnienie napadu przez małe stworki. Skrzaty przygwoździły mnie do ziemi i prawie wykręciły rękę. –Jednakże umówiłem się z nimi, że będę pomagał w przygotowaniu obiadu… Przez kolejny miesiąc. A żeby mnie dobić stwierdziły, że obsadzą mnie na miejscu skrzata, który obiera cebulę. Jednakże ma się sposoby potwierdzone przez babcie. Więc źle nie jest. Umówiłem się z skrzatami, że przeteleportują jedzenie i je ustawią tak jak im opisałem. Niestety pić gwiazd nie będziecie, ponieważ to twoja działka i nie wiem czy ruszyłeś zadek by pójść po tego szampana. No chyba, że nie chcesz…
Wpadliśmy do skrzydła szpitalnego a pielęgniarka widząc David’a zacmokała z zdegustowaną miną. Pewnie nie raz spotykała się z tym przypadkiem. Zostawiła nas i znikła. Może po trunek dla blondyna by jego klawe uszka wyparowały. Tak jak tak patrzyłam to wyglądał trochę jak kotołak bez ogona, a jego blond włosy opadały mu na twarz jak tej dziewczynce, co wychodziła z telewizora. Dziwiło mnie, że coś przez nie widzi. SS nie było opuszczone, więc stwierdziłem, że może lepiej nie mówić do niego po imieniu. Nie czekaliśmy długo a pielęgniarka wróciła i dała blondynowi flakonik z cieczą koloru ultramaryny. Chłopak duszkiem wychlał cały flakonik i dopiero po chwili skrzywił się.
- To.. Ekhem Ekhem… Smakuje jak cynamon tyle, że… Ekhem Ekhem… Z posmakiem fetoru skunksa! –krzyknął i spiorunował mnie wzrokiem. Ale przecież to nie ja kazałem mu pić łapczywie coś, co równie dobrze mogło go zabić, bo nawet nie usłyszał ile tego maił wypić. Jednakże pomału, ale to naprawdę pomału jego kocie uszka stawały się, co raz to mniejsze a fryz, co raz to krótszy. –I jak? Widać już tą poprawę? Nie będziesz musiał mnie obcinać? Bo obawiam się, że skończyłbym bez włosów.
- O okrutne, że nie wierzysz w moje możliwości fryzjerskie! A ty myślisz, że kto obcinał włosy lalkom tak jak to moje małe kochane chciało? Moje małe kochane to moja siostra. Tak jakby, co. Ma trzy lata. Tak jakby, co. Więc chyba rozumiesz albo też nie jak to jest, kiedy takie małe się rozwrzeszczy, bo chce, aby jej lalka miała krótsze włosy albo się uprze, że jej lalka ma rozdwojone końcówki chodź sama pewnie nawet nie wie, co to są rozdwojone końcówki. Więc nie martw nie wyglądałbyś źle, bo tylko 2 razy siostra płakała, kiedy fryzury lalek jej się nie podobały. Pomińmy fakt, że pozostały wtedy bez włosów. –wyszczerzyłem się. –No to tak odwracając kota ogonem. To, jaki wybierasz instrument? Bo nie wiem, jaki gwizdnąć z Sali do muzykologi. Jak stwierdzisz, że fortepian to poproszę moich starych znajomych. Może mi znów nie wykręcą ręki. Byłbym wtedy wdzięczny. Lecz czego się nie robi dla kumpla.
[David?]
P.S. Przepraszam że tak długo
hehe końcówka o tych włosach jest zarąbista - On kocha swoje włosy xD
OdpowiedzUsuńspoczko później spróbuje podać opo dalej do Les :)