Statystyka

Październik! ~~~

Październik
Nauka, nauka i nauka!
Powoli Robi Się Coraz chłodniej. Weekendy uczniowie spędzają w miasteczku.


Punkty przyznawane SĄ dopiero od roku szkolnego AŻ zrobić Początku wakacji - wtedy na Początku piszecie nazwę domu :. Od ... do / CD ...]
W WAKACJE Piszcie TYLKO od kogo ma kogo! Bez domu ponieważ nie nie SA przyznawane wtedy Punkty! :)

Opowiadania DO DOKOŃCZENIA!


Od Ell cd Rosalie - Czy Rosalie


Od Jonasza zrobić ... - Trzecioroczniaka Z Belle.
Od Lili cd. Jonasza - Do Jonasza
, Od Vinyli cd Lili - Czy Bianki i Lili



Od Avalone cd Daniela - CZY Daniela & Vako

niedziela, 4 stycznia 2015

od Lilianne do Adama

Delikatne światło sierpniowego poranka wyrwało mnie z kolejnego koszmaru. Tym razem śnił mi się korytarz, na końcu którego był stolik, a na nim karteczka. Udało mi się podbiec do stolika i przeczytać tekst, który wyglądał, jakby podczas jego pisania ktoś odciągał piszącego" "Odwróć się"
Wykonałam polecenie z karteczki i zobaczyłam przed sobą Luke'a. Był wychudły i blady, a jego zazwyczaj gęste i lśniące włosy oklapły i poszarzały.
-Lili...-powiedział cicho.
-Dlaczego odszedłeś? Gdzie jesteś? Czemu nic nie powiedziałeś?
To nie była prawda. Mówił, ale trochę pokrętnie. Kiedy w 2 klasie jechaliśmy pociągiem do domów na święta, spytał mnie, co bym zrobiła, gdyby on miał wyjechać i już najpewniej nigdy nie wrócić. Pytał, czy szybko znalazłabym sobie nowego chłopaka. Po Nowym Roku już nie wrócił. Dotąd się nie otrząsnęłam z myśli, że go więcej nie zobaczę.
-Lili...-powtórzył i rozpłynął się w popiół. Nagle zaczęłam spadać. Dokoła mnie wirowały nasze wspólne chwile. Nad jeziorem, na balu, w śniegu, w sklepie z magicznymi instrumentami.
-AAA!-krzyknęłam i stwierdziłam, że jestem bezpieczna w moim jasnym pokoju.
-Czy panienka miała koszmar?-zapytała nasza nowa skrzatka odziana w pasiastą poszewkę na poduszkę.
-Tak, ale to nic takiego, Majtko.
-Czy podać szanownej panience śniadanie?
-Tak, prosiłabym kakao i bułkę z twarogiem.
Skrzatka się skłoniła nisko i zniknęła z cichym pyknięciem. Opadłam zmęczona na poduszki. Zacisnęłam powieki tak mocno, że przed oczami zaczęłi mi latać kolorowe wzorki. Kiedy zmieniły się w żółte jakby słoneczniki, otworzyłam oczy, a na komodzie przy łóżku już stała taca ze śniadaniem. Zjadłam twaróg, wypiłam doskonale słodkie, ale nie przymulające kakao, ubrałam się i umyłam zęby. Kiedy byłam na etapie czesania włosów, z pyknięciem na środku pokoju zmaterializował się kolejny skrzat domowy, Szarek. Podciągnął białą szmatkę, którą opasane były jego chude biodra i oświadczył:
-Państwo powiedzieli, że mam się z panienką udać na Plac Horkruksów w celu zakupu potrzebnych zakupów. Czy się panienka zgadza przyzwoleniem, byśmy się teraz udali?
-Oczywiście, Szarku.
-Proszę wziąć mnie za rękę ręką, panienko.
Sprawdziłam czy mam sakiewkę z pieniędzmi i listę zakupów, która przyszła do mnie pocztą wczoraj wieczorem i chwyciłam skrzacią rękę. W ułamku sekundy znalazłam się na Placu Horkruksów. Dookoła tłoczyło się mnóstwo uczniów, których znałam z widzenia, a niektórych nawet z imienia (haha, rym : D). Podszedł do mnie Axel, piątoklasista z nieco rozdętym ego, którego zazwyczaj otacza tłum wiernych fanek. I on jest w Belle...
-Siemasz, Lilka. Tak masz na imię, nie?
-Tylko dla przyjaciół. Dla Axela Lilianne.-powiedziałam chłodno jak sopel lodu i pusto jak jego łeb.
-OK, no to Lilianne. Niedługo jedziemy pociągiem, i w ogóle. Co ty na to, żeby jechać ze mną w przedziale. Znajdzie się miejsce, a jak nie, siądziesz mi na kolanach.-błysnął nieudolnie zębami. A może udolnie, tylko byłam przyzwyczajona do tego gestu w wykonaniu Adama i Davida.
-Wiesz, to całkiem kusząca propozycja, ale obawiam się, że jadę z kumpelami obutymi w glany, które odkąd zniknięcia mojego chłopaka są raczej sceptycznie nastawione do wszelkich relacji liliańsko-męskich. A moje kumpele mają i glany i tupet, więc raczej nie zawahają się ich użyć. Miłego dnia.
Odwróciłam się, a Szarek poszedł za mną. W pewnej chwili zauważyłam, że w moją stronę pędzi czarny kot. Ukrył się za moimi nogami i skulił w kłębek.
-Lucyfer! Lucyfer, do nogi!
Dobrze znałam ten głos. Tylko jego właściciel mógł wpaść na pomysł mówienia do kota "do nogi". Wszystko wskazywało na to, że w moją stronę zbliżał się mój szkolny znajomy Adam Brooks. Zaśmiałam się, widząc, jak biegnie przygięty do ziemi, jakby próbował szukać kota między nogami przechodniów.
-Cześć, Adam!-przywitałam się i ze zdumieniem stwierdziłam, że ten narcyz jest pierwszą osobą, która mnie rozśmieszyła od zniknięcia Luke'a.
-O! Lili! Siemasz!
Kątem oka zauważyłam, że patrzy na nas Axel. Pewnie zauważył, że nie zaprotestowałam temu, że Adam mówi zdrobniale per "Lili".
-Szukasz kota?
-Noo. Widziałaś go?
-Hm, coś mi przeleciał kątem oka.
W tej samej chwili kociak wyszedł.
-Nie podnoś go! Wydrapie ci oczy!
-Żartujesz? To całkiem łagodny kotek.-pocałowałam kocura w czubek nosa. Zwierzak przymknął oczy i zamruczał przymilnie.
-Czaaaaaryy...-stwierdził Adam, patrząc złowróżbnie.
-Jakby nie było, jesteśmy na czrodziejskim placu.
-W sumie... chodźmy coś przekąsić.
-Fajny pomysł. Szarku-zwróciłam się do skrzata, który, uparłszy się, że on coś poniesie z zakupów, niemal upuścił moje nowe pióro, które było jego jedynym bagażem-Weź resztę i zabierz do mojego pokoju. Ja zostanę z Adamem, wrócę siecią Fiuu lub cię zawołam.
Skrzat skłonił się, brudząc nos w pyle i z trudem objął wątłymi ramionami resztę zakupów, którą przed nim postawiłam. Zniknął z pyknięciem.
-No, chodźmy na ciacho.-zaproponowałam.
-Przecież tu jestem.-odezwali się chóralnie Adam i Axel. Wywróciłam oczami. Cała szkoła wiedziała o ich bójce przed przerwą świąteczną. Nie wiem, o co im poszło, ale się nie lubią.
-No, no, Lilianne. Jakiś byle Luniak mówi do ciebie normalnie, a ja nie mogę?
-A co, boli ego?-spytał złośliwie Adam.
-Już go w nie nie kłuj, bo wybuchnie, a wtedy wszyscy zginiemy.-powiedziałam i popchnęłam Luniaka w stronę pierwszej lepszej kawiarni.
-Jak ci w ogóle mijają wakacje?-zagaiłam, kiedy pomiędzy chłopakami było przepisowe 15 metrów odległości.
-A tam... takie tam nic. A tobie?
-Mnie też takie tam nic. Tęsknię jednak trochę za Lukiem. Tylko ty mnie rozumiesz.
Bo rozumiał. Jemu też zniknęła Ray. Po świętach nie wróciła. Co z tego, że zerwali po balu? Musiało go to zaboleć.
-No, rzadko się zdarza, że druga połowa rozpływa się w niebycie.-westchnął.
-Mhm. Rzadko. A jeszcze rzadziej dwie naraz.
Ale oto weszliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy po ciastku i siedliśmy.
-Wyładniałaś.-stwierdził z miną znawcy kobiet( a nie był?)- Opaliłaś się, a zawsze byłaś taka strasznie blada. Jak upiór.
-A ty się za to w ogóle nie zmieniłeś!-roześmiałam się. Błysnął zębami(we właściwy sposób, nie tak, jak Axel)
-Czemu ten szlamus się ciebie czepiał?-zapytał. Miał oczywiście na myśli Axela.
-Chciał, żebym z nim jechała w przedziale. Przeciągnął strunę mówiąc, że jakby co to mu siądę na kolanach. Pogroziłam mu jednak Viją i Bianką to się odczepił. Najbardziej go zabolało, że ty mi mówisz Lili, a ja mu wcześniej powiedziałam, że to określenie tylko dla przyjaciół. Dla Axela tylko Lilianne.
Zachichotałam, ale gdy spojrzałam na Adam stwierdziłam, że ma śmiertelnie poważną minę.

Adam?

8 komentarzy:

  1. To raczej jest 4 xD
    Bo Jean i Avalon też nie ma xP
    Bo nie mogę się skontaktować z wiewióreczką ;3 ;<

    OdpowiedzUsuń
  2. JAK JUŻ TO PÓŁ SZLAMUS!
    I jakoś wcześniej ci nie przeszkadzało!
    Pfff.... FOCH

    OdpowiedzUsuń