Słuchałem jej monologu z uwagą, próbując rozkminić, o co w tym wszystkim chodzi. Ona mi mówi, że nic z tego nie będzie? Zaraz, zaraz... Z czego? Ona sądzi, że chciałbym być jej chłopakiem, tak? Znaczy... Okej, to nie byłoby takie złe, nieliczne chwile, kiedy miałem szansę ją całować pokazały, że jest w tym całkiem niezła, ale czy ona sugerowała, że ja się jakoś nachalnie upraszam o ten związek? Ja?
Dziewczyna skończyła mówić i spojrzała na mnie wyczekująco.
- Spoko - powiedziałem.
- Co "spoko"? - zapytała, wyraźnie zbita z tropu. Widać było, że miała w zanadrzu krocie innych argumentów, których nie dałem szansy jej użyć.
- Nie chcę z tobą być - powiedziałem spokojnie, starając się nie zranić jej uczuć.
- Co? Hej, hej! To na co żeś mnie całował?!
- Nie wiem... Też mnie całowałaś.
- Ale ty zacząłeś.
- Jezu, nie wiem... Bo dobrze całujesz, ładnie pachniesz... - wymieniałem leniwie, zastanawiając się nad każdym słowem.
- Moment... Chcesz mi powiedzieć, że nie całujesz dziewczyny dlatego, że darzysz ją jakimś uczuciem, że chcesz okazać, jaka jest wyjątkowa... Tylko po prostu dlatego, żeby tobie było miło i przyjemnie, tak? - zapytała z wyrzutem.
- No chyba o to chodzi w całowaniu i seksie, nie? Żeby było przyjemnie.
- Oczywiście, że tak, ale to się powinno robić z miłości - tłumaczyła coraz bardziej rozpaczliwie.
- Gdzie ty żyjesz? - parsknąłem.
- Przyjaźnię się z bezmózgim kretynem! - jęknęła i kopnęła mnie w kostkę.
- Ał? - Uniosłem jedną brew. Objąłem dziewczynę od tyłu, kładąc głowę na jej ramieniu.
- Idź sobie - mruknęła. - Jesteś okropny!
- Częściej jednak słyszę określenie "nieziemsko przystojny" bądź ewentualnie "oszałamiająco piękny".
- No spadaj, idioto! - Dziewczyna wyszarpała się z moich objęć.
- Co ci? Co? - zapytałem oskarżycielsko. Nie widzieliśmy się pół roku, a ona zaczyna od kłótni. W sumie tradycji musi stać się zadość...
- Jesteś najgorszym facetem, jakiego świat widział! Ja nie rozumiem, jak można być tak tępym, nie wiem, co trzeba mieć w głowie. Ty i ja to inne bajki. Tak ci tylko mówię, w razie jakbyś zechciał znów mnie pocałować tylko dlatego, że dobrze to robię. Z wielką dumą ci oznajmiam, że jestem inna niż dziewczyny, które zwykle chcesz zdobyć. Nie jestem jak kolekcjonerska figurka z gliny, którą kupisz, postawisz za szkłem i powiesz "teraz jest moja". Nie jestem jedną z tych obłąkanych panienek, którym wszystko jedno, jak długo będziesz się za nimi uganiał, o ile zdążysz pocałować je przy koleżankach. Ja potrzebuję faceta, który będzie uważał, że jestem wyjątkowa i nie będzie wyobrażał sobie nikogo na moim miejscu. Wróć! Ja nie potrzebuję faceta. Ja sobie świetnie radzę i jestem gotowa cierpliwie poczekać na takiego, który będzie mnie wart. Powiem ci, że to nie będziesz ty. Współczuję tylko Rosalie. Ona przez cały czas miała ślepą nadzieję, że ty zmienisz się dla niej. Ty się nigdy nie zmienisz, Brooks. Syndrom bogatego narcyza cackanego przez rodziców...
To mnie dotknęło. Serio. Ja cackany? Ja? Przecież oni mnie nienawidzą. Zastanawiając się nad tym teraz, doszedłem do wniosku, że właściwie nie mogłem winić Ell za to, że tak myśli. Praktycznie nie opowiadałem przyjaciołom o rodzinie. No tak, bo po co? Rozpieścili mnie, to prawda, ale na zasadzie "bierz, co chcesz, i nie zawracaj nam dupy". Zawsze lubili ciszę i niezmącony żadnym rozhukanym bachorem spokój. Jest się czym chwalić? Wątpliwe.
- Słuchasz mnie w ogóle?! - Podniesiony ton głosu Ell rozwiał moje przemyślenia.
- Hm?
- Tak myślałam... Na chuj ja się w ogóle produkuję? Ty i tak wiesz najlepiej. Po co masz mnie słuchać? Co ja mogę wiedzieć? - Jak zawsze, kiedy była wkurzona, zacisnęła dłonie w pięści najmocniej jak się da.
- Posłuchaj...
- Nie! Nie będę cię słuchała! Na jakiej podstawie możesz twierdzić, że twoje słowa są ważniejsze od moich?! Ja...
Zamilkła. Z prostego powodu. Po prostu ją pocałowałem. Pragnąłem rozkoszować się kształtem jej delikatnych warg pod moim językiem. Pragnąłem znów poczuć tą gęsią skórkę, która pojawiała się, gdy tylko dotknąłem jakiejkolwiek części jej niewinnego ciała. Była wyzwaniem. To sprawiało, że jeszcze bardziej nakręcałem się na jej osobę. I wiedziałem, że jeszcze będzie moja. Nie mogło być inaczej.
Całowałem ją przez dłuższą chwilę i coś mi nie pasowało. Co to mogło być?... Ach, no tak. Dziewczyna nie uderzyła mnie, nie odepchnęła, ani nie próbowała się wyswobodzić. Mimo tego nie odwzajemniała pocałunku. Po prostu stała sobie i czekała, aż skończę, a jej usta ani razu nie musnęły moich.
- Ulżyło ci? - zapytała, kiedy się odsunąłem.
- Jeszcze nie - wysapałem. - Jesteś zbyt cudowna. Musiałabyś spętać mi ręce, wydłubać oczy, uszkodzić węch i uczynić bezmyślnym, żebym choć odrobię przestał cię pożądać, a jeśli to by nie poskutkowało, pozostałoby ci włożyć srebrne ostrze w pierś mą, a siebie przy tym nie uszkadzać, bo duch mój nie przestanie nigdy z całych sił pragnąć twojego.
- Wow. - Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem i odrobiną podziwu. - To Shakespeare jakiś?
- Kto?!
- Nieważne. - Pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- To był pan Adam Brooks, kiedy mówi do kogoś, na kim mu zależy - powiedziałem, spoglądając w jej duże oczy o rozkosznym, błogo nieświadomym wyrazie, niczym oczy młodego cielęcia, które nie ma jeszcze pojęcia o źle tego świata.
- No. - Popatrzyła na mnie z pewną satysfakcją. - Jestem pod wrażeniem. Chcesz, to potrafisz.
Oparła ręce na biodrach i spojrzała na mnie krytycznie.
- No widzisz! - Błysnąłem olśniewającym blaskiem moich ząbków. - Tak mało o mnie wiesz, a skreślasz mnie, zanim cokolwiek zaproponuję.
Ell spojrzała na mnie nieufnie. Chwilę chyba się zastanawiała, po czym spytała:
- Jaką mam gwarancję, że zależy ci akurat na mnie? Że nie jestem tą kolejną?
- Zawiodłem cię kiedyś?
- Tak! - odparła bez wahania.
- Może z raz... - bąknąłem ostrożnie.
- Jeszcze jedno... Powiedziałeś, że nie chcesz ze mną być.
- Oj... Nie o to mi chodziło! - żachnąłem się. - Po prostu zaczęłaś mi robić wykłady, jakbym łaził za tobą codziennie i pytał: "chcesz ze mną chodzić?" jak siedmioletnie dziecko! A ja się wkurwiłem, bo...
- Bo co? Bo to dziewczyna ma prosić się ciebie, a nie Wielki Jaśnie Pan Brooks ją, czy tak?
- Tak! Yyy... Nie! Em... Nie wiem... Jeśli powiem, że tak, pozwolisz się pocałować? - zapytałem rozbrajająco, uśmiechając się niewinnie.
- Może... - Przez chwilę była poważna, po czym uśmiechnęła się delikatnie, a ja nachyliłem się i złożyłem na jej ustach wspaniały pocałunek. Było cudownie jak nigdy dotąd. Znalazłem sposób na Ell. Wiedziałem, że ją zdobędę.
Ell?
Wiem, że chujowy gif, ale "Titanic" leci, heloł!
Statystyka
Październik! ~~~
Październik
Nauka, nauka i nauka!
Powoli Robi Się Coraz chłodniej. Weekendy uczniowie spędzają w miasteczku.
Punkty przyznawane SĄ dopiero od roku szkolnego AŻ zrobić Początku wakacji - wtedy na Początku piszecie nazwę domu :. Od ... do / CD ...]
W WAKACJE Piszcie TYLKO od kogo ma kogo! Bez domu ponieważ nie nie SA przyznawane wtedy Punkty! :)
Opowiadania DO DOKOŃCZENIA!
Od Belli Do ?? - ktos?
Od Ell cd Rosalie - Czy Rosalie
Od Clary Do Adama - Do Adama
Od Margaret Do Adama - Czy Adama
Od Adama cd. Amir'a - Do Amir'a
Od Jonasz Do Amira - Do Amir
Od Amira cd Cisy - Do Cisy
Od Volonte . cd Amir'a - Do Amira
Od Jonasza zrobić ... - Trzecioroczniaka Z Belle.
Od Petty'ego cd. Clarisse - Czy Clarisse
Od Do Petty cd. Violetty - Violetty
Od David'a cd. Percy'ego - Percy'ego
Od Aidena cd. David'a - Do David'a
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz