Statystyka

Październik! ~~~

Październik
Nauka, nauka i nauka!
Powoli Robi Się Coraz chłodniej. Weekendy uczniowie spędzają w miasteczku.


Punkty przyznawane SĄ dopiero od roku szkolnego AŻ zrobić Początku wakacji - wtedy na Początku piszecie nazwę domu :. Od ... do / CD ...]
W WAKACJE Piszcie TYLKO od kogo ma kogo! Bez domu ponieważ nie nie SA przyznawane wtedy Punkty! :)

Opowiadania DO DOKOŃCZENIA!


Od Ell cd Rosalie - Czy Rosalie


Od Jonasza zrobić ... - Trzecioroczniaka Z Belle.
Od Lili cd. Jonasza - Do Jonasza
, Od Vinyli cd Lili - Czy Bianki i Lili



Od Avalone cd Daniela - CZY Daniela & Vako

piątek, 8 maja 2015

Papillonlisse: Od Aiden'a-c.d. David'a

-Witaj w moich skromnych progach -gestem dłoni pokazał cały pokój. Rozejrzałem się. Jak na pokój chłopaków w moim wieku panował tu porządek. Znaczy się przynajmniej na paru łóżkach, bo reszta to był istny Armagedon. –Rozgość się. Ale lepiej nie grzebać po szafkach…
- A co? Wyskoczy niebieska ręka i mnie do niej wciągnie? –spytałem, a w głowie miałem obraz pewnych rączek, które występowały podczas pewnej sceny w Soku z Żuka. Pod nosem zacząłem nucić piosenkę, która akurat leciała właśnie w tym momencie. Nie zważając na to, że blondyn spojrzał na mnie z uniesioną brwią. I tak miał szczęście, że nie śpiewałem na całe dormitorium, bo czasami mnie się to zdarzało. Rzuciłem się na łóżko pierwsze z brzegu. David wstrzymał oddech. Chyba nie powinienem paść akurat na te łóżko, więc grzecznie wstałem i poprawiłem je. –No to, więc panie ładny… Mogę spać na ziemi. Mnie tam nie przeszkadza czy mam spać na ziemi czy z tobą. Jednakże ostrzegam. Mogę cię skopać no i zabrać kołdrę… Nawet, jeśli będziemy mieli dwie… To i tak wylądujesz na ziemi. Dlatego też z głębi mojego serduszka zgadzam się na podłogę. Po za tym drogi kolego… Wiesz, która może godzina? Babka od muzykologi kazała mi przyjść i w ogóle… Może pójdziesz ze mną?  Posłuchasz jak gram i w ogóle. I nie to nie będzie trójkąt. Właściwie to nie wiem, na czym zagrać… Może trąbka będzie oryginalna. Ogóle od zawsze chciałem grać na dudach. Mój dziadek na nich grał, a przynajmniej tak słyszałem i zawsze w salonie leżały takie zakurzone dudy. Ale nigdy nie wolno było je ruszać, a ten, kto tknął świętej pamięci dudy dziadka dostawał po łapach… Czyli chyba jednak będę grał na wiolonczeli.
Razem z blondynem wyszliśmy z dormitorium Luniaków do Sali od muzykologii. W środku akurat była próba kółka muzycznego. Miałem na nim być i się nie spóźnić, a wyszło jak zawsze. Nauczycielka chwyciła mnie za ucho i pociągnęła aż do fortepianu. Spojrzała na mnie wzrokiem bazyliszka.
- Pan Solance jak zwykle się spóźnił. Tracę do ciebie chłopcze pomału cierpliwość. Dziś obsadzam się, jako pianistę jednakże wrócisz do wiolonczeli jak tylko dziewczyna wyzdrowieje. No to wracamy do próby… A pan, panie Martines? Przyszedł pan pooglądać czy może dołączyć? Otwieramy na stronie 2 gitary! Skrzypce na pierwszej, a ty Solance odnajdź w nutach początek utworu. Widzisz ile musisz odczekać taktów zanim wejdziesz? Flety gotowe? Reszta gotowa? Dobra na 3. Pierwsze gitary przygotowane? A ty Martines usiądź, a nie podpierasz ścianę. –nauczycielka uniosła batutę i zaczęła rozbrzmiewać muzyka „Arrival of the Birds & Transformation”. Oczywiście za pierwszym razem poprawiała nas z 5 razy, a cała próba trwała około godziny. Po zakończeniu podszedłem do Blondyna.
- Mam nadzieję, że aż tak cię nie skatowałem, że cię tu przywlokłem David –wyszczerzyłem się. –No to teraz muszę znaleźć moją sowę, ponieważ miałem dziś dostać list od najważniejszej osoby pod słońcem. I nie. To nie moja mama. Niestety moja kochana sowa jest mało inteligentna… Po za tym zapomniałem o Zołzie! Przecież ona mnie pochlasta jak ją znajdę. Zołza! Kici! Kici!
Wyszedłem z klasy i na cały głos zacząłem wołać kotkę, która jak to koty w zwyczaju mają miała mnie wysoko w poważaniu. Blondyn szedł za mną, a ja brnąłem na przód i szedłbym dalej gdyby nie oczy pewnej pięknej dziewczyny. Miała takie śliczne fiołkowe oczęta i… Mojego kota. Wiedziałem, że to Zołza, ponieważ Zołzę nie da się pomylić z żadną inną kotką. Tyle, że jak tu podejść „Hej. Uciekł mi kot i akurat masz go na rękach. Mogłabyś mi go oddać?” czy może „Ładny kot. Ostatnio jednego zgubiłem i jest wielkie prawdopodobieństwo, że to mój”.
- Nie gap się tak na nią. Może czuć się nie komfortowo. Choć to Harpia, a te to takie jakby ktoś im do obiadu coś podrzucił. –stwierdził blondyn.
- Mnie nie chodzi o nią. Chodzi o kota! –wskazałem na kota, którego dziewczyna miała na rękach.
- Wolisz kota od dziewczyny? –uniósł brew.
- Nie. To mój kot. To moja Zołza. –powiedziałem. Stwierdziłem, że teraz albo nigdy. Podszedłem do dziewczyny i walnąłem coś, czego można się było spodziewać. –Znalazłaś tego kota? Jeśli tak to jest wielkie prawdopodobieństwo, iż jest to moja Zołza.
- No to twój kot, bo właśnie szukam jej właścicielki albo właściciela. Widzisz kochanieńka. Wrócisz do pana. –uniosła kotkę na wysokości swojej twarzy. Nie zdążyłem nawet ostrzec, kiedy Zołza wyciągnęła pazury i drachnęłam dziewczynę w policzek. Kotka uciekła i pobiegła przed siebie prychając przy okazji na mnie z urazą. –Nic się nie stało… Naprawdę…
Dziewczyna poszła, a ja w myślach dusiłem tą kotkę. Blondyn położył mi rękę na ramieniu.
- Tym sposobem to ty nawet drzewo nie poderwiesz –powiedział.
- To wszystko wina tego piekielnego kota! –wskazałem na korytarz, w którym Zozła zniknęła. –Jak mnie mam wyszła z najgłębszej czeluści tartaru żeby mnie prześladować. Ona ma tak zawsze… Z nią nie poderwę żadnej. Teraz już wiesz, czemu Zołza ma na imię Zołza a nie Pusia czy Czekoladka czy no nie wiem Falbanka… -wzruszyłem ramionami i spojrzałem na kumpla. –To co teraz?
[David?]

1 komentarz: