Statystyka

Październik! ~~~

Październik
Nauka, nauka i nauka!
Powoli Robi Się Coraz chłodniej. Weekendy uczniowie spędzają w miasteczku.


Punkty przyznawane SĄ dopiero od roku szkolnego AŻ zrobić Początku wakacji - wtedy na Początku piszecie nazwę domu :. Od ... do / CD ...]
W WAKACJE Piszcie TYLKO od kogo ma kogo! Bez domu ponieważ nie nie SA przyznawane wtedy Punkty! :)

Opowiadania DO DOKOŃCZENIA!


Od Ell cd Rosalie - Czy Rosalie


Od Jonasza zrobić ... - Trzecioroczniaka Z Belle.
Od Lili cd. Jonasza - Do Jonasza
, Od Vinyli cd Lili - Czy Bianki i Lili



Od Avalone cd Daniela - CZY Daniela & Vako

środa, 28 stycznia 2015

Papillonlisse: Od Aidena -c.d. Davida

Parę dni wcześniej
Robiłem to, co mi kazali miałem wziąć tylko tą śliską rybę do ręki i rzucić ją foce. Czy foki nie są wspaniałe? Nie są ani za wielkie ani za małe do tego nie są głupie. Idealne zwierzęta i stwierdzam, że gdyby nie to, że foki nie był kiedyś zbyt towarzyskie to teraz by mówiono „Foka najlepszym przyjacielem człowieka”. Wziąłem tą rybę, które jeszcze się ruszała. Łe, ale gdyby taka, rybcia nagle komuś nagle wpadła za koszulkę to wyglądałoby komicznie. I rzuciłem foczce, która robiąc salto do tyłu chwyciła rybę w powietrzu ochlapują widownie w tym moją mamę i siostrę. Tak rozkosznie do wyglądało, kiedy marszczyła nosek a po chwili zaczęła się śmiać w niebogłosy jak to dzieci potrafią. Było trochę tych dzieci i ogólnie spory tłumik. W końcu nie zawsze się widzi jak karmi się takie urocze stworzenia. Jednak mój wzrok przykuł chłopak, który próbował odciągnąć siostrę od barierki. I miał rację w końcu to ja będę musiał taką dziecinkę ratować. Z resztą to zdarza się rzadko, ale wtedy można być supermanem, który nagle pojawi się na pierwszej stronie gazet. Fajnie by było, może ktoś wrzuciłby to na YT a wtedy byłbym jeszcze większą gwiazdą i wszyscy by wiedzieli, jaki to ja jestem odważny. No cóż chyba już za bardzo sobie schlebiam. Tylko, że gdy wziąłem kolejną rybę i miałem już nakarmić Paryżankę moją ulubienicę nagle barierka znikła a opierający się o nią chłopak, który przed chwilą nie pozwalał dojść do niej dziewczynce wpadł do wody. I pewnie by wyszedł gdyby nie to, że no cóż woda była lodowata by foki czuły się jak w domu a ogólnie było gorąco. Szok termiczny? Niekoniecznie. Zachłyśnięcie? Bardzo możliwe. Wskoczyłem do wody a za mną Paryżanka w końcu przecież wypuściłem tą rybę a sama żeby ją złapać musiała zanurkować. Wyciągnąłem chłopaka nie tyle, co na brzeg, co po prostu na miejsce dla ludzi, którzy karmili te zwierzęta. Dzięki Bogu ocknął się od razu. Zerwał się na nogi zaczął przeszukiwać swoje kieszenie klnąc pod nosem dosyć siarczyście, lecz na tyle cicho by rodzice dzieci nie musieli zatykać im uszu. Dziewczynka a raczej jego siostra śmiała się z blondyna, który spiorunował ją wzrokiem. Okay nie powinienem wpieprzać się w nieswoje sprawy, ale zauważyłem dryfujący na wodzie patyk. Przewróciłem oczami, bo ile to razy mówiło się dzieciakom by nie wrzucały nic do wody. Jednak ten patyk nie był patykiem zbyt często takie widywałem a zresztą sam mam taki i często mi go siostra zabiera a ja się tylko modle by mnie je pozwali za używanie czarów poza szkołą. Podpłynąłem po badyl, który jak też myślałem okazał się być różdżką. Chłopak nadal przeszukiwał kieszenie oraz patrzył w taflę wody próbując dostrzec zgubę, którą znalazłem. Teraz tylko zawołać „Ej ty!” to niegrzeczne nawet, jeśli to ja. Tak, więc podbiegłem do chłopaka.
- Ej, blondyn, ty, co wpadłeś do wody! –w końcu się odwrócił. Bieganie na rozgrzanej kostce nie było zbyt przyjemnym zajęciem. Oddałem mu różdżkę. –To chyba twoje. Następnym raz no cóż przywiąż ją jakoś, bo nie wiem jak u was, ale raczej ci, co robią różdżki nie będą zadowoleni z tego, że jakiś dzieciak. Oczywiście bez urazy. Gubi różdżkę, którą rzeźbili, która miała pozostać wierną czarodziejowi do końca. Aiden Solance jestem. W tym roku czwarty rocznik, Papilon.
- David Martines. Miło mi –uścisnął mi dłoń, którą mu podałem. – Także czwarty rocznik jednakże witasz Luniaka z krwi i kości.
- To taki Slytherin? Co nie? –zaśmiałem się –To jestem zaszczycony panie Martines, że panu miło, iż mnie pan poznał. Myślałem, że takim ludzikom z takiego domu trudno to wykrztusić a tu proszę jak ładnie! No to David na to wychodzi, że się jeszcze spotkamy. Jakby, co wiele osób żyje przysługa za przysługę nie wiem jak ty, ale ja cię wyciągnąłem z wody, więc masz u mnie dług drogi koleżko.
Odwróciłem się i wróciłem do pracy. Nie po to przyjęli mnie żebym rozmawiał z nowo uratowanymi ludźmi. Jednakże czasami miło poznać nowych ludzi a szczególności takich jak ja. Mój szef spojrzał na mnie marszcząc brwi po, między którymi pojawiła się zmarszczka, którą nazywam górą lodową, bo jakby idzie bardziej w dół niż w górę. Palną coś o tym, że dzięki takim wyskokom mógłbym spokojnie startować na ratownika. Ratować panie w opałach… i panów. Aż serce się raduje. Wróciłem jednak do pracy nie spuszczając wzroku z mojej małej kochanej siostrzyczki. Której blond loczki przylegały do buzi sprawiając, że jej włosy wyglądały jak grzywa lwa.
***
- Kocham cię moja ty mała księżniczko –wziąłem małą Lucy na ręce i uścisnąłem jeszcze raz ten ostatni raz. Zazwyczaj wytrzymywała ten rok bez mnie. Mam nadzieje, że znów wytrzyma. Zawsze mam przy sobie telefon i wtedy mogę usłyszeć ten szczebiotliwy głosić małej Lu.
Moja mama, jako ostatnia uściskała mnie i wycałowała każdy policzek a było ich tylko dwa po pięćdziesiąt razy ażebym chyba szminki nie mógł domyć. Z babką pożegnałem się na początku podobnie jak z dziadkiem. Czyli już mogłem iść. Zołza niezadowolona z tego, że jest tak samo uwięziona w klatce jak Zeus burczała głośno i zapewne uderzała ogonem o podłoże. Imię ma dobrane w 100 procentach. Bo jeśli chodzi o jej charakterek to jest Zołzą. Zjadła mi 3 kanarki czaicie! Przy tym chyba nie ma rzeczy, której by nie zjadła oczywiście mówimy, o rzeczach mniejszych od niej, które nie są kotem. Usiadłem w jakimś opustoszałym przedziale. Sięgnąłem do kieszeni spodni by wyciągnąć telefon ze słuchawkami. Bo na pewno nie wyciągnąłbym książki to nie jest normalne by uczyć się w drodze do szkoły przynajmniej, jeśli chodzi o mój przypadek. Włączyłem przypadkową piosenkę, po czym zacząłem machać do mojej kochanej rodzinki. Lu się rozkleiła i mówiła coś do mamy nie byłem zbyt dobry w czytaniu z ruchu warg, ale chyba mówiła coś w stylu, „Kiedy Aiden wróci?” trudno jej było w jej wieku połapać się ile to dzień a ile to rok, więc równie dobrze może źle zinterpretować rok i spytać tydzień później czy już minął rok. Jednakże nie miałem zamiaru zostawić tak siostrę zacząłem odliczać a kiedy skończyłem to z pod wózka zaczęły wyskakiwać petardy, które wybuchały tuż koło małej Lu. Nie mogły nic jej zrobić, bo wybuchy były w wielkości mojej pięści z resztą tak zaprogramowane by się nie, poparzyła.  Usłyszałem otwierające się drzwi i jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem w nich tego chłopaka, którego parę dni temu wyciągałem z wody. Wyciągnąłem słuchawki uśmiechają się głupkowato. Mój przedział jest wolny, więc na pewno szuka wolnego miejsca. Może nie jest taki, forever alone jak ja i za nim przyjdzie jeszcze parę osób chętnie poznałbym parę rówieśników.
- Znów się spotykamy panie Martines –zaśmiałem się. Jakoś przypasowało mi mówienie do niego per panie Martines chodź mama mówiła mi, że zwracanie się do kogoś po nazwisku jest niegrzeczne. Z resztą i tak zawsze byłem inny. – Może ciasta moja mama z siostrą piekły. Ma dopiero 4 latka i to niecałe. Znaczy nie nalegam. Tylko proponuje. Z resztą sam bym chętnie zjadł, ale grzeczność nakazuje spytania się czy owa osoba towarzysząca nie zachce tego jakże smacznego kawałka ciasta.

David? Czy aby na pewno nie chcesz tego ciasta? Ja ci je wepcham!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz