Statystyka

Październik! ~~~

Październik
Nauka, nauka i nauka!
Powoli Robi Się Coraz chłodniej. Weekendy uczniowie spędzają w miasteczku.


Punkty przyznawane SĄ dopiero od roku szkolnego AŻ zrobić Początku wakacji - wtedy na Początku piszecie nazwę domu :. Od ... do / CD ...]
W WAKACJE Piszcie TYLKO od kogo ma kogo! Bez domu ponieważ nie nie SA przyznawane wtedy Punkty! :)

Opowiadania DO DOKOŃCZENIA!


Od Ell cd Rosalie - Czy Rosalie


Od Jonasza zrobić ... - Trzecioroczniaka Z Belle.
Od Lili cd. Jonasza - Do Jonasza
, Od Vinyli cd Lili - Czy Bianki i Lili



Od Avalone cd Daniela - CZY Daniela & Vako

czwartek, 19 lutego 2015

Ombrelune: Od Avalone -c.d. Daniela


Pierwszy dzień w szkole zapowiadał się już od samego początku nie za kolorowy. Za oknem lało a mi pękała głowa. Chwyciłam list od mamy Liesel oczywiście chodź obok niej leżał list od mojej mamy biologicznej. Spojrzałam na idealne pismo oraz ten przyjemny zapach wrzosów, którymi zawsze spryskiwała listy bym pamiętała nawet w szkole od domu. Wsadziłam list po między strony książki do transmutacji, po czym pakując książki do podręcznej torby ruszyłam na śniadanie. Usiadła przy stole Luniaków wdając się w konwersację z niejaką Vincentą. Zagryzając chlebem z miodem próbowałam nadrobić wszystkie te zaległości, co mnie ominęło, skandale i tym podobne, a było ich trochę. Dziewczyna z przejęciem energicznie machała dłońmi, kiedy coś było ważniejszego od reszty. Raczej nic mnie nie zdziwiło i każdy opowiedziany skandal przesłuchałam z grobową miną albo z delikatnie uniesionym kącikiem ust. Odwróciłam się by spojrzeć na stół Papilonów. Opierający się na łokciu Daniel uśmiechnął się i pomachał mi energicznie. Odmachałam jednakże na tyle skromnie, że raczej nikt nie zauważył. Chłopak prychnął, po czym zajął się owsianką zagryzając chlebem z dżemem malinowym. Gar rozmów przerwały sowy, które przemoczone opadły na stoły, na których nagle nie było już potraw a ci któryż dotychczas jeszcze nie zdążyli zjeść mieli zdegustowane miny. Evelyn wylądowała przed mną z paroma listami jak zwykle od rodziców i od rodziców. Oraz o dziwo od kuzynki oraz od Renly’iego siostrzeńca mojej mamy, którego miałam szczęście poznać właśnie podczas nieobecności w szkole. Relny skończył Hogwart i zajmował się smokami, więc nie zdziwiło mnie, kiedy w kopercie znalazłam smoczą łuskę i karteczkę „To twojej ulubienicy”. Uśmiechnęłam się biorąc do ręki metaliczno zieloną łuskę. Po czym wpakowałam ją znów do koperty i razem z innymi przesyłkami wsadziłam je do torby. Sowa spojrzała na mnie niezadowolona, podeszła do mnie i dzióbnęła. Przecież powinna mieć nagrodę za to, że w deszczu i mrozie doleciała z przesyłką. Pogłaskałam ją jednakże ta odwdzięczyła się kolejnym dzióbnięciem. Sowa wiedziała, co chce. Zajrzałam do torby i dałam jej garść ziarenek gdyż moja torba zawierała wszystko. Dyrektorka powstała i rozkazała rozejść się do klas. Moją pierwszą lekcją okazały się być eliksiry a po nim muzykologia, lecz z zajęciami bardziej praktycznymi niż sama teoria a przynajmniej ta mówiła Vincenta. Wierzyłam jej, bo w końcu, kto nie chciałby się wykazać, jeśli ma jakiś talent muzyczny na przykład, jeśli gra na fortepianie lub innym instrumencie. Jednakże zanim nastać miała lekcja muzykologii przed mną była lekcja eliksirów, na którą zbytnio nie miała ochoty iść. Szłam do lochów sama, co oczywiście zauważyły dziewczęta oraz dziewczyny z gazetki szkolnej. „Może w końcu znajdą jakiś sensowny temat?” pomyślałam chodź strona z najprzystojniejszymi chłopakami szkoły zawsze była ciekawa na przykład te urocze komentarze, jak „Kiedy na niego patrzę tracę dech w piersiach” czy też „Nogi mi miękną, to anioł nie człowiek” chodź to niczego nie pobije komentarz ten „Świeżo upieczony singiel tylko brać i jeść, bo gorące”. Koło mnie zauważyłam znaną mi twarz.
- Cóż tak powolnym krokiem zmierzasz ku eliksirom Amy? –spytał i wyszczerzył się Daniel.
- No może ty chcesz iść pod miecz kata, ale ja jeszcze się cieszę tymi chwilami wolności. –powiedziałam, po czym zaczęłam nucić jakąś melodię z francuskiej kołysanki śpiewanej małym dzieciom. Znana była ta melodia oj znana, bo chyba prawie każdemu się to śpiewało, kiedy był mały.
- No to… -zaczął a ja spojrzałam na niego unosząc lewą brew. Chłopak założył ręce na piersiach. –Tłumacz się. Znaczy… Nie musisz, jeśli nie powinienem być wtajemniczony, ale czuję się urażony…
- Sprawy bardzo rodzinne –skwitowałam krótko. Chłopak przygryzł wargę jakby wiedząc, że prawdopodobnie mu to odpowiem. Przewróciłam oczami. – Ej nie bycz się. Dan… Daniel. Danieluuu. Bo się fochnę. Daniel. Jeśli cię to tak ciekawi to mogę ci zdradzić całe moje wakacje.
- A cóż może być w wakacjach ciekawego? –spytał. Czyżby się obraził? No ej! To ja miałam być ta obrażona. –Zostawiłaś, porzuciłaś bez niczego.
- Ale patrz na to z tej strony –uśmiechnęłam się. Czyżbyśmy się charakterami zamienili? To ja zazwyczaj zachowuję się jak Kłapeuchy a nie on. –Byłeś mi oddany mój kamracie. Mam nadzieje, że interesujesz się bardziej niebezpiecznymi zwierzątkami niż woźny, bo może kiedyś uproszę kuzyna abym mogła ciebie zabrać do Rumuni do jego pracy. A propozycja, jeśli się zgodzi jest nie do odrzucenia. Co ty na to by pomagać przy smokach?
Chłopak zamrugał i już chciał coś odpowiedzieć, kiedy przerwał nam dźwięk dzwonka, który uświadomił nas jak daleko jesteśmy od klasy i jak dawno powinniśmy tam być.
[Daniel?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz