Statystyka

Październik! ~~~

Październik
Nauka, nauka i nauka!
Powoli Robi Się Coraz chłodniej. Weekendy uczniowie spędzają w miasteczku.


Punkty przyznawane SĄ dopiero od roku szkolnego AŻ zrobić Początku wakacji - wtedy na Początku piszecie nazwę domu :. Od ... do / CD ...]
W WAKACJE Piszcie TYLKO od kogo ma kogo! Bez domu ponieważ nie nie SA przyznawane wtedy Punkty! :)

Opowiadania DO DOKOŃCZENIA!


Od Ell cd Rosalie - Czy Rosalie


Od Jonasza zrobić ... - Trzecioroczniaka Z Belle.
Od Lili cd. Jonasza - Do Jonasza
, Od Vinyli cd Lili - Czy Bianki i Lili



Od Avalone cd Daniela - CZY Daniela & Vako

poniedziałek, 23 lutego 2015

Ombrelune: Od Adama cd. Ell

Będę rozpaczał po stracie przyjaciółki? W sensie, że jej? O, nie, nie, nie, moja panienko, upokorzenie Adama Brooksa jest więcej warte. Nadszarpnięta duma nie goi się jedną urywaną rozmową... jednym urywanym dialogiem... w powozie. Jeszcze będzie wyła na kolanach, błagając mnie o przebaczenie. No, przynajmniej taki jest plan.
- Jako prefekt nakazuję ci wrócić do dormitorium. Mamy północ - powiedziałem chłodno.
- Chyba zostanę - odparła spokojnie.
- Chyba nie mogę ci na to pozwolić.
- Chyba nie masz w tej kwestii absolutnie nic do powiedzenia - uśmiechnęła się triumfalnie. Popukałem palcem w odznakę. Przewróciła oczami i usiadła po turecku na środku murawy, jakbym był powietrzem.
- Naprawdę radzę ci iść do szkoły. Polecę po punktach. - Starałem się brzmieć poważnie i całkowicie neutralnie, jakbym jej nie znał.
- Polecisz po punktach. Ha! Ty? Pan rebel vel Wszystko Mogę, Nic Nie Muszę? - zapytała z niedowierzaniem, beztrosko rozkładając się na wilgotnej od wieczornej rosy trawie. Noc była bezchmurna i na aksamitnym czarnym niebie gwiazdy i księżyc świeciły silnie jak chyba nigdy dotąd. Zewsząd słychać było cykanie świerszczy.
- Ja wszystko mogę, ty - nie - wyjaśniłem.
Wpatrywała się w moją twarz z żabiej perspektywy i uśmiechała serdecznie. Co jakiś czas uśmiech przeradzał się w krótki śmiech.
- Co? - zapytałem wreszcie zniecierpliwiony, opierając ręce na biodrach.
- Nic. Jest cudownie - oznajmiła z szaleńczym uśmiechem, chwytając swoje włosy i rozrzucając je wokół głowy na podobiznę różowego nimbu.
- Brałaś coś? - Uniosłem brew.
- Absolutnie! - Pokręciła głową przecząco.
Po chwili wahania usiadłem z dupskiem na mokrej trawie tuż obok niej. Ogarnęła nas cisza, ale nie ta kłopotliwa i trwająca w nieskończoność jak odwiedziny niechcianych krewnych. Cisza może być też dobra. Może sprzyjać przemyśleniom i lepszemu zrozumieniu sytuacji. Nie wiem, o czym myślała Ell, wsłuchując się w odgłosy nocy, ja jednak zastanawiałem się, czy jej przeszło. To znaczy - przeszło jej. To było pewne. Po przedstawieniu, jakie dała przed chwilą, miałem nieodpartą chęć poprosić ją, by chuchnęła. Pytanie raczej: dlaczego? Co skłoniło ją do tego, że tak po prostu zaczęła się śmiać? Zresztą... już w powozie sprawiała wrażenie udobruchanej, choć nic w tym kierunku nie zrobiłem, co więcej w pociągu posyłałem multum kąśliwych uwag w jej kierunku. A jej po prostu... przeszło. Cóż, jedynym w pełni logicznym wytłumaczeniem tego zjawiska jest nieodparty urok Brooksów.
- Adam...?
- Hm?
- Lubisz mnie?
- Nie - odparłem zuchwale i padłem na ziemię tuż obok niej.
Niecodzienne było to zjawisko, skakać sobie do gardeł, by finalnie przejść z tym do porządku dziennego. Nie mogłem się nadziwić, jakim wewnętrznym spokojem napawało mnie leżenie na boisku w środku nocy.
- A ja ciebie tak.
- Co?... A... To dzięki.
Obróciłem głowę na bok i teraz patrzyłem prosto w jej niebieskie oczy. Uśmiechnęła się delikatnie. Znowu to robiła. Kusiła mnie swymi ponętnymi ustami, nawet jeśli wcale tego nie chciała. Przypomniał mi się ten wieczór u mnie. Po tym, jak mnie wyjebała - z pokoju w moim własnym domu zresztą - miałem taką chcicę, że nie mogłem spać na brzuchu. Cholerna przyzwoitka z niej jest, ale to nawet dobrze. Lubię wyzwania.
Przygryzła wargę, spoglądając na mnie niewinnie. Podparłem się na łokciu i delikatnie pocałowałem ją w usta. Kiedy się od niej odsunąłem, pokręciła głową.
- Nie mogę, Adam.
- O co chodzi? Jedzie mi z ust? Sorki, jadłem tylko rogaliki z dżemem - jęknąłem.
- Nie, to nie to. Po prostu... nie mogę. Nie pasujemy do siebie. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Może nawet moim przyszywanym bratem. Ale tylko to.
- Serio tak sądzisz?
Zawahała się, jakby kłóciła się sama ze sobą. Zaczęła zdrapywać skórki z paznokci.
- Tak - wydusiła wreszcie.
- Dlaczego kłamiesz? - zapytałem szorstko.
- Nie kłamię. Tak będzie lepiej. Dla mnie. Dla nas. Dla wszystkich.
- Oszukujesz sama siebie - odparłem, kładąc się z powrotem na wznak z rękami pod głową.
- Może. Ale czuję, że podejmuję właściwą decyzję.
Ha. Czyżby? Ale jak trwoga to do Boga. Jeszcze zrobię tak, by to ona mnie chciała i żałowała, że odrzuciła taki cud natury. Przysięgam.
Okazało się, że wcale nie będę musiał czekać tak długo i zbytnio się starać. Usłyszałem, jak dziewczyna obok mnie wzdycha.
- To niesprawiedliwe.
- Hm? - mruknąłem. Jeżeli sądziła, że teraz pogodzę się ze swym losem i będę rozmawiał z nią jak pół roku temu, jeszcze przed feralnym balem, to myliła się, i to grubo.
- Ogólnie. Życie jest niesprawiedliwe. Rzeczy, które mnie spotykają, dylematy przed którymi staję, chociaż nigdy nikomu nic nie zrobiłam...
- Mówi się trudno.
- Adam! Ja chcę z tobą... no wiesz...
Uśmiechnąłem się pod nosem, jednak odpowiedziałem obojętnym głosem:
- Przecież nie możesz.
- Ale to nie znaczy, że tego nie chcę...
- Kobiety... - Przewróciłem oczami. - A co jeśli ja tego nie chcę?
- Wtedy... mówi się trudno - powiedziała cicho.
Bez pardonu przeturlałem się i położyłem na niej. Pisnęła z bólu - w końcu moje mięśnie coś ważą. Uniosłem się więc na ramionach, jakbym robił pompki, żeby mi biedulka nie zeszła, po czym zacząłem całować ją w usta, najbardziej namiętnie jak umiałem. Z każdym pocałunkiem jej usta wydają mi się wspanialsze.

Ell? ;3
Nie mam weny, ziomeczki :<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz