Statystyka

Październik! ~~~

Październik
Nauka, nauka i nauka!
Powoli Robi Się Coraz chłodniej. Weekendy uczniowie spędzają w miasteczku.


Punkty przyznawane SĄ dopiero od roku szkolnego AŻ zrobić Początku wakacji - wtedy na Początku piszecie nazwę domu :. Od ... do / CD ...]
W WAKACJE Piszcie TYLKO od kogo ma kogo! Bez domu ponieważ nie nie SA przyznawane wtedy Punkty! :)

Opowiadania DO DOKOŃCZENIA!


Od Ell cd Rosalie - Czy Rosalie


Od Jonasza zrobić ... - Trzecioroczniaka Z Belle.
Od Lili cd. Jonasza - Do Jonasza
, Od Vinyli cd Lili - Czy Bianki i Lili



Od Avalone cd Daniela - CZY Daniela & Vako

sobota, 7 lutego 2015

Ombrelune: Od David cd. Aidena

Byłem zaskoczony zobaczeniem go.
Dlatego też nie przerwałem, jego długiego monologu.
- Dziękuję - Odpowiedziałem na zapytanie, czy nie chcę ciasta. - Chętnie spróbuję
Powiedziałem i uśmiechnąłem się do niego, na co on mi odpowiedział tym samym.

~*~

Siedziałem obok niego i zajadałem się razem z Aidenem ciastem.
- To jest znakomite!
- Też tak uważam! - Wyszczerzył się.
- To dalej mów! - Zażądałem by dalej mówił o Hogwartsie - Najgorsze? Co było?
- Najgorsze były wyjce! Dostałem ich... dobra przestałem liczyć po 13! - Zaśmialiśmy się.
- To zabawne, - Zaczął mówić dalej - że pisali do mojej matki o wszystkim. Serio nic się 
nie ukryło! Już nawet myślałem że ma kochanka w Hogwarcie... Łe. Zazwyczaj to szło o to 
że nagle kibel z żeńskiego wyleciał przez okno i prawie wylądował na jakiegoś ucznia. 
Albo wybuchające fajerwerki w bibliotece. Mina bibliotekarki dosłownie zabójcza. 
Albo wyobraź sobie że siedzisz jesz sobie obiad a tu nagle ulewa z piorunami! 
Mieliśmy zaczarowany sufit który wyglądał jak niebo a ja sprawiłem że to było niebo - 
z dumnym uśmiechem opowiadał dalej.
- I ty to wszystko zrobiłeś? Sam? -uniosłem brew a Aiden wyszczerzył się.
- Tak sam. Chodź przy jednej akcji takiej większej było nas trzech. -zaczął się drapać 
niezręcznie po karku. - Chodzi o to że u nas w szkole dwa domki nie lubią się to tak jakby 
luniaki nie lubiły się z papilonami tak tak gyfoni ze ślizgonami. I no cóż... Napuściliśmy 
parę bagno bomb im. A chłopakom do szamponu dolaliśmy klej. Oj wtedy to mieliśmy 
szlabany. Prawię całą noc szorowaliśmy szczoteczką do zębów puchary. O zgrozo musiały 
być to nasze szczoteczki. I teraz tym chłopie umyj zęby... - Na koniec mruknął smętnie.
Zacząłem się śmiać. A on po chwili dołączył do mnie. Polubiłem go mimo.
Gadał jak najęty. Był śmieszny i wesoły. Dziwne ale przypadło mi to do gustu...
Znaczy pewnie gdybym go nie lubił uznał jego zachowanie za dziwaczne, a jego samego
za świra. Ale cóż mi się podoba ten świr... Znaczy! Nie, że podoba, podoba.. Brzydki nie
jest ale chodzi tylko o to, że podoba, że polubiłem...
Mniejsza!
Gadaliśmy dalej. Opowiadał mi ze szczegółami o ich kawałach, a ja o przygodach
moich i paczki lub pojedynczo z kim. Na przykład o tym jak z Ell szpiegowaliśmy
naszego gajowego. O moich od pałach z Diabłem. O moim kuzynie i jego zatargach
z moją przyjaciółką. O wątku moim i tej przyjaciółce,Clar gdy starałem się o jej względy
i o wielu innych rzeczach tak jak i on mi. Wspomniałem też o tym, że to nasz dom 
przez 3 pierwsze lata wygrywał puchar domu.
- O! U nas to samo było!
- Hehe, No to w tym roku walczymy między sobą! Zobaczysz 4 puchar odkąd chodzę
do akademii też będzie mój i luniaków!
- Po moim trupie!
- To się da załatwić! - Zaśmiałem się razem z nim.
- Zobaczysz w tym roku Papilloni zdobędą puchar! W Hogwartsie zdobywaliśmy
puchary ja i gryfonii to tu nie mam zamiaru zająć inne miejsce! - Powiedział wesoło.
- No zobaczymy!
- Zoba..! - Nie dokończył bo w tym momencie otworzyły się drzwiczki a przez nie
wyjrzała, starsza pani z wózkiem.
- Oh! Chcecie coś kupić chłopcy?
- Oczywiście! - Zawołaliśmy na raz, przez co się zaśmialiśmy.

Oświadczam wszem, i wobec, że nigdy się tak nie śmiałem tyle razy w tak krótkich
odstępach czasowych! 

Zaczęliśmy wymieniać najróżniejsze nazwy słodyczy!
Gdy wyszła, Aiden lub jak ja go zacząłem nazywać Sol lub Ai, nie mógł powstrzymać
się od komentarza! He, he.
- Miła starsza pani. O zgrozo pamiętam to jak dziś kiedy podczas pierwszej podróży
do Hogwratu poprosiłem tylko o sok z dyni a pani co "Przykro mi słoneczko
wszystko wykupione." A ja takie "Jak to przecież to dopiero 4 przedział" No cóż albo
to kupił dosyć szeroki grubasek albo bardzo nadziany chłopak...
Po tym zaczęliśmy od czekoladowych żab, przez jakieś tam słodycz, kończąc na fasolkach
wszystkich smaków i cukierkach zmieniających głos.
- Dobra to teraz ja! Tym razem wezmę cukierka! - Powiedział rozradowany Aiden.
Zjadł go chwilę odczekał a później rykną!
- Aaaaaaaaaaaaaa! - Pisnął, a ja się zacząłem śmiać jak głupi.
Ryknął jak niedźwiedź. Opowiadał mi jak to się stało, że przerażają go te 'mordercze stwory'!
- Ej! Przestań! Teraz ty!
- Oki ja wziąłem wcześniej cukierka to teraz chcę fasolkę. - Powiedziałem i wziąłem czerwoną.
- Hym... - Rozkoszowałem się smakiem - Truskawka! Un! - Dodałem ze złośliwym uśmieszkiem.
- Kurde! Ja jak wziąłem czerwoną to miałem o smaku krwi! To nie feer! - Oburzył się
wydymając wargę a ja znów się zaśmiałem. - Tera ty.
- OK. Biorę fasolkę. - Wziął tym razem zieloną, lecz po chwili wypluł - Ble, fuj, a fe, Trawa!
- Hehe, un, ty to nie masz do tego szczęścia! - Powiedziałem biorąc cukierka. By po chwili zacząć
syczeć jak wąż, już otwierał buzię, by to skomentować, jak zwykle, wszystko, gdy nagle drzwiczki
się otworzyły a w nich, w pełnej swej krasie stała...
- Oh! - Wyrwało mi się - Co ty tu robisz? Un? - Zapytałem niewinnie... Bo wiedziałem czemu tu jest... ZAPOMNIAŁEM! FACEMPLAM!
- Ty się jeszcze pytasz? - Powiedziała z uniesioną brwią, opierając się o otwarte wejście, krzyżując ręce na piersi.
- Eee... Kto to jest? - Zapytał mnie Ai
- To jest, un.. - Pozwoliłem powrócić sobie do wspomnień...


" Odprowadzałem właśnie ją pod same dormitorium.
- No... To dzięki za bal.. i... Dobranoc.
Otworzyła drzwi by wejść do pokoju lecz ja zatrzymałem jej ręką i uśmiechnąłem się,
gdy spojrzała na mnie zdziwiona.
- To ja dziękuję, że zgodziłaś się ze mną pójść na bal. - Po czym chwyciłem jej dłoń
i przystawiłem sobie do ust. A następnie pocałowałem ją lekko w usta i z krótkim,
życzeniem miłej nocy ulotniłem się nim zdążyła co kol wiek odpowiedzieć...
  Następnego dnia postanowiłem nie jeść śniadania. Ogólnie wyszedłem tylko z godzinę
przed obiadem do Écuelle gdzie spędziłem z 30 minut co najmniej szukając jakiś głupich 
kwiatów, a raczej bukietu, który by się jej spodobał... Co było trudne bo nie miałem 
zielonego pojęcia co ona może lubić, czego nie! Postanowiłem zrezygnować z róż.. 
one są takie.. Passé, no bo przecież ile można, no nie?
  Cóż, zanim doszedłem do dormitorium, i w ogóle wróciłem z miasteczka, przebrałem
się i poszedłem do wielkiej sali, obiad zdążył już się zacząć, co spowodowało, nie małe
poruszenie u innych osób i ich wzrok wklejony w mua!
Oczywiście damska część, szkoły [no dobra większa - nie moja wina, że zdarzają się w szkole
takie przypadki jak Clarr czy Ell które nie potrafią docenić prawdziwego piękna!]
  Patrzyła na mnie oniemiała i zachwycona [hehe nie jedna miała nadzieję, że to do niej
podejdę z tym bukietem - dość dużym i pięknym, nie chwaląc się - akórat do niej i padnę,
pewnie na kolana wyznając jej nie wiadomo jakie brednie i prosząc o pójście na randkę,
chodzenie ze sobą czy Huuuu...Kiiij tam je wie!].
  Wracając  do sedna sprawy. Olałem tych wścibskich uczniów, którzy wlepiali na mnie
swoje gały, chcąc wiedzieć co teraz zrobię - lub jak wyczytałem z oczu paczki [z Diabłem
na czele ich wszystkich] Co ja odpierdalam..
Zacząłem kierować się w stronę stołu luniaków, ku uciesze tamtych panien, ładnie 
obszedłem stół mijając zawiedzione panie, i skierowałem się prosto w stronę Panny Brooks.
  Leslie. Tak do niej - a cóż, żeś myślał czytelniku?
Oczywiście idąc w jej stronę przygotowywałem się PSYCHICZNIE i na wszelki wypadek
także FIZYCZNIE, bo nie chce nawet myśleć o tym co mi zrobi Diabeł gdy usłyszy co ja
chcę zrobić... Taaa w końcu jego 
NAJLEPSZY kumpel + "baaardzo 'UKOCHANA' '' Siostrzyczka.. To cóż nie może się
dobrze skończyć... dla niego, rzecz jasna...
  Gdy już doszedłem do celu, przystanąłem, i podałem jej rękę by 'pomóc' wstać.
Ah.. Co tam! Raz do roku mogę być dżentelmenem, od początku do końca. 
Leslie spojrzała na mnie zdezorientowana tak samo jak paczka.. I inni.
A ja tylko uśmiechnąłem się czarująco i pocałowałem jej dłoń, którą rzecz jasna, dalej
trzymałem w dłoni mej i zapytałem.
- Les.. Ja wiem, że to tak trochę różnie bywało, ale podobasz mi się... O wiele bardziej
niż która kol wiek inna z naszej szkoły. Na balu, bardzo dobrze się z tobą bawiłem, chodź
wiem, możesz mieć żal, że co jakiś czas ci znikałem z Diabłem, zostawiając cię samą.
Ale mam nadzieję, że mimo wszystko miło spędziłaś ze mną ten czas. Ponieważ ja tak
go spędziłem. I chciałbym wynagrodzić ci te moje, zostawianie Cię samą, a także móc
poświęcić ci mnóstwo innych chwil, które moglibyśmy razem spędzić, jeśli tylko zechciałabyś
dać mi szansę... I zgodziła się zostać moją dziewczyną. - Zakończyłem. A wszystkie do tej
pory wpatrzone w nas oczy otworzyły się szerzej a ci co odwrócili od nas wzrok znów go
na nas skierowali, wyczekując wszyscy razem decyzji naszej Brooks'ównej.
Leslie, zaś spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Czy tylko mi się zdawało, 
czy uznała mnie za świra? Uniosła jedną brew do góry i nerwowo spojrzała po zebranych 
przy stole Luniakach. Nikt w tamtym momencie nie jadł. Diabeł, usłyszawszy moje pytanie, skierowane nawiasem mówiąc do niej, a nie do tego wścibskiego świra, zachłysnął się 
zupą mleczną i głośno kaszlał. Ell i Rosalie, a także Clary, patrzyły na nas z uwagą, 
jakby sądziły, że to jakiś żart.
- To jak? - zapytałem, uśmiechając się rozbrajająco.
- Yyy... Ale że... - dukała ciemnowłosa lalunia, patrząc wszędzie, tylko nie w moją
stronę, a tym bardziej na trzymany przeze mnie bukiet.
- Ym, jak nie, to nie, spoko - mruknąłem i już miałem oddalić się z Wielkiej Sali, by 
w zaciszu swego dormitorium po rozpaczać nad tym upokorzeniem na oczach tych 
wszystkich ludzi, kiedy mnie powstrzymała:
- Nie! Czekaj... Y... Jak ci tak zależy to... Noo... No... spoko - wymruczała nieskładną 
odpowiedź. Chyba niezbyt wiedziała, co ma w takiej chwili odpowiedzieć. Szybko 
wyrwała kwiaty z moich rąk i wyszła z Sali pospiesznie, nie oglądając się za siebie.
Westchnąłem. Czekałem tylko na zestaw drwin, które lada chwila miał skierować
ku mnie Adam... ''

Wzdrygnąłem się na to wspomnienie i szybko spojrzałem na stojącą w drzwiach Leslie.
- To jest... Moja dziewczyna, un. - Mruknąłem i uśmiechnąłem przepraszająco.
- O! Dziewczyna? Nie mówiłeś, że masz dziewczynę! Miło mi jestem Aiden! - Przywitał
się jak zwykle wesoło Ai.
- Oh... Jak miło, że o mnie pamiętałeś, David. - Zmrużyła oczy gniewnie...
Dlatego jestem Bi.
Dlatego wiem dlaczego, prócz dziewczyn, wolę chłopaków.
I po cholerę nie wiem po co poprosiłem ją o chodzenie.
Kobieta, wszystko ci wypomni. WSZYSTKO. Kiedyś użyje to przeciwko mnie! Ja to, wiem!
- Kotek, pamiętam.. Po prostu mi wyleciało z głowy. Spotkałem go jak cię szukałem
po przedziałach, naprawdę! Poznaliśmy się w wakacje i tak jakoś się zagadaliśmy...
- Nie tłumacz się. - Machnęła na mnie ręką. No tak ma tera "foszka". Pff.. - Ja jestem
Leslie Brooks. Dziewczyna tego tu.
- Może chcesz się do nas przysiąść, kotku? - Zrobiłem maślane oczka i poklepałem miejsce
obok siebie. Cóż kobietę trzeba jakoś udobruchać... Bo później jak się zostawi ją zfochowaną
to pikło ni nibo! xP - Chcesz może czekoladowej żeby?? ^.^
- Tak chcę. - Powiedziała nie wzruszona, ale usiadła koło mnie i wyrwała mi ją z rąk.
Ai za to posłał mi głupią minę i palcem przejechał po szyi, na znak, że mam przejebane.
Żebyś wiedział, stary. Żem, mam.


<Aiden? Leslie?>

3 komentarze: