Statystyka

Październik! ~~~

Październik
Nauka, nauka i nauka!
Powoli Robi Się Coraz chłodniej. Weekendy uczniowie spędzają w miasteczku.


Punkty przyznawane SĄ dopiero od roku szkolnego AŻ zrobić Początku wakacji - wtedy na Początku piszecie nazwę domu :. Od ... do / CD ...]
W WAKACJE Piszcie TYLKO od kogo ma kogo! Bez domu ponieważ nie nie SA przyznawane wtedy Punkty! :)

Opowiadania DO DOKOŃCZENIA!


Od Ell cd Rosalie - Czy Rosalie


Od Jonasza zrobić ... - Trzecioroczniaka Z Belle.
Od Lili cd. Jonasza - Do Jonasza
, Od Vinyli cd Lili - Czy Bianki i Lili



Od Avalone cd Daniela - CZY Daniela & Vako

sobota, 31 stycznia 2015

Ombrelune: Od Adama cd. Ell (i Lil zarazem)

Siedząc przy stole jadalnym, dopiero po chwili zdecydowałem się spojrzeć na drzwi, które przed chwilą zamknęły się z łoskotem za moją przyjaciółką. Eh. Wspaniale, nie? Kilka tygodni temu w podobnych okolicznościach zostawiła mnie Lilianne na samym środku Placu Horkruksów. Jeżeli do czegokolwiek mam w życiu talent, to do zrażania do siebie ludzi. W sumie... lepszy taki niż żaden.
Parsknąłem. Przejdzie jej. Zawsze jej przechodzi.

- Leslie, masz wszystko? Nie zapomnij kota, nikt nie będzie go pilnował!
Nawoływanie matki na dole w salonie zbudziłoby z grobu zmarłego, a co dopiero śpiącego sobie smacznie piętro wyżej mnie. Miało to jednak swoją dobrą stronę - miałem szansę zdążyć na pociąg, gdyż moi jakże wspaniałomyślni rodziciele nie wpadli na pomysł, by dopilnować, bym i ja wstał na czas. Wystrzeliłem z łóżka jak torpeda i zacząłem wciągać na siebie ciuchy, które zapobiegawczo pozostawiłem na krześle dzień wcześniej. Kiedy kwadrans później zbiegłem na dół z kufrem, klatką Miracel i Lucyferem, rodzice spojrzeli na mnie jak na robaka.
- Widzę, młodzieńcze, że spieszy ci się na dworzec - powiedział ojciec, wymownie patrząc na zegarek.
- Myślę, że gdybyście mnie obudzili, byłbym szybciej - warknąłem.
- Idźmy już! - gorączkowała się Leslie, mierzwiąc czuprynę, której stanu i tak nie poprawiłby najlepszy fryzjer.
- Ojoj, ale ktoś się spieszy do Davidka - zaszydziłem, po czym przytknąłem palec do otwartych ust i wydałem z siebie dźwięk wymiotów. Od balu moja siostra i ten pacan ze sobą kręcą, a ja mam z nich ubaw. Piękna i bestia normalnie! I chyba nietrudno się domyślić, że Leslie to ta druga.
- Spadaj - syknęła i dyskretnie sprzedała mi kopniaka w kostkę.
- Uważam, że ród Martinesów to wspaniała partia dla twojej siostry - wtrącił ojciec. - Co więcej, ty też powinieneś wreszcie wziąć się za coś poważnego. Te panienki, które zwykłeś sprowadzać, są... - Nie mogąc znaleźć stosownego przymiotnika, ojciec skrzywił się ze zdegustowaniem. - Sądzę, że powinieneś mieć u boku córkę Sébastiena La Rue...
- Clary? Ona za nic by go nie chciała - prychnęła Leslie. Oczywiście jej docinek został jak zwykle pozostawiony bez komentarza. Gdybym to ja coś powiedział, niechybnie by mi się oberwało.
- Miałem zaszczyt rozmawiać z panienką Clarisse na finale mistrzostw - ciągnął ojciec. - Jest dziewczyną miłą, ułożoną i inteligentną. Może choć trochę uratuje z ciebie nieliczne nieuszkodzone geny rodu Brooksów i da mi wnuki, których nie będę musiał się wstydzić - zakończył gorzko.
No nie! To już było chamskie! I jak ja mam ich traktować, jeśli oni robią mi TO?! Wściekły jak osa wyszedłem z domu. Przez całą drogę na peron nie odzywałem się do nikogo, a gdy znaleźliśmy się przy ekspresie, natychmiast do niego wsiadłem, pozostawiając łzawą scenkę pożegnania rodziców z moją siostrą za sobą bez komentarza.
- Jezu, Adam! Patrz, gdzie idziesz! - Na samym wejściu zderzyłem się z moją przyjaciółką Clarisse, która kierowała się na zewnątrz. - Co się stało? - dodała szybko. Aż tak po mnie widać?
- Nic - warknąłem. Nie opowiadałem żadnemu z przyjaciół o moich kochanych rodzicach i w sumie niezbyt mi się chciało. Po co mają wiedzieć?
- Właśnie widzę - zadrwiła. - Nie chcesz, nie mów. Ja idę jeszcze na chwilę na peron. Coś... zapomniałam. Widzimy się później.
- Tak nawiasem mówiąc - rzuciłem, kiedy już zabierała się do odejścia - wiesz, że będziemy kiedyś małżeństwem?
- Co?!
Zaśmiałem się, pokręciłem głową i skierowałem się do wagonu prefektów.
Przechodząc wzdłuż przedziałów, machinalnie spoglądałem przez okienka i sprawdzałem, kto w nich siedzi. Tutaj jakaś zgraja pierwszoroczniaków, nieśmiałych i wycofanych, nie zamieniających ze sobą nawet jednego słowa, tu znów dwójka starych przyjaciół, chyba Papilonów, wesoło opowiadająca sobie o minionych wakacjach. Podczas takiego sprawdzania, zaszedłem do przedziału zajmowanego przez nikogo innego jak pannę Ell! W dodatku ona też patrzyła przez okienko, przyglądając się ludziom idącym korytarzem, więc nasze spojrzenia na ułamek sekundy się spotkały. Zegar na chwilę się zamroził, po czym dziewczyna pospiesznie odwróciła głowę.
Kurcze. Wchodzić? Nie wchodzić? Źle bez niej... Ale... Płaszczyć się? Nie w stylu Luniaka. Nie w stylu Brooksa. Chociaż w sumie nie muszę jej przepraszać. Nie tak dosłownie. Dobra. Chrzanić.
Przesunąłem drzwi i stanąłem w nich. Po prostu. Nie wszedłem, nie rozsiadałem się. Stanąłem.
- Odejdź - powiedziała chłodno, wpatrując się w obrazy za oknem, które zaczynały się powoli przesuwać z uwagi na to, że pociąg wreszcie ruszał. Choć może obserwowała po prostu moje odbicie w szybie?
- Nie - odparłem.
- Wynoś się! Już!
- Nie.
- Adam, spadaj. Nie chcę cię znać.
- Pogódźmy się. - Ton mój przez cały czas był spokojny i bez emocji.
- Pogódźmy? Tak po prostu "pogódźmy"? - Westchnęła. - Adam, ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z tego, co ty zrobiłeś... Dla ciebie to jest nic, ale skrzywdziłeś mnie. Potraktowałeś mnie okropnie...
- Sądzę, że przesadzasz.
Dziewczyna prychnęła. Nadal wpatrywała się w okno, karząc mnie milczeniem.

Elly?
Weno, gdzie jesteś? ;_;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz