Statystyka

Październik! ~~~

Październik
Nauka, nauka i nauka!
Powoli Robi Się Coraz chłodniej. Weekendy uczniowie spędzają w miasteczku.


Punkty przyznawane SĄ dopiero od roku szkolnego AŻ zrobić Początku wakacji - wtedy na Początku piszecie nazwę domu :. Od ... do / CD ...]
W WAKACJE Piszcie TYLKO od kogo ma kogo! Bez domu ponieważ nie nie SA przyznawane wtedy Punkty! :)

Opowiadania DO DOKOŃCZENIA!


Od Ell cd Rosalie - Czy Rosalie


Od Jonasza zrobić ... - Trzecioroczniaka Z Belle.
Od Lili cd. Jonasza - Do Jonasza
, Od Vinyli cd Lili - Czy Bianki i Lili



Od Avalone cd Daniela - CZY Daniela & Vako

poniedziałek, 18 maja 2015

Papillonlisse: od Daniela CD Avalone

-Wiem, demonie mój najdroższy - rzuciłem kumplowi przepraszające spojrzenie i pocałowałem dziewczynę, co nieco ostudziło piekielny ogień - Ale ja chcę.
Westchnęła, jednak prędko spojrzała na mnie wściekle.
-Jeśli myślisz, że takie ignorowanie mnie ujdzie ci na sucho po kilku całusach...
-To mam zdecydowanie rację - wyszczerzyłem się i ponownie pocałowałem Amy - A co uchodzenia, może ujdziemy po lekcjach na spacerek? No wiesz, Vako wyrusza zdobywać Vinylię, więc na ten czas jestem wolny.
Spojrzała na mnie ciężko, jednak z błyskami podekscytowania w oczach. Dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy.
-OK. Postanowię ci wybaczyć ten jeden raz, tak z dobroci serca.
Odwróciła się i odeszła.
-DOBROCI serca? Jesteś pewna, że nie chcieli cię w niebie?-zawołałem za nią.
Powróciłem do kumpla. Był wyraźnie zniesmaczony.
-OK, rozumiem. Dzień bez podlizania dzień stracony, ale aż tak LIZAĆ to ty nie musiałeś.
Wyszczerzyłem się.
-Chodź, ofermo. Trza się odpicować.
~~*~~
Vako z Lilianne, a ja i Amy poszliśmy Pod Trzy Różdżki. Znaleźliśmy wolny stolik w tyle lokalu i siedliśmy. Od razu zamówiłem dwa piwa kremowe i ciasta z kajmakiem. Na mój koszt. Dodałem nawet napiwek dla kelnerki!
Avalone patrzyła na mnie czujnie. Nawet, kiedy ja zabrałem się do jedzenia, zerkała na mnie znad ciastka.
-No co?-zdziwiłem się.
-Są trzy możliwe wyjaśnienia dla tej skrajnie dziwnej sytuacji: odziedziczyłeś spadek albo wygrałeś na loterii, podoba ci się ta kelnerka albo NAPRAWDĘ chcesz mnie przeprosić za twoją fatalną ignorancję.
Nie odpowiadałem długo. Napiłem się. Zjadłem jeszcze ciacho. Napiłem się znów. Już miałem coś powiedzieć, gdy Amy nachyliła się nad stolikiem i mnie pocałowała. Nie protestowałem, ale gdy skończyła spojrzałem na nią zdziwiony.
-Sorry, nie mogłam się powstrzymać - otarła twarz wierzchem dłoni - Miałeś wąsy - wyjaśniła.
-Hm... w sumie mogłaś mi powiedzieć to bym wytarł serwetką, ale ten sposób chyba bardziej mi się podoba.
Zaśmiała się i wygodniej rozsiadła.
-Mnie też - przyznała - W ten sposób higiena też potrafi być przyjemna. Ale tyłka ci tak nie zamierzam wycierać - uzupełniła. Dostałem ataku. Zacząłem się śmiać, zwijać na krześle, aż obecni w pubie posyłali mi potępiające spojrzenia, jednak ja śmiałem się nadal.
-No co? Co w tym takiego zabawnego, mówię całkiem poważnie - obraziła się.
-Ta, wiem. Po prostu... sobie to wyobraziłem...
Zakrztusiłem się i pacnąłem twarzą w stół i prosto w ciastko z karmelem i bitą śmietaną, ale i tak się tym nie przejąłem.
W końcu i Amy nie mogła powstrzymać śmiechu i chichraliśmy się tak oboje, ciepłe piwo stygło.
-Kurcza, niepotrzebnie to powiedziałam - Amy otarła łzy.
-Nie rycz, bo ci tapeta spłynie - poradziłem jej.
-Choroba, faktycznie - przeciągnęła palcami wskazującymi po dolnych powiekach, a ja się zaśmiałem ponownie - Co? No co? Zwykła maskara, nie kilo fluidu.
-Maskara... czy masakra? - wykrztusiłem.
-Wiesz, mam wszelkie powody żeby obrazić się ponownie - zirytowała się.
-OK, OK, już mi lepiej - odetchnąłem i trzasnąłem się w policzek. Zabolało. Roześmiałem się znowu - Nie, jednak nie!
-Czekaj, poprawię - warknęła i dała mi z liścia.
-Ej! - uspokoiłem się momentalnie - No wiesz, przez tydzień z twoją łapą na poliku będę chodził! Taką urodę rujnować, grzech!
Jakaś blądincia, która akurat przechodziła obok zachichotała i puściła mi oczko.
-No, grzech - zgodziła się szeptem. Amy odprowadziła ją morderczym spojrzeniem.
-Ja nie rujnuję. Ja znaczę terytorium.
Ponownie wybuchłem śmiechem.
~~*~~

-Hejloł, serce moje! - zawołałem do Avalone po drugiej stronie biblioteki. Bibliotekarka spojrzała na mnie krzywo i położyła palec na ustach. Podbiegłem do dziewczyny - Zgadnij co?
-Hmmm... - udała, że myśli - Vinylia fatalnie dała Vakonowi kosza, który załamał się psychicznie i postanowił rozpocząć nowe życie na farmie jeżozwierzy w Wąchocku?
Prychnąłem śmiechem.
-Zła odpowiedź! Nasza metoda na zazdrość zadziałała jak złoto?
Uniosła brew.
-Coś ci nie wierzę. Zadziałał na sto procent?
-No... nie do końca... - wyjaśniłem jej jak to było z tym, jak Lilianne i Vinylia przejrzała nasz genialny, oryginalny i pionierski plan.
-No i poszli w pierony, a wieczorem Vako był totalnie nieprzytomny. Ej, co co? Coś cię bawi?
-Miałam rację! - zawołała Amy radośnie i zaklaskała w ręce jak mała dziewczynka - Było do niej normalnie podejść i poprosić, a nie wydziwiać! I to my jesteśmy skomplikowane!? HA!
-ĆŚŚŚŚ! - syknęła cała biblioteka. Avalone zeszła z tonu.
-Jestem genialna!
Odtańczyła taniec zwycięstwa. Zaśmiałem się cicho i przytuliłem ją do siebie.
-A wiesz co to oznacza? - szepnąłem jej we włosy.
-Nie? - pytająco uniosła wzrok.
-Vako ustawiony...
-Aha
-Już nie muszę go popychać do działania...
-Aha...
-Czyli jestem wolny...
-Aha...? Brzmi obiecująco...
-A że jestem wolny, a my się długo nie widzieliśmy odkąd zaczęły się te jego rozterki, to wypadałoby spędzić trochę więcej czasu razem.
Westchnęła.
-Fajny plan, chyba najlepszy z twoich.
-Wszystkie moje plany są fenomenalne

Amy? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz